Wioska Uwitki
-
//Niech będzie i tak.//
Nie wybuchła, nie wyskoczył z niej jakiś jadowity wąż, mający Cię pokąsać, nie było tam też żadnych trujących oparów, roślin czy grzybów. Zwykła szkatułka, choć ciekawsza była jej zawartość, czułeś, że jest dość ciężka, a większość tej masy na pewno nie stanowiło lekkie drewno, z jakiej ją wykonano. -
W takim razie niepewnie wziął ją w dłonie, po czym z niemałym strachem chwycił wieko i lekko, powoli otworzył je.
-
Znalazłeś tam coś, czego w sumie się nie spodziewałeś. Ba, była to ostatnia rzecz, jaką mógłbyś zobaczyć w swoim życiu, a tu proszę: Niewielka szkatułka wypełniona była monetami, co prawda różniły się nieco od tych, jakie widywałeś na targach, nie miały cesarskiego herbu, ale były ze złota, dla chłopa więc są tak samo cenne, jak każde inne. Poza nimi, których doliczyłeś się około pięćdziesiąt, była też biżuteria, a dokładniej złoty naszyjnik z niewielkim rubinem oraz męski sygnet, także ze złota i z takim samym kamieniem szlachetnym. Z dnia na dzień stałeś się najbogatszym człowiekiem we wsi i w okolicy.
W podziękowaniu. - głosiła treść niewielkiej karteczki, którą wypatrzyłeś pośród precjozów, napisana ręką Naga, bo kto inny mógł podrzucić Ci taki dar? -
Źrenice Morzywała powiększyły się momentalnie. Zamknął szkatułkę, odłożył na jedno z krzeseł, po czym chwiejnie zatoczył kilka kręgów po pokoju, by w końcu ciężko osiąść na kolejnym krześle.
“Takie bogactwo…” A przecież on był jedynie prostym rybakiem, który nawet nie śnił o takiej fortunie. Z tymi pieniędzmi wszystko stawało przed nim i jego rodziną otworem! Czuł, że posadzka ucieka mu spod stóp, a on sam kręci się w wybrzuszonej zdziwieniem przestrzeni pomieszczenia i własnej wyobraźni. Jego nogi zmiękły.
“Takie bogactwo…” Osunął się na drewniane oparcie. “Co za noc…” -
Gdy gonitwa myśli nieco zwolniła, zastanowiłeś się, na co możesz przeznaczyć te pieniądze. A w sumie na co nie? Mogłeś kupić nie jedną, a nawet kilka łodzi rybackich, zatrudnić okolicznych wieśniaków, aby pracowali na nich dla Ciebie, zacząć handlować wyłowionymi rybami z mieszkańcami okolicznych osad… Łatwiej będzie zapewnić Ci byt swoim dzieciom, pieniądze otwierają niejedne drzwi nawet chłopskim synom i córkom, a kto wie, czy nie masz teraz nawet szans na zostanie sołtysem Uwitek? A później może i wójtem całej okolicy? No i ta biżuteria… Mógłbyś i ją spieniężyć, ale miałeś wrażenie, że naszyjnik spodoba się żonie. A sygnet… Sygnet za to bardzo spodobał się Tobie i w sumie czemu nie miałbyś go nałożyć?
-
//Ja nie jestem taki głupi, ja wiem że ten sygnet mnie zamieni w Cthulu albo inne gówno. Nie ze mną te numery, nie od dzisiaj gram. //
Był ładny, tak… ale teraz nie miał głowy, by myśleć o tym, co zrobić z tymi bogactwami. Tak, trzeba to omówić rano, rodzinnie, gdy głowa będzie w grze… Teraz jedynie zamknął szkatułkę, ukrył ją w dłoniach i rozwalił się na krześle. Za dużo jak na jego rybacki umysł. Snu, odpoczynku.
-
//Nie denerwuj mnie.//
Wizje bogactwa i dostatniego życia koiły i ukołysały Cię do snu, a obudziłeś się dopiero o świcie, gdy i reszta domowników zaczęła wstawać z łóżek. -
Gdy w kuchni wczesną porą zaczął się ruch domowników, Morzywał, który jak w nocy opadł na krzesło, tak do teraz na nim zalegał, odczekał aż wszyscy zgromadzą się przy stole. Wtedy odezwał się.
