Planeta Melgo
-
Położona w galaktyce M635 (Galaktyka Jaskra) planeta skalista o obwodzie 290 800 kilometrów w najszerszym miejscu. Doba trwa tam 43 godziny, obieg słońca trwa 426 dni. Planeta posiada atmosferę zawierającą tlen, temperatury na niej wahają się od 25 stopni do -62 stopni Celcjusza. Melgo posiada dwa księżyce - Densissimę oraz Venturę.
Melgo na początku było zamieszkiwane przez tylko jeden gatunek rozumny oraz wiele gatunków flory i fauny. Rozumni byli Melgonie - Humanoidalna rasa, mierząca przeciętnie 2,10 metra wysokości, o wewnętrznym układzie kostnym. Ssaki, podzielone na płeć żeńską - kobiety, oraz płeć męską - mężczyźni. Posiadają oni gęste, bujne włosy w kolorach ciemnych, które służyły pierwotnym, wraz z przystosowanym ciałem, do przeżywania długich i mroźnych zim. Jest to rasa stadna, inteligenta. Melgonie szukali rozwiązań, które ułatwiłyby im życie. Osiedlali się, budowali cywilizacje, unifikowali, rozwijali technologie. Przed około pięciuset laty, Melgonie odkryli technologię hydroprocesora - maluteńkiego chipa, który za pomocą silnych rezonansów magnetycznych mógł rozprowadzać płyny zawierające w sobie krypton-85 oraz informacje po całych mechanizmach. Technologia ta wkrótce doprowadziła do powstania nowej, sztucznie stworzonej rasy rozumnej - Exolów, androidalnych służących. Wielka kontrowersja obiegła planetę w związku z debatami nad nadaniem maszynie wolnej, bądź też bezwolnej woli. Po wielu dyskusjach i paru próbach zamachu stanu, zdecydowano się na pierwszy wariant. Dwie rasy dobrze ze sobą współżyły. Exolowie, zaprogramowani by odczuwać przyjemność i satysfakcję z posługi, chętnie służyli swym panom, stawali się częściami rodzin. Tworzyli własną kulturę, odwalając za Melgona brudną robotę w kopalniach, fabrykach, sprzątając i trudząc się. Stworzeni do tego Exole jednak czuli, że są potrzebni, i już teraz osiągają szczęście. Za to Melgonie zaczęli wieść inny tryb życia. Praca fizyczna została całkowicie wyeliminowana i zepchnięta do formy przyjemnego spędzania czasu dla niektórych. Lenistwo i tryb życia, który opiewał nie opuszczanie stancji domowej, a spędzanie życia w trzech sferach - bardzo bliskiej sobie sferze rodzinnej, potem w społecznej sferze sieci hydronetowej (coś a’la internet), a na końcu, w sytuacjach zawiązania miłości bądź chęci niekonwencjonalnego spędzania czasu, w sferze strefy pozadomowej, w licznych jadłodajniach, kawiarenkach, dyskotekach, czy klubach posiedzeniowych, obsługiwanych przez Exole. Sprzyjała temu ewolucja, która również popchnęła rasę ku takiemu życiu. Melgonie wciąż pracowali - jednak w sferze umysłowej. To oni zarządzali administracją, zajmowali się stanowiskami dyrektorskimi, polityką, a przede wszystkim nauką, wymyślając coraz to nowe generacje androidów. Od czasu zrobotyzowania życia, silnie rozwinęła się medycyna, sektor rozrywkowy, kultura oraz pojmowanie miłości i rodziny jako ważnych elementów społeczeństwa Melgo.
