Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Usiadł. -To wszystko jest pokręcone…
Aurora kładzie pod Forsteryt swoje włosy, żeby mu było miękko.
Podszedł do jej szyi i ją przytulił. -Kocham cię. Aurorciu.
Z klejnotów na ciele Aurory zaczynają wypadać tuziny przypadkowych przyzywanych broni.
Na przykład?
Bicze, topory, tarcze, miecze, włócznie, rękawice, młoty, toporki, buławy…
-Mogłabyś przestać przyzywać bronie, Aurorcio?
Aurora nie reaguje, tylko patrzy na przypadkowo wypadające bronie. Teraz wyrosły jej z tyłu wodne skrzydła.
-Auroro, przestań.
Aurora zaczyna się denerwować, ale nie odpowiada i dalej na oślep przyzywa coraz więcej broni.
Próbuje ją uspokoić.
Aurora zaczyna płakać i cały czas nieumyślnie przyzywa bronie.
-Kosmosie, wyślij te bronie do czarnej dziury. -rzekł Kosmosowi i pocieszał Aurorę. -Spokojnie kochanie…nic się nie stało…-głaskał ją po szyi.
Aurora dalej płacze, a Kosmos odsyła bronie na bieżąco do próżni.
Podleciał do Aurory przed twarz. -Aurorcio, spójrz na mnie. Wszystko będzie w porządku. -rzekł i przytulił jej nos.
Aurora skupia swoje oczy na twarzy na Forsterycie i się uspokaja, ale nadal troszeczkę płacze. -Tata…
-Spokojnie…Tata tu jest. Nie płacz, kochana. -pocałował ją w nos.
Steven przytula włosy Aurory, a ta nagle przestaje płakać i patrzy na ziemię w bliżej nieokreślony punkt. Ciekawe co ją tak zaciekawiło?
Spojrzał w te miejsce, gdzie ona. W dół.
Z tej wysokości ledwo widać cokolwiek poza trawą.