Elfi Las
-
— Chyba nie mam wyboru. Próbowałem różnych rzeczy, ale jakoś w lesie mi się najbardziej podoba.
-
- To dobrze. Każdy powinien mieć pracę którą lubi
-
Likho nagle zatrzymał się. Sięgnął ręką do tyłu i zatrzymał LJa.
— Słyszę coś dziwnego. Poczekajmy chwilę. -
Oczywiście zatrzymał się. Postarał się usłyszeć i dostrzec zagrożenie o którym wspomniał Likho.
-
Po niedługim czasie z gęstwiny wyszedł ogromny czarny pies, a za nim gromadka nakrapainych na biało psiaków. Likho nadal się mie ruszał, dopóki znów nie zniknęły wszystkie w zieleni.
-
- Dzikie psy? - zapytał kiedy było już bezpiecznie - Spodziewałem się bardziej fantastycznej fauny.
-
— Nie należą do natywnej fauny. Z tego co mi wiadomo, pierwsze z nich były przemycane z Królestwa, a potem same zaczęły migrować tu i w rzeczne doliny.
-
- Wciąż, dziwnie zwykły widok.
-
— Jeśli pies na którym byłbyś w stanie jechać to dla ciebie mało, to nie wiem czego chcesz. Kikimory? Biesa? A może stadka utopców?
-
Zastanowił się przez chwilę. - No tak, w sumie tak. To by mi bardziej pasowało.
-
— To ci wypożyczę w Farii Wiedźmina. — Likho roześmiał się. — Zdarzają się tu magiczne istoty, ale wychodzą na ścieżkę o nieco późniejszych godzinach. Wiele z nich to stworzenia lunarne.
-
- Ja jednak daruje sobie chodzenie po lesie w nocy. - powiedział z lekkim chichotem.
-
— Słuszny wybór. Jeszcze byś znowu wpakował się w bagna.
-
- Raz mi się zdarzyło - pokręcił głową
-
— Załóżmy, że ci wierzę. Dokąd pójdziesz jak wyjdziesz z Lasu?
-
- Po tym jak już zgrane karty z okolicy? Chyba dalej na północ.
-
— No tak. W Milanie jest całkiem ładnie o tej porze roku.
-
- Mam nadzieję. Z resztą, i tak pewnie zwiedzę każdy kawałek krainy, prędzej czy później.
-
— Ja jeszcze wszędzie nie byłem. Dotarłem tu i jakoś mi się nie chciało. A jak jakieś dzieci zaczęły mi zostawiać ofiary to w ogóle zrobiło się fajnie.
-
Spojrzał się na leszego
- Jakie ofiary?