Dom Billa Deweya
-
-
Woj2000
Po ,załatwieniu" tej sprawy, Billowi nie pozostaje nic innego, jak tylko pójść poprosić Stevena o przyjście. Chociaż… w muędzyczasie mógłby zrobić coś jeszcze. Jako, że młody Universe raczej z domu nagle nie ucieknie, może by tak choć na chwilę wpaść do znajomych osób z miasta? W końcu… z taką Vidalią, Frymanem czy Kofim nie widział się już jakieś dwa miesiące. Poza tym, mógłby także ,pochwalić" się swoim ożenkiem i wstępnie zaprosić na owo przyjęcie.
-
-
Woj2000
Jeśli tak na to spojrzeć, to… lepiej pójść do Stevena. W końcu tutaj to los Perełek jest najważniejszy.
Aby spełnić swoje postanowienie, Bill szybkim krokiem schodzi na dół, by wyjść z domu i udać się w stronę dawnej świątyni Klejnotów, gdzie mieszka sobie ten niezwykły, na wpół kosmiczny chłopak. -
-
-
-
-
-
@Woj20000 A zatem Różowa Diament, Norrin Rad oraz Bill Dewey dotarli razem pod próg domu Billa. Z tym, że Różowa postanowiła schować się w kamuflażu na określoną odległość, ponieważ niezbyt mądrym posunięciem byłoby wprowadzać jeszcze więcej zamieszania niż jest i dodatkowo narażać żonę na napad załamania nerwowego. I dlatego też… Niestety, ale wypadało by powiedzieć białe kłamstwo, że Steven zgodził się przyjść na ślub. Bo co innego można powiedzieć? Że jej powód straty widzenia sensu własnego życia oraz wartości nagle powrócił do pełnego życia, jednocześnie pozbywając się jednej z nielicznych osób, które do tej pory coś dla nie znaczyły? Zdecydowanie nie. Trzeba to rozegrać gładko, najlepiej starając się zwrócić jej uwagę na Srebrnym Surferze, który obecnie ledwo utrzymuje się na własnych nogach, opierając się o Billa, który najprawdopodobniej by już leżał jak długi, gdyby nie fakt, że jego nowy towarzysz jest zaskakująco lekki jak na swój format.
-
Nie ma co, chyba od tamtego wylotu w kosmos życie nie będzie już go oszczędzać z kosmicznymi perypetiami, zwłaszcza takimi związanymi ze ściemnianiem, kłamstwem i oszukiwaniem. Dobrze, że przynajmniej nie ma już powodów do uwodzenia, jak to było jeszcze kilka miesięcy temu…
W każdym razie, Dewey stara się prowadzić chwiejącego się Norrina pod drzwi domu, po czym otwiera je i wchodzi z nim do środka.
-Żółta? Biała? Perełki? - nawoływał znane, niedawne domowniczki - Potrzebuję pomocy, i to sporej… -
O jeny, całkowita racja… Choć… Nie może zaprzeczyć temu, że stanie się pieszczochem dwóch kosmicznych Imperatorek było dość ciekawym wrażeniem. O tej trzeciej lepiej nie wspominać, nie były to przyjemne odczucia.
-Już idę! - zawołała Biała Perła ze środka, a po chwili już stała w progu. Miała się przywitać ze swoim przyjacielem, ale wtedy zobaczyła poszkodowanego kosmicznego wędrowca, który na jej widok schylił głowę i rzekł grzecznym tonem:
-Witam szanowną Perłę.
Na co ona się jakby lekko zarumieniła, nie odlepiając od niego wzroku. Po chwili zastanowienia powiedziała zdezorientowana:
-Myślałam, że nie może już być dziwniej… Bill, po prostu wytłumacz mi co się stało! I wejdź… Gdybyś chciał wiedzieć, Żółta jest na górze i sprawdza chyba stabilność struktury domu lub coś takiego. - po czym weszła do środka, gdzie Perełki zajmują się swoimi sprawami. Kiedy tylko zobaczyła Billa i Norrina, jak burza podbiegły do niego z zainteresowaniem, jednocześnie dając Deweyowi przejście. Przyglądają mu się z fascynacją, prowadząc między sobą szepty na temat tajemniczego, srebrnego jegomościa. Jedynie najbardziej poszkodowana, mająca tendencje do samookaleczenia się Perła koloru czarnego siedzi spokojnie na fotelu z posępną miną i przygląda temu całemu rozgardiaszowi. -
-By powiedzieć jak najkrócej - to jest Norrin, który spadł z kosmosu, zniszczyła mu się jego latająca deska i potrzebuje nie tylko jakiejś kosmicznej pomocy medycznej, ale też naprawy jego latającej deski. - wyjaśnił najkrócej, jak potrafił, spoglądając na Białą i przechodząc przez gromadkę jego podopiecznych do salonu, by tam położyć Srebrnego Surfera na sofie - A, i jaką stabilność niby Żółtej chodzi? Dom nam się zawala czy co?
