Twierdza Fogena
- 
Pokiwał głową, ale widać, że liczył na więcej, bo kompletnie nic mu to nie mówiło. 
- 
I nie musiało, zaprezentuje się w boju, jeżeli do tego dojdzie. Lub podczas treningu, co jest bardziej prawdopodobne. 
- 
Widząc, że jesteś równie błyszczący, co małomówny, żołnierz zrezygnował i odszedł. W ten sposób przyjaciół sobie raczej nie zrobicie. 
- 
Zobaczą to w boju, zresztą nie wiadomo, czy nie zostaną przeniesieni na kontynent. W razie czego to zacznie zdobywać znajomości po drugim tygodniu. Jak na razie jednak pozostało mu czekać na swojego dowódcę. 
- 
Ten przybył po dodatkowych kilku minutach czekania. 
 - Przydzielą nam kwatery. Resztę dnia możecie odpoczywać, zwiedzać wyspę albo rozglądać się po twierdzy. Naszą misję zaczniemy naprawdę od jutra.
- 
Pokiwał głową, zgadzając się na to, po czym czekał, aż inni wprowadzą to w życie. Uznał, że zwiedzi wyspę, w końcu nie była duża. 
- 
Wasza kwatera znajdowała się na uboczu, ale przylegała do baraków zwykłych żołnierzy. Jednak gołym okiem było widać, że to dobudówka, powstała może wtedy, gdy dowódca twierdzy dowiedział się o Waszym przybyciu. Na przesadne luksusy nie było jednak co liczyć, było tu jedynie sześć łóżek w jednym pomieszczeniu oraz osobny pokój ze stołem, krzesłami i tym podobnym umeblowaniem, w sam raz na omawianie jakichś kwestii, grę w karty czy po prostu odpoczynek bez wychodzenia na zewnątrz. 
- 
Sześć łóżek to i tak nadmiar, jednakże sama kwatera mu pasowała. Wiedząc już, gdzie będzie spał i spędzał czas ze swoimi braćmi w boju, ruszył na plac ćwiczeniowy. Może uda się poćwiczyć z jakimś szermierzem tutaj, dzięki czemu zorientuje się, jak sobie poradziliby w boju. 
- 
Miałeś szczęście, bo kilkunastu rekrutów ćwiczyło właśnie grupowe posługiwanie się ćwiczebną bronią z drewna. Szło im całkiem nieźle, choć wątpiłeś, że mieliby jakiekolwiek szanse z Tobą czy jakimkolwiek innym Paladynem, nawet gdyby rzucili się wszyscy razem. Ale dawali z siebie wszystko, a drący mordę oficer usiłował wycisnąć z nich jeszcze więcej. 
- 
Obserwował ich przez chwilę. Żeby odbyć swój trening na zadowalającym poziomie, musiałby ich pokonać, a przecież rannych nie wystawią do walki. Trochę słabo. 
- 
Drewnianą bronią mógłbyś nabić im tylko kilka siniaków. No, o ile nie włożysz w to całej siły i nie będziesz celować w jakieś żywotne miejsca, na przykład głowę. 
- 
A szlag, może się spróbować. Oficer drący mordę był jedynym wysokim rangą w okolicy? 
- 
Tak, wychodzi na to, że owszem. A, jako Paladyn, mógłbyś go nawet teoretycznie przewyższyć rangą, gdyby była taka potrzeba. 
- 
Zbliżył się więc do niego, czekając, aż ten go zauważy. Chociaż, w sumie, samemu mógłby zacząć. 
 - Dopiero rozpocząłeś ich trening, czy już trochę trwa?
- 
- Ja bym tego nawet treningiem nie nazwał. Oni chyba o kilka pokoleń za długo mieszkają na tych wyspach, bo zmiękli jak cholera. - odparł oficer. - I miło widzieć, że nie zapomnieliście o nas. 
- 
- Nie zapominamy o sojusznikach - odpowiedział. - I myślę, że mogę zaproponować tobie pomoc tu i teraz. 
- 
- Oszczędzaj swoje mistyczne wzmocnienia ludzi i broni na chwilę, gdy naprawdę będą nam potrzebne. - prychnął mężczyzna. - Ale jeśli chcesz ich potrenować, to proszę bardzo. 
- 
- Owszem, mogę - kontynuował rozmowę. - Nie wiem, czy któryś z nich widział Herolda Piekieł w walce, ale ja widziałem. I też myślę, że mógłbym im pokazać, z jaką siłą mają do czynienia. 
- 
Instruktor kazał przerwać ćwiczenia i zrobił kilka kroków w tył, dając Ci miejsce i pole do popisu. 
- 
- Dobra, żołnierze! - zakrzyknął, zwracając na siebie uwagę. - Dzisiaj jest was szczęśliwy dzień, gdyż zostanie wam przedstawione nowe ćwiczenie. Ćwiczenie walki, które powinno wam się przydać w przyszłości. Otóż my, Paladyni, kilka razy już spotkaliśmy się z przeciwnikami, o których krążą straszne opowieści. Opowieści o ich sile, inteligencji, czy potędze. Mowa tutaj o Heroldach Piekieł. Moim zadaniem jest przedstawienie wam, jak wyglądałaby walka z nimi, oraz co powinniście zrobić, żeby przeżyć. 
 

