Szpital w stanie Jersey

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Jak na razie to za przeproszeniem darła się tak, że Ross by mógł pozazdrościć.

[Andreas D.]

Woj2000

-Przez te trzynaście lat niby idzie się do tego przyzwyczaić, jednak… to było coś nowego. Aż mi mowę odjęło.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Mi też mowę odjęło. Aż dziwne, że się jeszcze nie rozwiodłeś.

[Andreas D.]

Woj2000

-No cóż… przez te trzynaście lat nie było cały czas różowo, jednak nie aż tak źle, by się rozwodzić. Poza tym, lepiej, kiedy córka wychowuje się w pełnej rodzinie, co nie?

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Ach, o córce nie wiedziałem. To całkowicie zmienia sprawę, trzeba przyznać.

[Andreas D.]

Woj2000

-No właśnie. Nie mogę tak po prostu zostawić Connie tylko dlatego, że żona potrafi być nieznośna. Poza tym… ja mimo wciąż Priyankę kocham. Nawet, jeśli jest… taka.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Tsa… Ja Ciebie chyba nigdy nie zrozumiem, ale to prawdopodobnie głównie z tego powodu, że nie jestem żonaty.

[Andreas D.]

Woj2000

-Cóż… myślę, że zrozumiesz bardziej, jak w końcu się ożenisz. Nawet, jeśli to… przed chwilą nie jest dobrą reklamą ożenienia się.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Tak. I właśnie z powodu tej reklamy jestem jeszcze bardziej utwierdzony w mojej opinii co do małżeństwa.

[Andreas D.]

Woj2000

Gdyby Doug mógł to teraz zrobić, to by w tym wypadku wzruszył zwyczajnie ramionami.
-No… to już jest twój wybór.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

Nie za bardzo miał jak wzruszyć ramionami…

[Andreas D.]

Woj2000

Właśnie dlatego gest wzruszenia ramionami wykonał tylko teoretycznie, w wyobraźni. W każdym razie, postanowił zagadać na inny temat, chcąc odejść od wątku z żoną.
-A… tak przestając o tym mówić. Jak się w ogóle pracuje u was w tej T.A.R.C.Z.Y? W sensie, nie licząc konieczności użerania się z Rossem i łapania złoczyńców.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

Ach, rzeczywiście. Innej opcji przecież i tak nie ma za bardzo. Agent namyślił się przez chwilę, po czym rzekł:
-To zależy w jakim wydziale się jest. Jest dział logistyczny, rachunkowy, dowództwo, oddziały antyterrorystyczne, regularna armia…

[Andreas D.]

Woj2000

-To najpierw się zapytam, jak to wygląda w twoim przypadku. Domuślam się, że to raczej więcej niż pewne, że pilnowanie połamańców nie jest twoim głównym obowiązkiem.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-Tsa… Tak się składa, że jest tak mniej więcej… Pracuje w dziale ochrony świadków koronnych i innych takich. Przynajmniej nie muszę się często użerać z tym debilem Rossem.

[Andreas D.]

Woj2000

-Och… rozumiem. No i tym lepiej dla ciebie, jeśli chodzi o ,szefa", bo nikt normalny chyba by z nim długo w jednym towarzystwie nie wytrzynał.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

-No, nikt poza być może jego córką, ale mam wrażenie, że nawet ona ledwo wytrzymuje pie**olenie swojego ojca.

[Andreas D.]

Woj2000

Słysząc to, Doug trochę posmutniał, gdyż przypomniało mu to jego ostatnie… relacje z Connie, które powstały tylko i wyłącznie z jego winy.
Mimo wszystko, jednak stara się w to teraz zbytnio nie zaglębiać i odpowiada:
-No cóż… każdy by w takiej sytuacji miał dosyć.

[Andreas D.]

Andrzej_Duda

Zwłaszcza, że teraz dzięki tej całej sytuacji z zostaniem agentem T. A.R.C.Z.Y, może jej to wszystko wynagrodzić bezpieczeństwem oraz życiem na wyższym poziomie.
Ochroniarz odpowiedział, jakby to była oczywista oczywistość:
-Ba! Chwilami mam wrażenie, że tylko Ross się dogaduje z samym sobą.

[Andreas D.]

Woj2000

-Szczerze? Po tym wszystkim, co o nim słyszałem, to kto go tam wie? Może lubi ze sobą rozmawiać i się, za przeproszeniem, brandzlować do tego, jaki to on nie jest świetnym dowódcą i nikt go nie rozumie.