[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
- Zobacz no, co z nim. - rzucił do Gladiatora, wskazując na leżącego na ziemi Księciunia, a sam ponownie załadował kuszę i wystrzelił w kierunku szczurzego monstrum, chcąc pozbyć się go jak najszybciej, bo gdy pozabija Połyski, zabierze się za nich.
-
Dzieciożerca
Gdy tylko odwrócił się, zauważył problem w jego planie. Ostatnie połyski uciekały, nawet te, które wcześniej chciały roznieść degeneratów na krwawą miazgę. Został wyłącznie jeden, coraz słabiej miotający kopytami w miażdżącym uścisku szczęk mutanta. Wypuszczona strzała trafiła w tułów szczura jednocześnie z momentem, w którym ofiara z plaskiem i chrzęstem została rozerwana w pół, a jej truchło zwisło z obu stron pyska. Wtedy też drapieżnik zwrócił swoją głowę ku Renegatowi i zaryczał, rykiem dziwnie potężnym i piskliwym jednocześnie.
-
Skoro tak, to wystrzelił w jego kierunku, polecając innym to samo. Gdy tylko pierwszy bełt, wycelowany w szczurzy łeb, poleciał w kierunku potwora, zaczął ładować drugi, chcąc pozbyć się go jak najszybciej.
-
Dzieciożerca
Stwór zaczął z morderczą wściekłością szarżować na grupę. Dwa bełty Renegata i kolejny Chłystka nie zdawały się wyrządzić na nim większego wrażenia, drzewce musiały zatrzymać się na twardej kości. Dopiero ostatnia strzała, wystrzelona z zabójczą precyzją i wyrafinowaniem, zraniła szczurzą abominację, gdy wydawało się, że już nic nie zatrzyma jej przed rozszarpaniem każdego z bandytów po kolei. To pocisk Grota wszedł głęboko w jedno z ślepi mutanta, być może przebijając się nawet do mózgu. Bestia zawyła i zwijając się z bólu odbiła w bok, uderzając o wpół zawaloną ścianę bloku. Impet skruszył kilka betonowych płyt i wzniósł obłok kurzu, ale drapieżnik wciąż miotał się i ryczał, zapewne próbując wyszarpać strzałę z oka.
-
Liczył na to, że strzała zrobi resztę roboty, ale i tak dla pewności wystrzelił jeszcze raz, rozkazując pozostałym strzelać i cofać się, w końcu najgroźniejszy zwierz to ten, który został zraniony i zapędzony w kozi róg.
-
Dzieciożerca
Była to dobra decyzja, bo mutant, gdy tylko uwolnił się spod gruzu, w wściekłych konwulsjach, rzężąc zaczął ponownie szarżować na Renegata i jego towarzyszy. Nie zaszedł daleko, bo tym razem strzała Chłystka, która szczęśliwie trafiła w podniebienie, musiała przebić się wprost do mózgu. Szczur padł, przez moment przebierał łapami w drgawkach, po czym zupełnie znieruchomiał.
— Ale z niego był skurwiel…— Mruknął zdyszany z strachu i wysiłku Chłystek. -
Klepnął go w plecy i westchnął.
- Ciekawe, czy gdzieś jest takich więcej? - zapytał sam siebie. - Wyobrażacie sobie jeżdżenie na takich skurwielach? -
Dzieciożerca
— Ja podziękuję. — Mruknął Chłystek, na co Gladiator ryknął gromkim śmiechem. Może uznał słowa herszta za udany żart albo wręcz przeciwnie, z łatwością zobrazował w swojej wyobraźni tą wizję i to strach najmłodszego członka drużyny tak go rozbawił. Jednak szybko odpowiedział mu zupełnie inny głos, należący do podtrzymywanego przez siebie klechy.
— Więcej? Szef chce więcej tych szatańskich abominacji i jeszcze je ujeżdżać?! Na Boga, przecież chwilę temu przez takiego diabła nieomal zginąłem! — Gorączkował się duchowny i miał ku temu dobry powód, stopa uniesionej w górę nogi była wykręcona pod nienaturalnym kątem, zapewne konsekwencja przygniecenia połyskiem. -
Podrapał się po głowie, patrząc na jego ranę. Nie żeby szczególnie zależało mu na najmniej przydatnym i najbardziej irytującym członku zespołu, ale póki co, mógł jakoś sprawić się żywy, więc dobrze byłoby zapewnić mu pomoc.
- Umie mu to któryś poskładać? - zapytał, wskazując na stopę klechy. -
Dzieciożerca
Podtrzymujący klechę Gladiator uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiwając głową. Na twarzy duchownego wymalował się strach.