-
Kiedy tylko Bill położył swojego niezwykłego gościa na kanapie, Perełki w ekspresowym tempie otoczyły go ze wszystkich stron, czy to na stojąco, czy to na klęcząco. Cały czas prowadzą na jego temat intensywne, ale ciche rozmowy, jednocześnie nie odzywając się do samego Norrina ani jednym słowem. Ich opiekun zauważył, że Złota Perła, która już jest jak wiadomo całkiem niezłą arystokratyczną paniusią, najwidoczniej zauroczyła się srebrnym blaskiem i nieskazitelnością jego skóry.
Biała Perła tymczasem stanęła naprzeciwko Billa i dość zmieszana odpowiedziała:
-Znaczy, ja wiem, kim on jest! To Herald Galaktusa, Pożeracza Światów. Byłam taka zdziwiona głównie dlatego, że jego przybycie zazwyczaj oznacza zwiastun… Er, lepiej powiem Ci to później na prywatności, no nic. Ale w kwestii twojego pytania - Nie, dom się nie zawala. Żółta po prostu stwierdziła, że chce sprawdzić jakość ziemskiej architektury… Czy coś. Właściwie, musisz się jej spytać samemu, bo sama nie do końca rozumiem jaki jest cel jej inspekcji, jeśli mam być z tobą szczera. -
Galaktus, Pożeracz Światów, zwiastun czegoś okropnego…
O tak, los naprawdę lubi mu pokazywać, że kosmiczne ceregiele stały się integralną częścią jego życia, tylko najgorsze jest w tym to, że coraz większej wagi mu się trafiają. I to tak dosłownie, jeśli ten przydomek ma nie od parady.
-Cóż… - rzucił nieco zrezygnowany własnymi rozmyślaniami - To ja pójdę do Żółtej, a potem porozmawiamy.
Po czym rzucił do wszystkich tu obecnych podopiecznych.
-Za chwilę wrócę, dobrze? Może przez chwilę zająć się naszym nowym gościem? -
A jeśli jest to coś na tyle strasznego, że Biała Perła woli tego nie mówić przy reszcie Pereł, to… To jest już właściwie potwierdzenie tego, że podomek owego Galaktusa nie wziął się z niczego. Jeśli już teraz dzieją się takie rzeczy, to aż strach się bać myśleć o tym, jakie kosmiczne dziwactwa przyniesie przyszłości.
-W porządku. Będę tutaj, a potem porozmawiamy w ogrodzie. - odrzekła mu, po czym usiadła obok Czarnej Perły.
Perełki na chwilę wyrwane z rytmu wzajemnego przekazywania sobie plotek na temat nowego gościa gwałtownie odwróciły się w kierunku Billa i mało przekonująco pokiwały głową na “Tak”. No nic… Nie trzeba się za bardzo martwić, bo przynajmniej jest z nimi Biała Perła. -
A jak jest z nimi Biała, to może być pewien, że nic się tu nie stanie.
Póki co, udał się na górę, by sprawdzić, co dokładnie jego narzeczona sprawdza w jego domu.
-Żółta? Jesteś tutaj? - zapytał od razu po wejściu na piętro domu, po czym odruchowo kierując się do sypialni, jakby chcąc ją znaleźć tam, gdzie rozstali się poprzednim razem. -
W końcu co jak co, ale Biała to praktycznie gwarancja bezpieczeństwa.
Na całe szczęście, Bill nie musiał dość długo rozglądać za swoją narzeczoną. Przechadzała się po przejściu, pilnie obserwując ściany i przeciągając wzdłuż nich dłoniami.
-Tutaj jestem. Coś się stało? - powiedziała obojętnie, nie odrywając się od swojego obecnego zajęcia. -
-Tak właściwie, to tak… - odpowiedział nieco zmieszany, patrząc na wagę wieści, które zamierza jej przekazać - Tylko co ty w ogóle robisz?
-
-Perły Ci nie powiedziały? Skoro tak, to powiem, że sprawdzam, czy dom ma odpowiednią strukturę. Zanim spytasz się dlaczego, odpowiem. Dobrze wiesz, że jestem wojowniczką, nawet jeśli nie mam z kim walczyć. I z czystej prowizoryczności wolę mieszkać w domu, który jest wystarczająco wytrzymały jak na moje standardy. I niestety na chwilę obecną stwierdzam, że będę musiała przeprowadzić remont. - odpowiedziała mu spokojnie, po czym założyła na siebie ręce i rzuciła narzeczonemu pobłażliwe spojrzenie. Chwilę po tym z lekkim zainteresowaniem dodała - No ale, o remoncie pomówimy później. Co to za problem z którym do mnie przyszedłeś?