Ervell
-
Co tu dużo powiedzieć, był nieco zaskoczony obrotem sytuacji. Myślał że po prostu oddadzą mu spodnie i każą spadać. Odpowiedział na pocałunek elfki, ale nie do końca był pewien co ma teraz robić.
-
Przygryzła jego wargę i spojrzała w oczy. Początkowo orientował się, że to ręce Likho pokierowały jego własne na ciało elfki, podczas gdy ona sama go obmacywała. Ale potem te ręce zaczęły się zmieniać i gdy któraś z nich wylądowała w jego gatkach, nie był już pewien, do kogo należała.
-
Wolał cieszyć się z samego dotyku, niż zastanawiać się od kogo pochodzi. Zaczął całować elfkę po szyi, jedną rękę wsuwając jej pod bluzkę, a drugą w spodnie
-
Nim się obejrzał, wylądowali na rozłożonej niedaleko kanapie, i to całą trójką. LJ nie potrafił stwierdzić, czy oni we dwoje się umówili na takie tempo, by on nie mógł zgłosić sprzeciwu. Może tak było, może nie. Ważne było to, że obydwoje wiedzieli, jak się za LJa zabrać. I nie omieszkali z tej wiedzy skorzystać. Nieco później leżeli razem, LJ na środku z wtuloną w niego Caer, a Likho obok niego zziajany leżał na brzuchu.
— Muszę ci przyznać, Caer — zaczął leszy, patrząc się na LJa — że gust to ty masz dobry. -
- To było… - zastanowił się jak dobrać słowa, gładząc ciało Caer - fascynujące. No i faktycznie, nie mam już kaca.
-
Zaśmiała się.
— Wydaje mi się, że z taką łepetyną jak Twoja to większość twoich pomysłów musi prowadzić do fascynujących wniosków.
No tak, jego pomysł. Czy LJ wierzył sam sobie w tej sprawie? -
L.J. nie wiedział już w co ma wierzyć. Leżał tak po prostu ciesząc się ponętnym ciałem elfki i myślał o życiu
-
Caer gładziła też jego ciało i patrzyła na niego z uśmiechem. Likho za to sięgnął po koc, przykrył się, z bralu poduszki oparł się głową o ramię LJa i zdrzemnął się jeszcze.
-
W takim wypadku nie pozostało mu nic innego, jak czekać aż któreś z nich postanowi go uwolnić, by mógł kontynuować swoją przygodę.
-
— Chyba będziesz musiał go obudzić.
Caer podniosła się i pocałowała go w policzek.
— Chcesz kawy? — rzuciła, przeciągając się. -
- Pewnie. - stwierdził, obserwując jak się przeciąga. Zaczął przesuwać się powoli w bok kanapy, trzymając głowę leszego tak, by go nie obudzić.
-
Caer była u siebie, nie przejmowała się więc tym, żeby się ubrać. Udało mu się pozbyć leszego z ramienia.
-
Skoro był już wolny, postanowił się ubrać. Miał nadzieje przede wszystkim odnaleźć swoje spodnie.
-
Odnalazł je bez problemu. Czyściutkie i ładnie złożone, żeby się nie pogniotły.
-
Włożył je, a potem zajrzał do swojego portfela. Ciekawiło go czy nie zgubił żadnej karty, lub czy żadnej przez przypadek nie zyskał.
-
Wyglądało na to, że wyszedł na zero. Nic się nie zmieniło. Tymczasem zobaczył, że Likho wstał i powlókł się do łazienki.
-
Usiadł więc przy stole, czekając na kawę. Od czasu do czasu zerkając na Caer.
-
— Co tam u Kamy? Widujecie się w ogóle?
-
- Od czasu do czasu wpadam do nich. Dobrze się ze sobą bawią, wydają się zadowoleni.
-
Podała mu kubek z kawą.
— Cieszy mnie to. Ostatnio dużo moich znajomych się wynosi z Krainy, a tam to ciężko z nimi utrzymać kontakt. Twój ojciec to naprawdę sympatyczny człowiek, ale trochę jednak się o nich martwiłam.