Szpital w stanie Jersey
-
Woj2000
Słysząc to, Doug zaczął się nad tym bardziej zastnawiać. Wychodzi na to, że ,babcia" nie może się często widywać ze Stevenem, co może potwierdzać, że prawdopodobnie jest z rodziny Grega, gdyż w ogóle nie kojarzył, aby ktoś z jego rodziny ich w ogóle odwiedzał.
-Och… ale przynajmniej najważniejsze w tym wszystkim, że nikt tego kontaktu nie zabrania. A przynajmniej tak mi się wydaje, że jest… -
-
Woj2000
Jest to dobry pomysł, jednak Doug postanowił zapytać się o to później. Teraz jednak chciałby, mimo wszystko, dodać otuchy tej prawdopodobnej krewnej Stevena.
-Och… rozumiem. I współczuję, gdyż nieufność od bliskich to jednak z gorszych rzeczy, która może spotkać członka rodziny. Ale i tak życzę pani, aby to się zmieniło. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Doug zdziwił się, słysząc akurat takie nazwisko, gdyż w żaden sposób nie było podobne, lub nawet w żaden sposób nie kojarzyło się z nazwiskiem Stevena i jego ojca - Universe. To samo w sobie jest dziwne, jednak zawsze trzeba brać pod uwagę możliwość, że różnie koleje jej losu mogły się potoczyć i stąd to ,niepasujące" nazwisko.
-Jeszcze raz miło mi panią poznać. -
-
Woj2000
Faktycznie brzmi tak, jakby pochodziło z tego regionu. Co tym bardziej jest dosyć niepasujące do znanej mu rodziny Stevena, gdyż sam Greg nie wygląda na takiego z greckimi korzeniami. Robi się coraz, ale to coraz ciekawiej…
Doug ponownie usiadł, po czym jeszcze raz się odezwał.
-A tak swoją drogą… czym się pani zazwyczaj zajmuje? -
-
-
Andrzej_Duda
Tego jest tyle, że aż trudno być pewnym co do tego, czy “Whitney” jest tym za kogo się podaję…
“Szefie, ta pańcia ma symbionta w torebce.”
Rzekoma babcia Stevena ustawiła krzesło tak, żeby móc być opartą o ścianę. Westchnęła i położyła torebkę na podłodze, obok łóżka.
-Pan się zajmuje ochroniarstwem, tak? -
-
-
Woj2000
-Myślisz, że to też nosicielka? - pomyślał, jednocześnie czując, że w głowie kiełkuje się plan, jakby na to wszystko zareagować. W końcu nie dość, że ta cała historyjka o ,babci Stevena" niespecjalnie trzyma się kupy, to jeszcze teraz ten symbiont… Jednego jest jednak pewien: powinien czym prędzej powiedzieć ochroniarzowi o tym. Lub też… spróbować samemu pozyskać tego kosmitę. Czy też kosmitkę.
-Ten… - rozpoczął nieco zmieszany, próbując na szybko wymyślić logiczne wytłumaczenie - Początkowo sam wypadek wydawał się poważny, ale, na całe szczęście, los mi sprzyjał.