Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Heja. Co tam masz?
-Coś dla Ciebie!
-A co?
Steven wyciągnął zza pleców bukiet czarnych oraz różowych róż, a następnie wyciągnął go w stronę Czarnej Diament. -To dla Ciebie!
Zaniemówiła. Po prostu zaniemówiła. Dopiero po chwili odzyskała głoa. -Steven to… Bardzo miłe… - Po czym wzięła od niego róże. -Pokaż ręce Steven.
Steven wyprostował ręce i pokazał je Czarnej Diament.
Sprawdziła, czy nie ma ran.
Ma, ale to tylko lekkie zarysowania.
-Steven, wszystko dobrze? Róże mają kolce i kłują.
-Wszystko w porządku, Czarna, nie martw się.
Pocałowała go w czoło. -Kochany jesteś.
Steven w zamian podskoczył i objął Czarną w pasie. -Ty też jesteś, Czarna. Kocham Cię…
Uśmiechnęła się. Położyła rękę na jego głowie.
-Jeszcze raz przepraszam, że na Ciebie krzyczałem i byłem taki niewdzięczny…-powiedział Steven pokornie.
-No już. Nie obarczaj się za zło całego wszechświata. Na niektóre rzeczy nie masz wpływu.
-Ale na to miałem. Mogłem się uspokoić i… I Cię nie obrażać…
-Nic się nie stało, naprawdę.
-A podobają Ci się chociaż róże?
-Są piękne Steven.
-Wybierałem je myśląc o tobie… I mamie…