Milan
-
— Chyba się znajdzie. Zapytam.
Do restauracji z zewnątrz wszedł jakiś okularnik. Wyglądał na dość zdenerwowanego. Kelnerka wyszła i jakiś czas później wróciła z kawą. -
Popijał ją powoli obserwując okularnika. Wydał się postacią na tyle interesującą, że chyba aż wartą obserwacji.
-
Wyglądał za okno co chwila, jakby czegoś się bał. Drżał. Poprosił o espresso i wypił je niemal jednym haustem, chyba nie bacząc na temperaturę.
-
Dziwny człowiek, pomyślał. Zastanawiał się czego mógłby się bać. I przy okazji kiedy dostanie swojego omleta.
-
Dostał go w końcu. Facet wspomniał coś o jakimś niebezpieczeństwie nad rzeką kelnerce i poprosił o jeszcze jedną kawę.
-
Cóż, teraz był pewien że to może zainteresować. Wziął talerz ze sztućcami i kubek z kawą i odrobinę chamsko dosiadł się do mężczyzny.
- Dobry. Tu wolne? - I nie czekając na odpowiedź usiadł -
Mężczyzna poprawił okulary i przeczesał włosy. Popatrzył przez dłuższą chwilę na LJa, marszcząc nos.
— Czegoś pan potrzebuje? -
- To raczej czego pan potrzebuje. - zjadł kawałek omleta. Jak smakował? - A jak dla mnie potrzebuje się pan wygadać na temat czegoś niepokojącego co pan zobaczył. Tak między nami, kofeina to fatalny lek na nerwy.
-
— Takie życie. Jestem kompletnie przerażony. Nad rzeką, w jednym opuszczonym budynku mnie i mojego kompana napadł jakiś koleś. Niestety, mój towarzysz chyba nie przeżył. Teraz cały czas mam wrażenie, że tamten koleś dyszy mi tuż za plecami.
-
- Smutne sprawa. Dobrze żeby ktoś się tym zajął, nie sądzisz? Może nawet ocalił twojego przyjaciela.
-
— Przydało by się, ale wątpię, by ktoś chciał mi pomóc. Duchy to jedno, ale w mordercę ludziom trudniej uwierzyć.
-
- Trudniej ludziom uwierzyć w mordercę niż ducha? - zapytał zdziwiony - Faktycznie dziwne miasto. Ale chodziło mi o to że ja i mój kumpel możemy to zbadać.
-
— Znaczy… do duchów ludzie się przyzwyczaili i ktoś nawet stwierdził, że na pewno mój kompan też był duchem i wszystko mi się przywidziało.
Likho chyba usłyszał waszą rozmowę bo podszedł. Okularnik uśmiechnął się słabo.
— Dziękuję. Jestem Ethan. -
- Ja jestem L.J. a to jest Likho. - powiedział - Powiedz mi coś więcej o tym co zaszło.
-
— Podróżujemy od miasta do miasta. Zatrzymaliśmy się w tym hotelu, ale z pobliskiego magazynu dochodziły dziwne odgłosy, które obudziły mojego przyjaciela. On bardzo płytko śpi. Poszliśmy to sprawdzić.
Znów upił kawy.
— Drzwi się za nami zatrzasnęły i ktoś rzucił nożem nam niemal pod nogi. Gdyby nie była to betonowa podłoga, to nóż pewno wbiłby się mocno w nią. Albo w nas. -
- Mów dalej. - napił się kawy i spojrzał się na Likho by zobaczyć co on o tym sądzi.
-
Likho usiadł i patrzył troszkę podejrzliwie na Ethana, który chyba poczuł się pewniej przez to, że miał słuchaczy.
— Mój przyjaciel oczywiście od razu chciał sięgnąć po nóż. Próbowałem go odciągnąć i wtedy kolejny nóż już go dosięgnął. Gdy go zacząłem ciągnąć, to jeszcze tamten zaczął strzelać. Nie miałem siły go wyciągnąć i po prostu wybiegłem. -
- Nie widziałeś napastnika? Coś słyszałeś może?
-
— Jakiś śmiech. Koleś chyba ze mnie kpił. Tak bardzo żałuję, że uciekłem…
-
- Sprawdzimy to, prawda Likho? - zapytał leszego i od razu zwrócił się w kierunku okularnika - A przy okazji, wiesz kto w okolicy może mieć Karty?