Milan
- 
- No nic, ich strata nasz zysk. - schował karty do portfela - Jak sądzisz, znajdą się w mieście jeszcze jakieś karty? 
- 
— W sumie nie pytałem. Byłem zbyt wkurzony na tego kolesia. 
 Wzdrygnął się, jakby stało się coś, o czym nie wspomniał.
- 
Zastanowił się przez chwilę. 
 - Chcesz o tym pogadać, czy coś?
- 
Wziął większy łyk piwa. 
 — Ogólnie z tego co zrozumiałem, to oni są razem. Dwa popierdoleńce. No i tamten nożownik okazał się jakimś psychologiem czy kimś. Zaczął snuć teorie na mój i twój temat…
- 
- Zły psycholog to najgorszy rodzaj złoczyńcy. Zawsze mieszają ci w głowie jakimiś dziwnymi teoriami i gadaninami. - stwierdził. Wolał raczej nie poznawać tych “teorii” 
- 
— To dokąd teraz? Ja nie bardzo jestem w nastroju na decydowanie. 
- 
- Sprawdzimy czy w mieście jest jeszcze ktoś z kartami, a potem… - wyjął z płaszcza swoją mapę by potwierdzić cel swojej wędrówki - Do Colder. 
- 
— Okej. Chcesz? 
 Sięgnął w jego stronę z butelką.
- 
- Pewnie. - wziął butelkę i napił się z niej 
- 
Piwo było całkiem niezłe, jednak nie zostało go za dużo. Likho uśmiechnął się. 
 — To może zapytamy w barze? Przy okazji się napijemy…
- 
- Pewnie. Prowadź. - odpowiedział z uśmiechem 
- 
Likho szedł zdecydowanie raźniej, pewnie odzyskał większość sił. Do baru, dość o tej porze pustego, dotarli chwilę później. Barman spoglądał na nich z zaintrygowaniem. 
- 
- Dwa piwa, dla mnie i kolegi. - powiedział do barmana kiedy siadał przy ladzie 
- 
Od razu je dostali. Barman przyjął zamówienie od jakiegoś chłopaka i pomału miksował drinka. 
 — To o was co chwila gadają?
- 
- Zależy co gadają. - odparł zaintrygowany 
- 
— O tym, że biliście się z tymi dwoma kretynami. 
- 
- A, to akurat prawda. Tylko że to oni zaczęli. 
- 
— To miasto ma niezłe problemy. Co jakiś czas tacy jak oni zrywają się z Riv i zaczynają tu grasować. 
- 
- Myślałem że jeśli ktoś stamtąd ucieka to raczej kieruje się w dół rzeki. Czy te największe miasta nie są właśnie nad morzem? 
- 
— Ucieczka do Sybil to gorsze niż samobójstwo. 
 

