Więzienie Kolonialne
-
// Już. //
-
Potrzebował chwili, żeby się otrząsnąć, a później schował broń do kabury i podszedł do drzwi, które zamknął od środka.
- Nieważne kim jestem, póki co wolę, żeby chociaż moja tożsamość pozostała anonimowa, choć twarz raczej poznasz. - powiedział, siadając naprzeciw Ciebie, na miejscu, które zajmował naczelnik. - Z Jimmy’m znam i przyjaźnię się od dawna, ale w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, gdy ja wolałem służyć prawu z gwiazdką przy piersi, on niekoniecznie. Nie zrozum mnie źle, dalej mam zamiar być stróżem prawa, o ile nie wpadnę jako zdrajca, który ułatwił Wam ucieczkę, ale nie mam oporów przed pomaganiem Tobie i reszcie. Tak się składa, że z Szeryfa Browna chuj nie Szeryf, naczelnik też taki porządny nie jest… O Tobie nie wiem wiele, ale nie wątpię, że za partyzantkę przeciwko Magruderowi tamtym należy się medal, a nie więzienie i stryczek, także pomogę Wam ich wydostać i zrobię, co się da, żeby ułatwić Wam potem ucieczkę. Jasne? Kiwnij głową, jeśli nie planujesz zrobić niczego głupiego, to zdejmę Ci knebel. -
Szybko i dosadnie kiwnęła głową, bo raz, że miała już serdecznie dość knebla, a dwa, że po tym co zrobiła wmieszanemu w akcję strażnikowi nawet nie myślała o dalszym sprawianiu mu trudności.
-
Chwilę męczył się z rozwiązaniem wszystkich pasków z tyłu głowy, ale w końcu mu się udało, i rzucił noszące ślady Twoich zębów wędzidło na biurko naczelnika.
- Po co akurat coś takiego? No i ta rozpięta koszula? Cyckami na wierzchu chcesz odwrócić uwagę strażników? - zapytał i parsknął śmiechem. -
Pierwsze co zrobiła Jannet po wyjęciu knebla z ust to splunęła w kąt pokoju, by pozbyć się z ust śliny o smaku węzidła. Po drugi, wszelki opór przed tym gościem zniknął u niej w momencie, gdy ten skończył gadać, a ona sama zburaczała. Mimo tego postarała się zachować zimną głowę, co nie przychodziło jej łatwo.
— Naprawdę nie masz teraz większych problemów niż moje cycki? Musimy się uwijać, jak nie chcesz jutro dyndać na pętli. — Odpowiedziała srogo. -
- Nooo… Są dość spore, fakt. - przyznał i po chwili odchrząknął. - Te problemy, w sensie. No i ta, trzeba się zbierać. Ale plan uległ zmianie, bo i wcześniej nie wiedzieliśmy o tym, jakie zamiary ma wobec Ciebie naczelnik, a zdążył się już Jimmy’emu ze wszystkiego wygadać.
-
// //
— Nie tylko jemu. — Mruknęła, po czym szybko dodała. — W takim razie co robimy i po co znowu związałeś mi dłonie?
-
- To część planu, ale miałem zrobić to później. Miałem, ale rzuciłaś we mnie cholernym scyzorykiem, więc uznałem, że tak będzie lepiej, nie chciałem zginąć tylko dlatego, że próbowałem pomóc Tobie i reszcie, do tego przez Ciebie. No i tak, to część planu. Naczelnik chce Cię widzieć w osobnej celi, a kufer kazał oddać Starowi, także oryginalny plan wziął w łeb. Dlatego zadbam o to, żeby wrócił do Jimmy’ego, ale bez zawartości, którą ukryję. Ty w tym czasie trafisz do swojej celi, związana i zakneblowana, a Jimmy i David, czy jak on się tam nazywa, odwrócą uwagę strażników, żeby zebrać ich z dala od celi Twojej i Twoich kumpli. Wtedy ja podrzucę Ci całą broń i kluczyk, uwolnisz się, uzbroisz i pójdziesz uwolnić swoich kumpli, do celi których wskażę Ci drogę.
-
— Kumam. — Kiwnęła głową. — Tylko nie zapomnij mi podrzucić jakiegoś ostrza do celi, muszę mieć jak się rozwiązać. I zwiąż mi nogi, Naczelnik nie może się zorientować co tu zaszło.
Plan rzeczywiście rysował się dobrze, w opinii Jannet nawet lepiej od poprzedniego. Będzie startowała z punktu bliższego partyzantom, a im mniej skradania się po więzieniu, tym lepiej. -
- Jeśli nie będzie nic w kufrze to oddam Ci ten zasrany scyzoryk. Nóg nie muszę Ci związać, naczelnik jasno powiedział, że mam Cię zaprowadzić do celi, chyba domyślił się, że sam bym Cię tam nie zaniósł w tym kufrze, a nie chciałem brać nikogo do pomocy z oczywistych względów. Coś jeszcze?
-
Otworzyła usta, by poprosić go o zapięcie jej koszuli, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Raz, że teraz to zbędne, dwa że więcej lub mniej upokorzenia nie zrobi dla Jannet większej różnicy, a trzy, że ten mógłby potraktować jej prośbę niekoniecznie tak, jakby tego oczekiwała.
