Charlottesville [ZIEMIA]
-
Historyjka
- Już dobrze - ucałowała ją delikatnie w czoło. Ten gest byłby całkowicie pusty i bez znaczenia… Gdyby nie fakt, że akurat do swoich Perełek, tych nie przeznaczonych na sprzedaż, Rebecca żywiła pewien… Sentyment? - Jesteś bezpieczna. Jestem tu przy tobie - chwyciła delikatnie jej dłoń. Nigdy nie lubiła czułych gestów, nic tego nie zmieniało. Jednak wobec jej Pereł była w stanie znosić konieczność tego typu zachowań. Gdyby chodziło o kogokolwiek z ludzkiej części personelu, za mazgajenie się dałaby delikwentowi w twarz i kopnęła w dupę na do widzenia. Pocieszanie Afro jednak nie sprawiało jej aż takiego dyskomfortu by i do niej się tak zachować.
-
-
Historyjka
//CUKRZYCA
Mimowolnie poczuła lekkie wypieki na policzkach. Cholera, czemu one wszystkie były takie urocze!? Uh, przynajmniej dzięki temu łatwiej i drożej się sprzedawały te, które na sprzedaż miała przeznaczone.
- Chodźmy - wolną ręką pogładziła Afro po policzku, po czym trzymając ją za dłoń ruszyła na poszukiwania. Pamiętając słowa Perełki o kryjówce Hellfire - w pierwszej kolejności zajrzała właśnie do łazienki.
-
Andrzej_Duda
// To dopiero przedsionek pierwszego przedsionka… //
Nie tylko lepiej się sprzedawały, ale do tego w ogóle przyjemniej się z nimi na codzień przebywało. Można się wręcz relaksować w towarzystwie Perełek…
No cóż, koniec tych rozmyślań, pora znaleźć Perły. Kiedy Rebecca dotarła do łazienki, zobaczyła leżącą w wannie, aby się schować, Hellfire. -
Historyjka
//Jezu, śliczna Perełka -
- Hellfire!? Nic ci nie jest!? - podbiegła do niej i jedną rękę położyła jej delikatnie na ramieniu (drugą nadal trzymała Afro za dłoń). W rzeczywistości bardziej od samopoczucia Pereł niepokoiło ją to ile z nich się uchowało, a ile zajumał jej ten fagas z akwarium. Nie zamierzała oddać wszystkich swoich Pereł na sprzedaż, a równocześnie nie chciała tak szybko rezygnować ze złotego interesu. Fakt - ustawiona była już do końca życia, ale kto wie czy w przyszłości nie wpłynie jakaś drobniutka grzywna za podpalenia lub niewielki koszt leczenia po tylu latach regularnego palenia… Sarkazm załapano?
-
Andrzej_Duda
// UwU //
Innymi słowy - Może i Rebecca straciła tymczasowo większość swojego majątku żywego, ale to nie oznacza, że go nigdy nie odzyska. Na razie jednak należy się zająć Perłami, którym udało się zostać w środku willi.
Hellfire w odpowiedzi nic nie powiedziała, ale za to rzuciła się na szyje swojej opiekunki i zaczęła płakać. -
Historyjka
…czy one wszystkie naprawdę aż tak bardzo były do niej przywiązane?! W sensie… Okej - były naiwne, wiedziała o tym i nieraz wykorzystywała to przeciwko nim, ale… Nie sądziła, że aż do tego stopnia pokochały tą, która w rzeczywistości sprzedawała część z nich w niewolę, żeby dosłownie rzucać się jej w ramiona na myśl, że mogłyby już jej nie zobaczyć. To było głupie… I poniekąd urocze. Puściła dłoń Afro i przytuliła Hellfire, delikatnie gładząc jej plecy.
- Już dobrze… Jestem przy was. Widziałaś co dokładnie się stało? - miała nadzieję dowiedzieć się więcej niż, że był to jakiś po*** strzelający w jakiś sposób hipnotyzującym Perły gazem z rękawic i posiadający ze sobą akwarium, ch*j wie do czego mu w ogóle potrzebne.
