Milan
- 
Cóż, teraz był pewien że to może zainteresować. Wziął talerz ze sztućcami i kubek z kawą i odrobinę chamsko dosiadł się do mężczyzny. 
 - Dobry. Tu wolne? - I nie czekając na odpowiedź usiadł
- 
Mężczyzna poprawił okulary i przeczesał włosy. Popatrzył przez dłuższą chwilę na LJa, marszcząc nos. 
 — Czegoś pan potrzebuje?
- 
- To raczej czego pan potrzebuje. - zjadł kawałek omleta. Jak smakował? - A jak dla mnie potrzebuje się pan wygadać na temat czegoś niepokojącego co pan zobaczył. Tak między nami, kofeina to fatalny lek na nerwy. 
- 
— Takie życie. Jestem kompletnie przerażony. Nad rzeką, w jednym opuszczonym budynku mnie i mojego kompana napadł jakiś koleś. Niestety, mój towarzysz chyba nie przeżył. Teraz cały czas mam wrażenie, że tamten koleś dyszy mi tuż za plecami. 
- 
- Smutne sprawa. Dobrze żeby ktoś się tym zajął, nie sądzisz? Może nawet ocalił twojego przyjaciela. 
- 
— Przydało by się, ale wątpię, by ktoś chciał mi pomóc. Duchy to jedno, ale w mordercę ludziom trudniej uwierzyć. 
- 
- Trudniej ludziom uwierzyć w mordercę niż ducha? - zapytał zdziwiony - Faktycznie dziwne miasto. Ale chodziło mi o to że ja i mój kumpel możemy to zbadać. 
- 
— Znaczy… do duchów ludzie się przyzwyczaili i ktoś nawet stwierdził, że na pewno mój kompan też był duchem i wszystko mi się przywidziało. 
 Likho chyba usłyszał waszą rozmowę bo podszedł. Okularnik uśmiechnął się słabo.
 — Dziękuję. Jestem Ethan.
- 
- Ja jestem L.J. a to jest Likho. - powiedział - Powiedz mi coś więcej o tym co zaszło. 
- 
— Podróżujemy od miasta do miasta. Zatrzymaliśmy się w tym hotelu, ale z pobliskiego magazynu dochodziły dziwne odgłosy, które obudziły mojego przyjaciela. On bardzo płytko śpi. Poszliśmy to sprawdzić. 
 Znów upił kawy.
 — Drzwi się za nami zatrzasnęły i ktoś rzucił nożem nam niemal pod nogi. Gdyby nie była to betonowa podłoga, to nóż pewno wbiłby się mocno w nią. Albo w nas.
- 
- Mów dalej. - napił się kawy i spojrzał się na Likho by zobaczyć co on o tym sądzi. 
- 
Likho usiadł i patrzył troszkę podejrzliwie na Ethana, który chyba poczuł się pewniej przez to, że miał słuchaczy. 
 — Mój przyjaciel oczywiście od razu chciał sięgnąć po nóż. Próbowałem go odciągnąć i wtedy kolejny nóż już go dosięgnął. Gdy go zacząłem ciągnąć, to jeszcze tamten zaczął strzelać. Nie miałem siły go wyciągnąć i po prostu wybiegłem.
- 
- Nie widziałeś napastnika? Coś słyszałeś może? 
- 
— Jakiś śmiech. Koleś chyba ze mnie kpił. Tak bardzo żałuję, że uciekłem… 
- 
- Sprawdzimy to, prawda Likho? - zapytał leszego i od razu zwrócił się w kierunku okularnika - A przy okazji, wiesz kto w okolicy może mieć Karty? 
- 
— Ktoś na pewno. Ale zapomniałem, jak się ta osoba nazywa. Chyba przez te nerwy. 
- 
Westchnął 
 - No nic, zjemy i pójdziemy to zbadać. A ty spróbuj się trochę uspokoić. I może zamiast espresso spróbuj herbaty, albo nawet melisy.
- 
Uśmiechnął się słabo. 
 — Zobaczę.
 Podniósł się i poszedł do lady.
 — Coś mi tu śmierdzi — rzucił Likho.
- 
- Tak, gość chyba wystraszył się bardziej niż mówił. - napił się kawy 
- 
— Ja już się najadłem, więc powiedz, jak będziesz gotowy. 
 

