Szpital w stanie Jersey
-
Woj2000
Tego faktu to jest bardziej niż świadom. W końcu… zna złość swojej jak mało kto. Jednak w tym wypadku to tak naprawdę nie wie, czemu akurat ma się na niego denerwować. Przecież teraz to nie jego wina, że się tutaj znalazł.
-A nie, wróć. To całkowicie moja wina. - sprostował siebie w myślach, po czym zaraz się odezwał.
-Spokojnie, Priyanko… - powiedział najbardziej ostrożnie, jak umiał - Mogło być o wiele o wiele gorzej… -
Andrzej_Duda
I mniej więcej tymi słowami Doug rozpętał piekło.
-O WIELE GORZEJ? NOSZ KUWA MAĆ, PATRZCIE GO JAKI KUWA OPTYMISTA SIĘ NAGLE ZNALAZŁ! LEŻY JENY CAŁY W GIPSIE I JESZCZE PIEOLI, ŻE MOGŁO BYĆ GORZEJ! TY SIĘ CIESZ, ŻE JA NIE LUBIĘ WYCHODZIĆ Z DOMU W NOCY BO INACZEJ BYM TA DO CIEBIE PRZYJECHAŁA I TAK CI WPIE**OLIŁA, ŻE CONNIE BY CIĘ NIE POZNAŁA! - wydarła się na cały głos tak głośno i wściekle, że nawet ochroniarz drygnął. -
Woj2000
No… to taki wybuch zszokował nawet Douga, bo od naprawdę dawna nie słyszał swojej żony tak oszałej z wściekłości. I tak po prawdzie, to to mu teraz odebrało mowę. I… patrząc na to wszystko, to chyba nawet lepiej, bo w tej sytuacji każde słowo zostanie obrócone przeciwko niemu. Wieć tylko przerażony przęknął ślinę i oczekiwał dalszego ochrzanu swojego życia.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Właśnie dlatego gest wzruszenia ramionami wykonał tylko teoretycznie, w wyobraźni. W każdym razie, postanowił zagadać na inny temat, chcąc odejść od wątku z żoną.
-A… tak przestając o tym mówić. Jak się w ogóle pracuje u was w tej T.A.R.C.Z.Y? W sensie, nie licząc konieczności użerania się z Rossem i łapania złoczyńców. -