— Drodzy… W nocy odwiedzili mnie nagowie… — Mówiąc to, zbladł, wciąż nie wierząc jaką fortunę trzymał w swoich dłoniach. -
Część domowników również zbladła, przynajmniej tych, którzy wiedzieli, czym są w ogóle Nagowie i być może słyszeli o tym, co miało niedawno miejsce… Niemniej, nawet najmłodsze dzieci siedziały cicho, oczekując na to, co powiesz im dalej.
-
— Nie wpuściłem ich, jednak pod drzwiami pozostawili… — Opuścił szkatułkę na blat stołu, delikatnie otwierając jej wieko, by każdy mógł spojrzeć na jej zawartość. — To. — Skrzynkę przesunął na środek.
-
Nawet najmłodsze dzieci nie zareagowały zbyt żywo, wszyscy jedynie patrzyli się w zawartość szkatułki jak zahipnotyzowani, ale nie ma co się im dziwić, kilka godzin temu niewiele się od nich różniłeś, oni tym bardziej nie widzieli takich bogactw na oczy, Ty byłeś w pałacu władcy Nagów, tam widziałeś cenniejsze precjoza.
-
— A do tego wszystkiego dołączyli pisemko, gadało “W podziękowaniu”, choć za co… nie wiem. — Dokończył, biorąc głęboki wdech. — Grunt jest taki, że teraz mamy to, a ja chciałbym się uradzić, co z tym zrobić.
-
- To więcej niż warta jest cała wioska. - wykrztusiła wreszcie z siebie Twoja żona, a choć słowa te zakrywały na przesadę, to byłeś skłonny przyznać jej rację.
-
— …Mniej-więcej. Na pewno część wezmem na nową łódź, bo “Kurtyzana” leży w drzazgach daleko stąd. Chciałem też wydać to, żeby wyprawić Ciebie, Młoszko, do jakiej Akademii. Chciałeś, prawda? — Zwrócił się do syna.
-
Pokiwał niepewnie głową, najwidoczniej wciąż uważał to za sen, z którego nie chciał się obudzić przez wykonywanie gwałtownych ruchów, czy też myślał, że to jakiś żarty czy coś takiego. No i może nigdy tak naprawdę nie marzył, że jego marzenia się ziszczą?
-
— A ty, Dunia — Morzywał spojrzał na najstarszą córkę. — Chciałaś założyć własną tawernę czy tam karczmę, tak? Będziem mogli Ci się dołożyć, nawet sporo. Co ty na to?
-
- W-wiosce już jest jedna karczma. - wydukała niepewnie. Miała rację, a Uwitki nie były na tyle duże, aby była potrzeba zbudowania nowego lokalu, zwłaszcza że chłopi mają swoje przyzwyczajania. Choć nikt nie mówi, że musi to być karczma tutaj…
-
Morzywał także wiedział o tym, jednak pamiętał o marzeniu córki. A teraz… Teraz mógł jej po prostu dopomóc.
— Tak, tak… Na razie kupiem to, co najbardziej potrzebne. Po tym zobaczymy, na co zostanie.
Po tych słowach podniósł się, zabierając szkatułkę z sobą. Nie, żeby nie ufał rodzinie, ale i tak wolał schować pieniądze, a szczególnie taką ich liczbę. Może gdzieś pod stropem? -
Można spróbować, było to w sumie najlepsze, bo najmniej oczywiste dla ewentualnego złodzieja, miejsce.
-
W takim razie najpierw owinął szkatułkę w szmatę, a następnie wsunął ją między belki podtrzymujące dach. Gdy już się upewnił, że jest dobrze umiejscowiona, postanowił sprawdzić jeszcze jedną sprawę. Wyminął członków rodziny i udał się na zewnątrz. Przede wszystkim z pewnym strachem zwrócił się ku wybrzeżu; czy okręt Nagów dalej cumował w Uwitkach?