-
Andrzej_Duda
No cóż… Trudno żeby nie były przywiązane mocno. DO Rebecci, skoro tak długo im zapewniała dobrobyt, troszczyła się o nie… No w sumie to troszczyła się o nie praktycznie jak rodzona matka, nawet, jeśli czasami takie zachowania były wyjątkowo fałszywe oraz dokonane tylko w celu uzyskania zaufania Pereł. Większość osób by się martwiła o swoje bliskie osoby w obliczu takiej sytuacji… A fakt swoją drogą że Perły są wyjątkowo urocze.
-T-tak… Tak… Ten… Ten dziwny ktoś… Wyłonił się z zielonego dymu, który się pojawił na środku pokoju… A potem… Potem uciekłam tutaj… -
-
-
Historyjka
To on te akwarium miał na głowie? Jeszcze lepiej kuźwa, świr jej Perełki uprowadził - Dobrze, chodź, w gabinecie na pewno znajdzie się kartka i ołówek - powiedziała łagodnie, po czym pomogła jej do końca wyjść z wanny i chwyciła ją delikatnie za rękę (Afro zresztą również, drugą ręką). I tak “gabinecie”. W końcu ten dom był kopią Monticello - to zatem oczywiste, że był tu osobny gabinet “do roboty papierkowej”. Używała go raczej rzadko, bo sprawy biznesowe załatwiała raczej na laptopie, z którym była widziana już chyba we wszystkich częściach domu, niemniej takie pomieszczenie istniało i było tak samo zadbane jak wszystkie inne.
-
-
Historyjka
Puściła ich dłonie i podeszła do biurka, z którego górnej szuflady wydobyła szkicownik z jakimiś bazgrołami bez ładu i składu na kilku pierwszych kartkach. Odwróciła na stronę, która nie była zarysowana, po czym rozejrzała się za ołówkiem, który powinien być gdzieś na wierzchu. Na przykład na biurku.
-
-
-
Andrzej_Duda
Tuż po tym Hellfire zabrała się za rysowanie portretu pamięciowego tajemniczego wariata z akwamarium na łbie. Nie jest to jakoś szczegółowe, ale przynajmniej próbowała coś narysować. Hm, przyda się tak czy inaczej.
-Tak go zapamiętałam… I nie widziałam twarzy, to namalowałam na niej znak zapytania. - odpowiedziała trochę już uspokojona po tym wszystkim. -
Historyjka
- Rozumiem… Dziękuję za starania, może jakaś inna Perła zobaczyła jego twarz i będziemy mieć pełen portret. Jest szansa na uratowanie także tych porwanych - uśmiechnęła się do Hellfire pocieszająco, w duchu kalkulując ile forsy by jej przepadło, gdyby ta cała “misja ratunkowa” się nie powiodła - Swoją drogą… Wiesz może, gdzie ukryły się pozostałe? Z tego co Afro mówiła jeszcze przynajmniej trzy Perły powinny być gdzieś w posiadłości…
-
Andrzej_Duda
Hellfire w odpowiedzi słabo się uśmiechnęła, co chwilę zerkając raz na Rebeccę, raz na swój praktycznie rzecz biorąc dziecinny bohomaz.
-Tak… Do tego mogę powiedzieć, że miał taki dziwny głos, jakby komputerowo. - dodała po chwili namysłu, skrobiąc paznokciem po kartce papieru.
Po jeszcze chwili, kiedy się zorientowałam, że wypowiedź jej pani miał jeszcze drugą część, powiedziała:
-Lawendowe Bliźniaczki pobiegły chyba do piwnicy, poprzednio się łącząc w fuzji. -
Historyjka
- Jeszcze mi koty spłoszą - to był rzecz jasna żart lvl. gangsta-amator, co potwierdził krzywy uśmiech, który po chwili pojawił się na jej twarzy - Chodźcie, idziemy ich poszukać - wzięła z biurka notatnik i ołówek, w razie gdyby Lawendowe Bliźniaczki wiedziały coś jeszcze użytecznego na temat gościa w akwarium i udała się do piwnicy.
-