Wioska Uwitki
-
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Wiem tylko to, że nie chcę, żeby nas spotkało to samo. -
Pokiwał głową w zadumie. Jego małżonka miała rację: dopóki Nagowie cumowali w Uwitkach, dopóty wioska nie będzie do końca bezpieczna.
Spojrzał na okręt wężowatych przez okno. -
Cumował tam gdzie wcześniej, pod strażą kilku wartowników. Gdzie była reszta, tego ani nie widziałeś, ani nie wiedziałeś.
-
I może nawet nie chciał tego wiedzieć.
— Położysz dzieci spać, a ja zamknę na noc okiennice, zarygluję drzwi i zagaszę palenisko, a później będę czuwał. — Powiedział do żony nakazującym głosem, z samego swego brzmienia nie znoszącym sprzeciwu. Był zdecydowany. -
Mruknęła coś pod nosem na odchodnym, ale nie byłeś pewien co dokładnie. Mimo to bez szemrania ruszyła, aby wykonać Twoje polecenie.
-
A on zabrał się za wykonywanie tego, co zapowiedział. Zamknął wszystkie okiennice i zaryglował je od wewnątrz, tak samo drzwi, które na dodatek zastawił krzesłem. Zagasił także palenisko, by jego dom przykuwał możliwie najmniej uwagi. Po tym ustawił krzesło przy jednym z okien i przez szczelinę obserwował okolicę.
-
Życie w wiosce toczyło się własnym torem, przynajmniej z pozoru, bo nie widziałeś ani nie słyszałeś bawiących się dzieci, nikt nie wypływał na nocy połów, nawet karczma opustoszała. Wszyscy w obawie przed nowymi przybyszami, wiedząc, do czego są zdolni, siedzieli w zamkniętych na cztery spusty domach, licząc na to, że rankiem Nagowie odpłyną.
-
Oby tak było.
Czuwał przez całą noc, odpocznie nad ranem. -
Mimo najlepszych chęci było ciężko i raz prawie przysnąłeś, ale w porę rozległo się pukanie do drzwi, które Cię wybudziło. Mimo lekkiego zamroczenia i zmęczenia, zdałeś sobie od razu sprawę, że pukanie do drzwi w środku nocy nie zwiastuje nic przyjemnego.
-
“Cholera, cholera…” Zaklnął w myślach, jak najciszej podchodząc do okna. Spojrzał przez szczelinę w okiennicach, chcąc zobaczyć kto stoi u jego progu.
-
Było ciemno, ale chyba nieopodal zanosiło się na deszcz, bo gdzieś huknął grzmot, a przy okazji tego niebo rozświetliła błyskawica, w świetle której wyraźnie dostrzegłeś gadzi pysk Naga.
-
“Cholera…”
Chwycił w dłonie rybacki harpun. Nie zamierzał poddać się bez walki.
Ale najpierw…
Stanął przed drzwiami, ale nie otworzył ich. Może uznają, że dom jest pusty? Pomimo tego przygotował się na każdą ewentualność. -
Nag rzeczywiście dobijał się kilka razy, choć było to nieco dziwne: Gdyby miał wrogie zamiary, z pewnością sam lub z pomocą kilku innych wężowatych towarzyszy otworzyłby drzwi siłą. To się jednak nie stało, i po kilku bezowocnych próbach zwyczajnie odszedł, a właściwie to odpełznął, niknąc w mroku. Chwilę później usłyszałeś, jak coś stuknęło pod Twoimi drzwiami, jakby coś tam podrzucili, a później nastąpiła cisza.
-
Morzywał odetchnął z ulgą. Jeżeli spotka ich w przyszłości, będzie mógł wytłumaczyć się, że spał, nie słyszał dobijania, coś w tym stylu. Jednak skoro odeszli, to on zbliżył się do drzwi. Spojrzał przez ziernik, by upewnić się, że nie ma w ich pobliżu, następnie odczekał moment i dopiero wtedy powoli, z wielką ostrożnością otworzył drzwi.
-
Pobliska burza przybyła wreszcie i do Uwitki, a deszcz lał się wielkimi kroplami z nieba. Jeśli dodać do tego zimny, porywisty wiatr i przecinające niebo z rzadka błyskawice wraz z grzmotami, nie była to aura, w której ktokolwiek opuściłby przytulną chatę, zwłaszcza o takiej porze. Choć to nawet dobrze, nikt nie będzie widział, co miało tu miejsce, a po zabiciu dziecka, inni wieśniacy mogą patrzeć na Ciebie mało przychylnym okiem, oskarżając o jakieś konszachty z Nagami. Tak czy siak, na zewnątrz nie dostrzegłeś nic, dopiero patrząc w dół zobaczyłeś niewielką szkatułkę z drewna stojącą nieopodal drzwi.
-
// *do Uwitek //
Nie będąc pewnym czym ta szkatułka właściwie jest, ani czy powinien się niej zbliżać, wysunął w jej kierunku harpun i wykorzystując zadzior na jego końcu, przysunął ją pod swoje stopy.
-
//Niech będzie i tak.//
Nie wybuchła, nie wyskoczył z niej jakiś jadowity wąż, mający Cię pokąsać, nie było tam też żadnych trujących oparów, roślin czy grzybów. Zwykła szkatułka, choć ciekawsza była jej zawartość, czułeś, że jest dość ciężka, a większość tej masy na pewno nie stanowiło lekkie drewno, z jakiej ją wykonano. -
W takim razie niepewnie wziął ją w dłonie, po czym z niemałym strachem chwycił wieko i lekko, powoli otworzył je.
-
Znalazłeś tam coś, czego w sumie się nie spodziewałeś. Ba, była to ostatnia rzecz, jaką mógłbyś zobaczyć w swoim życiu, a tu proszę: Niewielka szkatułka wypełniona była monetami, co prawda różniły się nieco od tych, jakie widywałeś na targach, nie miały cesarskiego herbu, ale były ze złota, dla chłopa więc są tak samo cenne, jak każde inne. Poza nimi, których doliczyłeś się około pięćdziesiąt, była też biżuteria, a dokładniej złoty naszyjnik z niewielkim rubinem oraz męski sygnet, także ze złota i z takim samym kamieniem szlachetnym. Z dnia na dzień stałeś się najbogatszym człowiekiem we wsi i w okolicy.
W podziękowaniu. - głosiła treść niewielkiej karteczki, którą wypatrzyłeś pośród precjozów, napisana ręką Naga, bo kto inny mógł podrzucić Ci taki dar? -
Źrenice Morzywała powiększyły się momentalnie. Zamknął szkatułkę, odłożył na jedno z krzeseł, po czym chwiejnie zatoczył kilka kręgów po pokoju, by w końcu ciężko osiąść na kolejnym krześle.
“Takie bogactwo…” A przecież on był jedynie prostym rybakiem, który nawet nie śnił o takiej fortunie. Z tymi pieniędzmi wszystko stawało przed nim i jego rodziną otworem! Czuł, że posadzka ucieka mu spod stóp, a on sam kręci się w wybrzuszonej zdziwieniem przestrzeni pomieszczenia i własnej wyobraźni. Jego nogi zmiękły.
“Takie bogactwo…” Osunął się na drewniane oparcie. “Co za noc…”