Lapis:
-Nie mam pojęcia. Zadzwonili do nas, że mamy popilnować domu pod ich nieobecność i tyle. Przynajmniej mamy trochę absolutnego spokoju…-objęła Perydot jedną ręką, a Dyńka drugą.
Perydot głaszcze dyńka.
-No to co, potrafisz już powiedzieć “gruda”?
-Whoda!-szczeknął Dyniek.
-To wciąż nie jest to, ale coraz lepiej Ci idzie!-dała Dyńkowi kilka kropel nawozu do pyszczka.
Łapię się śmieje z Dyńka.
Jack się zapatrzył na Lapis.
Connie:
-Martwię się o Stevena… Kolejny raz jest w kosmosie… Całe szczęście, że tym razem nikt go nie porwał, tylko poleciał z własnej woli. Dobre i tyle…
Connie jest dalej zdołowana, a żart raczej nie polepszył sytuacji, raczej przypomniał Connie o tym, jak wypadł z Bazy Księżycowej i dryfował w przestrzeni kosmicznej. Jeszcze większy dół emocjonalny.