Ervell
-
- Sam dopiero mówiłeś że mamy się upodlić.
-
//rzuć łatwy na morfologię, jak spierdolisz to wystarczą ci dwie szklanki
-
//Ależ to byłby wstyd
-
LJ całkiem szybko poczuł się rozluźniony i przeszczesliwy. Miał jednak wrażenie, że po kolejnej szklance definitywnie urwie mu się film. Likho pozwolił sobie na jeszcze jedną szklankę.
— No, to na pohybel. -
- Ech, może głupim pomysłem było pić na pusty żołądek… - stwierdził po czym nadwyraz ostrożnie chwycił drugą szklankę - Na pohybel! - zakrzyknął, przybił toast z kompanem i wypił wszystko na raz.
-
//a punkcik w co?
Kiedy obudził się rano, napierdalało go całe ciało. Nie był przekonany gdzie jest. W głowie miał pustkę, przypominał sobie z grubsza moment, gdy po kolejnym toaście odkładał szklankę na stół. Czuł zapach świeżych grzybów.
-
Z wielkim trudem podsadził się na ramionach, walcząc z przeraźliwym kacem. Rozejrzał się dookoła.
//W morfologię, bo coś często jej używam
-
Leżał w mchu. Nie miał na sobie spodni, a na rękach miał fioletowe plamy. Spostrzegł Likho nie tak daleko od niego. Leżał sobie na brzegu rzeki z głową w wodzie.
-
Wstał na tyle ile pozwalały mu zbolałe mięśnie i ruszył czym prędzej ocalić kompana
-
Likho najwyraźniej niewiele sobie z tego zrobił. Gdy LJ go wyciągnął, ten popatrzył się na niego zmęczonymi oczyma i walnął się na mech.
— Jeszcze pięć minut, mamo. -
- Topiłeś się kretynie. - spróbował mu to uświadomić i położył się obok niego
-
— Jestem jak ryba. Zdrów i równie tłuściutki. A co u ciebie?
-
- Zajebiście… - rzucił raczej sarkastycznie, walcząc z kacem i usiłując sobie przypomnieć wydarzenie z zeszłej nocy
-
— Ładnie mi było w tej sukience, nie wiem na co oni narzekali.
-
- Nie mam najmniejszego pojęcia o czym mówisz. - skomentował - Wiesz może gdzie są moje spodnie?
-
— U Caer. Nie wiem co z nimi robi, ale tam powinny być.
Otrzepał się z wody i złapał za głowę.
— Nigdy więcej. -
- Oj nie, nigdy więcej. - przytaknął kompanowi. Poleżał jeszcze chwilę, próbując odzyskać część myśli po czym wstał niezdarnie. - Zaprowadzisz mnie do niej?
-
Pokiwał się nieco, po czym podniósł się z mchu.
— Chyba jednak już nie będę zwracał. Możemy iść. -
Pomógł mu wstać na tyle ile mógł i udał się za nim do domu elfki.
-
Podreptali na miejsce. Caer miała dość głośno włączoną muzykę i zamiatała.