Kanonierka "Hachi"
-
//Bardziej.//
Jak na kuter rybacki przystało, dużo ryb: Świeżych, solonych, wędzonych, konserwowych… Pewnie było coś więcej, ale poszukiwania przerwał Ci jakiś raban na zewnątrz. -
Przygotował więc swoją naginatę i wyszedł na zewnątrz, udając się w kierunku rabanu.
-
Piraci, bo tak ich chyba można już z całą pewnością nazywać, z pokoju, w którym się przed chwilą znajdowałeś, wywlekli coś ciekawszego niż harpuny albo zanętę na ryby: Dwie kobiety, jedną już około trzydziestki, druga mogła nie mieć jeszcze osiemnastu lat. Morał z tego taki, że uważniejsze przeszukiwanie pomieszczeń i nie tylko przynosi pewne wymierne korzyści.
-
- Cholera, mogłem szukać dokładniej. - pomyślał lekko zdenerwowany i wrócił do poszukiwań w kuchni.
-
Tam już nikogo nie znalazłeś, ale poza rybami odnalazłeś puszkowane warzywa, owoce, konserwy, a nawet tabliczki czekolady. I choć to wszystko trafi do spiżarni na pokładzie pirackiej kanonierki, to i tak nikt się nie obrazi, gdy po cichu przywłaszczysz sobie trochę tych pyszności.
-
Wziął dwie tabliczki czekolady i trzy opakowania puszkowanych owoców, a po chwili wyszedł, żeby przeszukać następne pomieszczenie.
-
Nie było już nic do przeszukiwania, piraci zabrali się za wynoszenie łupów na pokład własnej jednostki.
-
Tak więc postanowił wrócić na kanonierkę. Nie ma zamiaru dryfować prawdopodobnie sam na statku, który przeszukiwał.
-
Załadunek różnych dóbr, jak ubrania, narzędzia do połowów i nie tylko, oraz wielu innych trwał blisko kwadrans. W tym czasie piraci schwytali też innego pasażera, tym razem mężczyznę, a odgłos stłumionych pod pokładem drugiej jednostki strzałów informował, że trafili się chyba kolejni, których nie było warto zabierać. Po tym wszystkim kanonierka odbiła na kilkadziesiąt metrów od zaatakowanego kutra, a potem celną serią z działka wybiła w pokładzie dziurę na tyle dużą, aby ten zaczął nabierać wody i powoli iść na dno.
-
Sprawdził, co z jego wilkiem, bo sam wyruszył na przeszukiwanie tamtego statku, a nie chciałby, żeby jego towarzyszowi stała się krzywda.
-
Leżał tam, gdzie go wcześniej zostawiłeś, czyli w Twojej mikroskopijnej kajucie. Ciasna, ale grunt, że masz ją na własność.
-
Usiadł obok wilka i zaczął jeść czekoladę.
-
Zawierała sporo kakao, była gorzka, ale na pewno dzięki temu zdrowsza od zwykłej, słodkiej. Prawdziwy skarb podczas apokalipsy, kiedyś słyszałeś nawet, że w niektórych miejscach świata jest walutą, a w Ameryce Południowej istnieją gigantyczne plantacje, gdzie setki ludzi pracują pod ochroną uzbrojonej eskorty, która odstrasza od nich i drzew kakaowych Zombie, dzikie zwierzęta i innych ludzi.
-
Jedną tabliczkę czekolady spróbuje zostawić na przyszłość, bo mógłby użyć tego do handlu. Kiedy zjadł połowę tabliczki czekolady, którą miał przy sobie, ukrył ją w swoim worku i sprawdził stan swojej naginaty. Broń przecież musi być jak najbardziej zadbana, a szczególnie podczas apokalipsy, czyż nie?
-
Nie masz za bardzo jak o nią zadbać, już od dawna jej nie używałeś, nie miałeś nawet okazji na jej stępienie czy wybrudzenie.
-
Odłożył naginatę i poszedł się przejść po kanonierce.
-
Niewiele zmieniła się od Twojego wejścia na pokład.
-
Wszedł na pokład kanonierki by zobaczyć, gdzie ona płynie, i co znajduje się w pobliżu.
-
Wszędzie wokół tylko woda. Płynęliście najpewniej na jedną z wysp archipelagu, która stanowiła bazę piratów, ale nie wiedziałeś, o której dokładnie mowa i ile czasu zostało do przybicia do brzegu. Sytuacja nie zmieniła się przez następnych kilka godzin, gdy nadeszła pora kolacji.
-
Zszedł pod pokład i poszedł na stołówkę, żeby coś zjeść.