Nizina Devon
-
- W takim razie wybrał odpowiednie miejsce do życia. Ta nizina wydaje się niemal pusta.
-
-Oooh.- Eva oderwała wzrok od zielonego krajobrazu. -Nie chciałeś wrócić? Do świata?-
-
//Khem
-
//Patryś pij syrop na kaszel
gula
— Właściwie to ja je wybrałam. On chciał się wynieść z Krainy. Żebyśmy mieli bliżej do dzieci.vapuś
— Tu jest całkiem przyjemnie. Teraz ciężko byłoby mi wrócić.
Obejrzał się na dziewczynkę, zapatrzoną w krajobraz.
— Nie wydaje mi się, żeby mogła przywyknąć do normalnego życia — rzucił ciszej. -
- O, czyli też jesteście z… - powstrzymał się przed użyciem stwierdzenia “prawdziwy świat”. W końcu czym w zasadzie jest prawdziwy świat, i jak zdefiniować co jest prawdziwe, a co nie. - … ze świata po drugiej stronie obrazu?
-
— Ja jestem. On… z jeszcze innej strony. Długa historia. Ale mam za to inne pytanie. Mówisz o tym obrazie z czterema damami dworu?
-
- Tak, właśnie tym. Znalazłem go w magazynie galerii sztuki, jak katalogowałem płótna. Dość powiedzieć że nie powinno go tam być.
-
— Ciekawe. Sądziłam, że pewien człowiek powiesi go sobie w swojej rezydencji na wyspach.
-
- Też nie ma pojęcia skąd tam się wziął. Ale taka jest chyba natura magicznych przedmiotów.
-
Patrycja zalała herbaty i dała je im.
— Hm, gdzieś powinnam mieć ciasteczka, zaraz je znajdę. -
Napił się niewielkiego łyka z filiżanki.
-
Herbata była całkiem niezła. Patrycja przyniosła talerz herbatników i postawiła na stoliku.
— Czyli interesujesz się obrazami? -
- Tak, obrazami i sztuką ogólnie. Jestem asystentem kustosza w Bakehouse Art Complex. Sztuka to moje hobby i sposób na życie.
-
— Ostatni, który interesował się sztuką, gwizdnął wspomniany obraz z galerii. Dobrze wiedzieć, że teraz jest trochę lepiej.
-
- Tak, też się cieszę. - uśmiechnął się po czym zatopił ten uśmiech w herbacie.
-
Evan siedział cicho przez ten czas, jednak w końcu zagadał do Patrycji o ziołach.
— Jakich ci potrzeba? Na apetyt? Na ból głowy? Czy może na męskie sprawy?
Patrycja uśmiechnęła się, widząc jak Evan na moment się zakrztusił. -
Odwrócił wzrok, dalej popijając herbatkę.
-
— Chciałem jakąś melisę, czy rumianek. Albo coś na sen.
Patrycja powyciągała jakieś woreczki i związała je razem. LJ usłyszał odgłos, jakby ktoś przyjechał rowerem. -
- Chyba ktoś przyjechał. - skomentował i spojrzał się w kierunku drzwi.
-
Do sklepu wszedł wysoki facet o nieco bladej cerze. Zdjął z głowy kapelusz. Gdy obrócił się do LJa, warkocz jego ciemnych włosów na moment poderwał się w powietrze. Uśmiechnął i kiwnął głową. Odezwał się dopiero, gdy pocałował Patrycję na powitanie.
— Dzień dobry. Miło poznać.