Ervell
-
Przebiegła palcami po jego nodze i zmrużyła oczy.
— Mogę cię zaprowadzić pod zimny prysznic, co ty na to? -
- To zależy, przyłączysz się~?
-
Zdjęła rękę z jego nogi i podciągnęła się.
— Bardzo chętnie, skarbie.
Wstała na równe nogi i wyciągnęła rękę do niego. -
Podał jej rękę, ale przez grzeczność bo wstał o własnych siłach. Znów spojrzał na piękne ciało dziewczyny, po czym przypomniała mu się wróżba jakiej udzielił mu mistrz cyrku z Donii. Dyskretnie sprawdził czy dalej ma swoją opaskę, a jeśli tak, to postarał się jej jak najbardziej pilnować.
-
Podobała mu się. Nieco od niego wyższa. Pociągnęła go za sobą do prysznicy. Tam dla odmiany nie było nikogo.
— Rumienisz jak licealista, choć na niego nie wyglądasz. -
-- Taka już moja natura. Nie mogę się powstrzymać, gdy widzę tak piękną dziewczynę… - zbliżył się do dziewczyny
-
— Cieszę się, bardzo się cieszę.
Objęła go. Jej ręce były zimne i mokre.
— Ty też jesteś niczego sobie. -
-- Dziękuje…~ również objął ją w biodrach i spojrzał się jej głęboko w oczy.
-
Elfka ośmieliła się i pocałowała go. Czuł, że wiedziała co robi. Jej ręce za to nieco zjechały w dół jego pleców.
-
Naturalnie odpowiedział jej pocałunkiem. Potem kolejnym i kolejnym. Zbliżył się z nią do brzegu prysznica i przyparł ją do ściany.
-
Przypadkiem wcisnęli ten taki ścienny guzik od prysznica. Polała się na nich woda, a elfka bez wahania wsunęła ręce w jego gatki.
//planujesz się jeszcze zastanawiać czy już nie?
-
Syknął kiedy woda uderzyła jego plecy i westchnął kiedy poczuł dotyk dziewczyny. Zjechał dłońmi na biodra dziewczyny by spróbować zsunąć dolną część jej bikini.
//A nad czym się tu zastanawiać?
-
Dziewczyna, której imienia nawet nie znał była całkiem wytrwała. Wybrali dobre miejsce, żeby w przerwach między uniesieniami się ochłodzić. Mogła minąć godzina, nim obydwoje mieli dosyć. LJ przypomniał sobie, że przecież się z kimś umówił. Aż dziwne, że nikt im nie przeszkodził. We dwoje wrócili do szatni, gdzie elfka zajęła się suszeniem włosów.
-
- Tak przy okazji, jestem L. J. - powiedział do dziewczyny, otwierając swoją szafkę mając nadzieje że znajdzie tam już czyste rzeczy.
-
Wszystko na niego czekało. Nawet czyste gacie, które wyglądały na nowe.
— A od czego ten skrót? Czy to po prostu takie imię? -
Zaczął się powoli ubierać.
- Od Lawrence Junior. A jak ty masz na imię? -
Dziewczyna roześmiała się i odpowiedziała mu, ale akurat ktoś włączył suszarkę. Upsi. Potem ona sama wysuszyła włosy. Podeszła do niego.
— Jeszcze mi powiesz, że Norrys, co? -
Akurat skończył zapinać koszulę i już sięgał po marynarkę.
- Tak się składa że tak, Norrys. Czyżbyś znała mojego ojca? -
Przeczesała swoje włosy dłonią. Cmoknęła go w policzek.
— Pewnie. Kochasz się lepiej od niego. Tak w ogóle jestem Caer. Chyba nie słyszałeś. -
Jakkolwiek miły, nie był to komplement jaki chciał usłyszeć.
- Coś kojarzę. Wspomniał że byliście… znajomymi.