Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Rozejrzał się. To tylko sen…
Perydot stoi obok Forsterytu. -Płakałeś przez sen.
Zakłopotany wzrok. -…oh.
P: -Coś się stało?
-…zwykły koszmar, nic specjalnego.
P: -O czym był?
-Widziałem jak miliony kryształów było roztrzaskiwanych przez nieznane formy życia. I to z mojej winy. -skłamał.
Perydot przytuliła nogę Forsterytu.
On milczy jak grób.
Perydot dalej tuli.
-…czemu ty mnie tulisz?
-Bo to przyjemne i pociesza.
-Jak sobie chcesz.
-A ty nie chcesz?
-Nie mam jak. -wskazał wzrokiem na kajdany.
-Pytałam się, czy nie chcesz żebym Cię przytulała. Forsterytowi przypomniała się znowu Kyberła.
-Nie, skądże…możesz się tulić. Uronił łzę.
Perydot dalej tuli, a Forsterytowi coraz bardziej zbiera się na ryczenie. Te wszystkie stworzone wymuszone fuzje, roztrzaskane Klejnoty…
Rozpłakał się. -J-Jestem p-potworem…
-Co? Dlaczego? Perydot się zdziwiła, miała Forsteryt za idola, tak jej nagadał o naprawianiu roztrzaskanych Klejnotów i leczeniu tych skażonych…