— Tylko…— Nawet nie zdążył dokończyć myśli, bo rosły towarzysz złapał go mocarnymi łapami za ramiona i rzucił na ziemię. Księżulek krzyczał i wrzeszczał, próbował ze wszelkich sił odtrącić od siebie wojownika, ale jego ataki nawet nie wzruszały potężnego wojownika, który od razu chwycił jego stopę oburącz i jednym, silnym ruchem przekręcił w właściwą stronę. Chrzęst przesuwanej kości był przy tym na tyle głośny, że przebił się nawet przez krzyki rannego. Po zabiegu ciężko dyszał i boleśnie pojękiwał, a Gladiator wstał i z dumnym, wyjątkowo przerażającym uśmiechem na twarzy spojrzał na szefa. Inni członkowie bandy przyglądali się wszystkiemu z wolnym otępieniem. -
- Można i tak. - skwitował, patrząc na klechę. - Daj mu bimbru, niech się trochę schleje, to zapomni o bólu. I teraz Ty go targasz. - poinstruował Gladiatora, a potem polecił Grotowi zostać na warcie, zaś sam z Chłystkiem udał się do swoich zdobyczy. Warto byłoby zabrać jak najwięcej nadającego się do zjedzenia mięsa, nim zlecą się inni chętni.
-
Dzieciożerca
Gladiator posłusznie kiwnął głową i już po chwili lał wysokoprocentowy trunek prosto w gębę cicho jęczącego klechy, zaś Renegat i Chłystek szybko uporali się z wycinaniem lichych, ale w końcu jadalnych kawałów mięsa spod grubej i gumowatej skóry połysków. Po okołu trzech kwadransach zebrali tyle, że przez kolejne kilka dni nie będą musieli się martwić o jedzenie, pod warunkiem, że dobrze je przyrządzą. I zrobili to akurat w właściwy czas, bo herszt coraz częściej dostrzegał w otaczających skwer ruinach sylwetki zwierząt, które nie pogardziłyby kąskiem świeżej padliny. W pewnym momencie kątem oka dostrzegł także ludzką sylwetkę w pozbawionym szyby oknie na półpiętrze jednego z bloków, ale równie dobrze mogło to być przywidzenie. Na końcu została kwestia szczurzego truchła; czy przywódca bandy widział w nim cokolwiek przydatnego?
-
Pewnie, że tak. Przy pomocy siekiery odrąbał mu jedną z łap, a później wyrwał nieco zębów, a wszystko to wrzucił do swojej podróżnej sakwy. Nie, żeby było mu to szczególnie potrzebne, ale widział w tym doskonałą ozdobę. Niemniej, widząc zbliżające się stwory, ponownie wezwał Glizdka i posłał go przodem, a następnie ruszył na czele grupy do celu, do którego wędrówkę przerwała potyczka z potworkami.
-
Dzieciożerca
Grupa, z względu na jednego, nie do końca sprawnego członka, poruszała się wolniejszym tempem niż wcześniej, ale przynajmniej teraz nie napotykała żadnych problemów, poza jednym. Rdzawego Renegata cały czas trapiło uczucie bycia śledzony, czuł wzrok wbijający się w jego plecy, ale gdy rozglądał się, nie widział niczego. Gdy do celu pozostawał względnie niedługi kawałek drogi, koło czterystu metrów, napotkali truchło połyska. Zwierzę definitywnie nie było ofiarą żadnego mutanta, a tym bardziej choroby, bo w jego łbie zionęła wielka dziura, a do tego Chłystek wyciągnął z niej spory kawał żelaza, który kiedyś zapewne był muszkietową kulą. Czy przywódca grupy zarządzi cokolwiek w związku z tym znaleziskiem czy pójdzie dalej?
-
Polecił reszcie rozstawić się wokół i mieć oczy dookoła głowy, a sam przyjrzał się trupowi, próbując ocenić, kiedy zwierzę zostało zabite. Nie ma sensu przerywać marszu, jeśli mutant leży tu od kilku dobrych dni.
-
Dzieciożerca
W takim razie przerwa była słuszna, bo badając zwierzę, Rdzawy Renegat przekonał się, że nie mogło zostać zabite więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później. Świadczyła o tym między innymi wciąż nie zaschnięta krew w ranie, a także sam fakt tego, że padlinożercy niemalże jeszcze nie tknęli truchła.
-
//“więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później.” To kiedy w końcu?//
-
//
“nie […] więcej niż najwyżej dwie-trzy godziny temu, a może nawet później.”Zwierzę zostało zabite maksymalnie dwie do trzech godzin temu albo jeszcze później, może nawet tylko godzinę temu.
// -
To już komplikowało sprawę, nawet bardzo, ale w końcu oni, bandyci z powierzchni, lepiej znali to miejsce niż banda frajerów z podziemi, więc nie ma sensu przerywać misji. Wzmógł jedynie swą czujność, polecił to samo reszcie, i ruszył dalej, ale tym razem okrężną drogą. Co prawda dłuższą, ale w tym wypadku bezpieczniejszą, bo mniejsze szanse, że ktoś ich tam dostrzeże.
-
Dzieciożerca
Ostrożności nigdy nie za wiele. Kwadrans później dotarli do rzeczonego bloku, w którym ostatnimi czasy często było widać pewnego Łazika, cały czas wchodzącego do budynku i wychodzącego w tylko sobie znanym kierunku. Dzięki obraniu okrężnej drogi zwyrodnialcy znaleźli się na jego tyłach i zauważyli nieduży otwór wybity w ścianie klatki schodowej. Ktoś ewidentnie chciał go zakamuflować i wyszło mu to nawet nieźle, wątpliwe czy grupa dostrzegłaby dziurę bez bystrego oka Chłystka. Można wykorzystać go do wejścia do wnętrza lub użyć frontowej framugi.