Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jest to znajdujący się w Obsydianowej Świątyni pokój kiedyś Rose Kwarc, a teraz jej syna, Stevena. Prawie wszystko czego zechce Steven może się tu stać.
Wlatuje tutaj fuzja 6 Dementoidów.
Spadł tu z plaskiem. -Ał…ała. -jęknął. Wstał i rozejrzał się co to za zadupie.
Nie wiadomo. Wszędzie jakieś różowe chmurki.
-HALO?! JEST TU KTO?! -krzyknął w oddal. Ile jest procent w wyrzutni?
100%
O tak. Rozejrzał się wzrokiem za drzwiami z wyrzutnią w gotowości.
Drzwi nie widać nigdzie.
Szuka przy ścianach.
Problem jest taki, że ścian też nie widać.
Pędził na przód biegiem. Szuka ścian.
Biegnie już chyba z pół godziny i wciąż nie widzi ścian.
-CO TO DO CHOLERY ZA POKÓJ?! -wściekł się. Posłał pocisk naprzód tak, by ten powoli leciał w razie czegoś na ziemię.
Hmmm… Pocisk leci i leci i leci…
Huk i wybuch powinien być zauważalny z daleka.
Natomiast na razie niczego nie widać.
Idzie spacerkiem na przód. -Duży ten pokój…
Monstrualnie duży!
Ta. Skoczył giga-rocket jumpem ku przestworza i rozejrzał się.
Kiedy już miał zacząć spadać spowritem w dół, wylądował na powierzchni. Jak?!
Sprawdził, czy przypadkiem gdzieś nie wskoczył.
Nie, wciąż stoi na powierzchni z różowymi chmurami…
Teraz zapi**dziela prędko jak Szatan rocketjumpami.
Najdłuższy pokój jaki kiedykolwiek widział Dementoid!
Dalej pędzi.
Chyba może tak pędzić tysiąc lat…
Zastopował. Rozszczepił się na 6 Dementoidów. -Trzymajmy się w grupie.
Dementoidy wyciągnęły saperki i stają blisko siebie.
Sprawdził, czy jest tu sygnał.
Ani jednej kreseczki.
-…jesteśmy ponownie w dupie. NOSZ CHOLERA! -ryknął w przestrzeń.
Rozniosło się donośne echo.
-To bezcelowe. Utknęliśmy tu. -usiadł tutaj.
Dementoidy strzelają na oślep dookoła.
A on siedzi, przygnębiony.
Co może jeszcze pójść nie tak?
Przybycie jakiegoś Rebelianta o którym nic nie wie. //idę w kimono, ciao
Żeby został wyśmiany i zostawiony! // Xiao
Je*nął z gniewu pięścią w podłogę. I tak to prawdopodobnie nic nie da, ale jakoś musi rozładować gniew.
Tak jak przewidział, nic to nie dało.
-…ma ktoś ochotę się naparzać? -wstał.
Dementoidy tylko ponuro mruknęły.
Stanął w pozycji bojowej z pięśćmi w gotowości. -Kto idzie na ochotnika?
Żaden z Dementoidów nie wygląda na chętnego.
Stanął w normalnej pozycji. -Faktycznie, to zły pomysł. Pytanie jest jedno - co teraz?
Jeden odpowiedział: -Więcej napi**dalania?
-Tyle że w co? Ni ścian widać ni drzwi… Szczerze to zachciał w końcu znaleźć te drzwi.
Tylko jak może to zrobić?
Hm… Sprawdził, czy posiada przy sobie swój przenośny skaner terenowy
Owszem, posiada go.