Elfi Las
-
Patryś
Kiwnął głową i popędził konia. Pojechali.
Szlaban opuścił się za nimi. Po paru minutach ledwo widać było Donię. W lesie było dość wilgotno i duszno. Ćwierkały ptaki, chrupały gałęzie pod kołami wozu.
— Pierwszy raz? -
- Po czym poznałeś?
-
— Zazwyczaj ci regularni idą z buta albo mają własny wóz. A tak poza tym to strzeliłem.
-
- No to trafiłeś w sam raz. Jadę do lasu pozbierać Karty od miejscowych.
-
— Jakoś trzeba przełamać lody. To chyba Kraina tak na nas działa. Plaga gadulstwa.
-
- Czy to źle? Jeśli nie jesteś pustelnikiem to jest to dość przydatne.
-
— Czasem się człowiek czuje jak niegrywalna postać.
-
- Wszyscy jesteśmy NPCetami w czyjejś historii i głównymi bohaterami swojej własnej.
-
— Słuszna uwaga. — Vince zaśmiał się. — Wydaje mi się, że w twojej historii musisz mieć powodzenie u kobiet.
-
- Ekhem. - odwrócił wzrok - Skąd ten pomysł.
-
Vince wyszczerzył zęby i poklepał się po szyi.
— Masz parę śladów. -
Spojrzał dół by spojrzeć na szyję i kołnierz. Czyżby niedokładnie się umył?
-
No cóż, są rzeczy których raczej nie da się zmyć. Muszą zejść same. Na przykład malinki.
-
Nieco zakłopotany pomasował się w szyję, z nadzieję że malinka szybciej zejdzie.
-
Vince dość szybko zmienił temat. Wspomniał, że wiezie alkohol do Ervell i nadmienił, że nie oferuje degustacji, choć LJ nie zdążył o to zapytać. Niespodziewanie usłyszeli dziwny odgłos. Coś jakby trzask.
-
Zapewne nie był to trzask gałęzi pod kołami wozu. Rozejrzał się wokół siebie w poszukiwaniu jego źródła.
-
Vince dość gwałtownie zatrzymał konia. W ostatniej chwili, bo po tym jedno drzewo obaliło się na drogę przed nimi.
-
- Uf, było blisko. - skomentował zaskoczony
-
— Zazwyczaj takie rzeczy się nie zdarzają. Pomożesz mi to przesunąć? Koń może przejdzie, ale z wozem będzie gorzej.
-
- Pewnie. - zsiadł z wozu i podszedł do drzewa od strony z której najłatwiej byłoby je zgarnąć z drogi.