— Wszystko. — Kiwnęła głową. — Zabierajmy się stąd. -
- Uważnie przyglądaj się wszystkim posiłkom, przysłanym przedmiotom czy czemukolwiek, co dostaniesz do celi, jeśli coś zmieni się w planach, to właśnie tak dostaniesz niewielką wiadomość z instrukcjami. Jestem pewien, że Jimmy już tak obrobił naczelnika, że ten dał mu nie tylko zapłatę, ale i pozwolił im zostać jakiś czas, aby odpoczęli i najedli się do syta, tak jak ich konie. To oznacza, że całą akcję możemy zacząć równie dobrze za kilka godzin albo nawet następnego dnia. - wyjaśnił jeszcze i ponownie wziął do rąk rzucone wcześniej na biurko wędzidło, które przystawił Ci do ust.
-
— Kumam. — Powiedziała i zacisnęła zęby na węzidle. — Mfiejmy szo sza schobą. — Dokończyła, ale jej słowa zostały zniekształcone przez knebel.
Po tym posłusznie dała się poprowadzić strażnikowi od siedmiu boleści do celi, nie chcąc przedłużać całego procesu. Im szybciej stąd wyjdą, tym lepiej. -
Nim wyszliście, mężczyzna zadbał jeszcze o to, aby zadana scyzorykiem rana i prowizoryczny opatrunek nie rzucały się za bardzo w oczy oraz schował do kufra przecięte sznury i szmatę, którą zawiązywano Ci oczy. No i rzecz jasna zacisnął z tyłu Twojej głowy paski wędzidła. Na koniec schował scyzoryk do kieszeni i zamknął kufer, a Ciebie wyprowadził z pomieszczenia z lufą rewolweru przy plecach. Podczas przejścia do celi musiałaś znosić różnorakie okrzyki tak strażników, jak i osadzonych, ale w końcu dotarłaś do swojej celi, niewielkiej i pozbawionej wygód, jak wszystkie inne tutaj, ale przynajmniej była jednoosobowa. Strażnik mrugnął do Ciebie okiem i zamknął za sobą drzwi, chowając klucze do kieszeni i odchodząc.
-
Dobrze, do tego momentu poszło “gładko”, choć Jannet o wiele bardziej wolałaby nie mieć na rękach więzów, a w ustach knebla. Rozejrzała się po celi. Był tu jakiś ostry kąt, na którym mogłaby je przeciąć?
-
Nie było tu absolutnie nic, co ułatwiłoby więźniom ucieczkę czy okaleczenie się (bo to mogło być przepustką do lazaretu w więzieniu lub lekarza poza nim, skąd łatwiej uciec), ale to nawet dobrze, że nie miałaś jak spełnić tego planu, bo miałaś przeczucie, że gdyby naczelnik chciał, abyś nie była związana i zakneblowana podczas pobytu w celi, to przekazałby to strażnikowi. Jednak tak się nie stało, a on raczej nie pominąłby tego, skoro mogłoby to o wiele ułatwić całą akcję. Tak czy siak, lepiej chyba nie kombinować, nawet jeśli pozbędziesz się więzów za wcześnie, to tuż przed akcją możesz zostać o wiele dokładniej związana, przez co nijak uciekniesz ani nie ułatwisz ucieczki reszcie.
-
Właściwie racja… Teraz pozostało jej jedynie poczekać na działania z strony przyjaciela Jimmiego. Oby okazał się szybszy niż Naczelnik i jej matka z ojcem, ostatnim, czego Jannet teraz chciała było spotkanie z nimi.
Korzystając z tego, że jej nogi były wolne, ułożyła się (w miarę możliwości) wygodnie w celi i postarała zdrzemnąć, by odzyskać nieco sił po niezbyt komfortowej podróży. -
Z tego co mówił sam naczelnik, o ile była to prawda, to list do rodziców wyśle dopiero dziś wieczorem, a zależenie od tego, czy użyje gołębia lub gońca, zajmie to najpewniej kilka dni, nawet jeśli wiadomość będzie gnać, ile się da, w obie strony. Mógł też wysłać telegram, to na pewno przyspieszy cały proces, ale i tak nie masz co się tym aż tak martwić, Jimmy i reszta zapewne zaczną akcję tak szybko, jak tylko się da.
Ciężko raczej spać z więzami na rękach i kneblem w ustach, ale już tak do tego przywykłaś, że nie zrobiło to aż tak dużej różnicy, jeśli dodać do tego też zmęczenie. Obudziłaś się później, zapewne po kilku godzinach, sądząc po tym, jak bardzo zdrętwiały Ci dłonie i szczęka, a obudziło Cię stukanie strażnika drewnianą pałką o kraty celi, choć dość szybko po tym odszedł, więc nie był to pewnie ten, który był wtajemniczony w cały plan. -
Nie, ale pamiętając słowa strażnika lewusa, i tak niechętnie zsunęła się z pryczy i obrzuciła wzrokiem okolicę krat. A nóż zostawił jakąś wiadomość?
-
Niestety nie, najwidoczniej była to tylko typowa dla strażników złośliwość, gdy nie mogli sobie odpuścić obudzenia śpiącego w dzień więźnia.