Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-TY…-wykrztusza z siebie, po czym odwraca od niej przepełniony pogardą wzrok. Nienawidzi tej idealnej, omnipotentnej władczyni.
Biała Diament odwraca jego kikut i patrzy się na niego. W jej włosach jest Steven.
-Universe… Zrób coś… - wykrztusza z siebie cicho.
Steven próbuje skoczyć do Deweya, ale Biała go łapie. Młody Universe krzyczy: -POMOCY!!!
Dewey nie może nic zrobić. Patrzy się tylko tępym wzrokiem na ten festiwal szaleństwa, aż w końcu zamyka oczy, nie chcąc na to wszystko spoglądać.
Dewey się budzi. Widzi śpiącą Perłę mającą ten sam sen (projekcja klejnotem), tylko, że z jej perspektywy.
Przerażony próbuje ją wybudzić.
Perła budzi się z krzykiem i telepie jak galareta.
Uspokaja ją. -Widziałaś to?! - wykrzykuje z wyczuwalną nutą strachu i zaskoczenia w głosie.
-TAK, WIDZIAŁAM TO!
-CO TO W OGÓLE ZNACZY?! CZY ONA MOŻE WŁAZIĆ DO ŁBÓW NA ODLEGŁOŚĆ?!
-TAK, ONA TO POTRAFI!
Złapał się za głowę i powiedział: -Co żeśmy zrobili…
-CZEMU JA O TYM NIE POMYŚLAŁAM?!
Patrzył na nią zdziwiony: -Ale… o czym?
-O TYM, ŻE MOŻE NAM WŁAZIĆ DO UMYSŁÓW! POZABIJA NAS!
-Ale, ale… jak ona nas znalazła? - powiedział przerażony, po czym osunął się na podłogę i usiadł zrezygnowany.
-Nie mam pojęcia!
-Wszyscy tu umrzemy…- powiedział cicho, prawie niesłyszalnie.
Różowa Perła płacze.