13 lat temu, zdarzyło się jednak coś, czego nie spodziewał się nikt. Zarówno Melgonie jak i Exole byli rasami niezwykle pokojowymi. Na orbicie planety pojawił się niezidentyfikowany obiekt, pochodzący spoza Galaktyki Jaskra. Miał owalną formę, z sporych rozmiarów, zaczerwienionym wizjerem na środku obiektu. Orbitował wokół planety przez tydzień, po czym zszedł do najdalszej warstwy atmosfery. Wraz z jego zejściem, na orbitę oraz przestrzeń okołoplanetarną Melgo zaczęło wchodzić więcej oraz więcej okrętów kosmicznych. Wszelkie próby porozumienia się były niwelowane przez stronę inwazyjną. W końcu, gdy liczba okrętów i statków w przestrzeni dobiła do stu pięćdziesięciu, wszystkie maszyny zaczęły gwałtownie schodzić na powierzchnię. Gdy już wylądowały, ze strony Melgo czekało na nich przywitanie… pod postacią połączonego poselstwa Melgońsko-Exolskiego. Rasa, która wyszła z okrętów, nie była jednak skłonna do negocjacji. Ten dzień został zapamiętany jako początek końca niepodległości i początek walki o nią. Setki doskonale uzbrojonych zastępów klejnotów zaatakowało planetę. Nieprzygotowane rasy tutejsze operowały jedynie bronią policyjną oraz myśliwską, i mimo zaangażowania całej populacji Exolów i pewnej części chętnych, choć bezwartościowych bojowo Melgonów, Macierz posuwała się w zastraszającym tempie, stopniowo niszcząc i wypierając obrońców. 13 miesięcy po rozpoczęciu inwazji, cała planeta została przejęta. 23% populacji Melgonów zostało wymordowanych, oraz 62% populacji Exoli. Wiele gatunków flory i fauny wyginęło w skutek zmasowanych działań wojennych.
Exole, trudne do opanowania, nie stanowiły dla Macierzy wielkiej wartości. Zaczęto je złomować na masową skalę. Wobec tego, androidalna populacja zeszła do podziemi zrujnowanej planety i zorganizowała się w małe grupy zbrojeniowe, które podjęły, trwającą do dziś walkę. Melgonów spotkał gorszy los. Macierz łatwo ich wyłapywała, po czym metodą inżynierii chirurgicznej, z wolnych i inteligentnych, klejnoty przemieniały ich w bezwolne maszyny robotnicze. Jak? Prostym mikroprocesorem, montowanym w rdzeniu mózgowym, klejnoty zmieniały pochwyconych w cyborgi, nie mogące oprzeć się woli okupanta. Taki los spotkał niemalże całość populacji Melgońskiej.
Dziś, walka o niepodległość wciąż trwa. Przetrwałe Exole gromadzą się w ciemnych podziemiach, a gdy wychodzą, podejmują walkę z klejnotami. Te nie pozostają dłużne, tępiąc androidalna populację na wszelkie sposoby. Jednym z głównych celów Exoli jest ratowanie Melgonów. Porywają ich z klejnockich obozów pracy i ręcznie usuwają chipy z rdzenia mózgowego, w czym nabrały już pewnej wprawy. Na dzień dzisiejszy, ruch oporu składa się w 95% z mechanicznej rasy, pozostałą część stanowią Melgonie. Z racji, na swoją nikłą przydatność bojową, zajmują się logistyką oraz zaopatrzeniem i nauką. Niemniej, jest pewien odsetek wśró nich, który ramię w ramię z Exolami podejmuje walkę z okupantem.
-
Radiotelegrafista
RD-11
RD-11 właśnie łatał pewną exolkę nowszej generacji. Podczas ostatniej akcji dostała laserem jednego z klejnotów w dolną część pleców, co spowodowało wyciek płynu hydroinformatycznego, a zarazem paraliż jej lewej nogi. Trzeba było załatać mikroorurowanie, co RD-11 już się udało, a następnie zaspawać obudowę, czym zajmował się teraz. Pordzewiała blacha, która ma służyć za łatę, nijak się podobała exolowi, po też nijak pasowała do brudnobiałej powłoki poszkodowanej. Niestety, nie mógł zbyt wiele na to poradzić, dostępnych materiałów jedynie ubywało i ubywało:
- Mów, jakbyś czuła, że spaw nie trzyma. - Powiedział, po czym przycisnął płytę do jej pleców i rozpoczął zgrzewanie jej z ciałem exolki.
-
Andrzej_Duda
Nie zmienia to faktu, że pozytywny jest fakt, że ta exolka w ogóle przeżyła. Gdyby pocisk trafił choćby kilka centymetrów wyżej, to można by ją od razu pośmiertnie zezłomować. Sama “pacjentka” RD-11 wygląda na niezadowaloną z faktu, że musi być obsługiwana przez androida starszej generacji niż ona, ale ze względu na to, że innego wyjścia jak na razie nie ma, to dobrowolnie poddaje się operacji.
-Dobrze, jak na razie wszystko w porządku. - odpowiedziała trochę obojętnym, ale także wyczuwalnie zirytowanym tonem. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-