Elfi Las
-
Usłyszał muzykę dochodzącą z daleka.
-
- Słyszysz? - zapytał leszego i postarał odwrócić się w stronę muzyki.
-
— Dzieciaki pewno coś grają. Co, boisz się?
-
- Nie, tylko mogło mi na przykład zacząć odbijać czy coś i wole to zweryfikować - zażartował
-
— W sumie? Może ci już odpierdala?
-
- Tak, tak na prawdę jestem w śpiączce i to wszystko mi się sni. - pokręcił głową - Nie wiem jakim smutnym trzeba być człowiekiem, by takie denne teorie wymyślac.
-
— Sam zacząłeś.
-
- Tak tylko rzuciłem.
-
— Coś dużo tego rzucania ciekawymi rzeczami. Jesteś jak karabin.
-
Wzruszył ramionami - Ty to powiedziałeś.
-
— Ty się lepiej pilnuj po pijanemu, bo jak zaczniesz się do mnie podwalać…
Ruszył nieco szybciej i zaczął się śmiać, przez co LJ nie zrozumiał końcówki zdania. -
Pokręcił tylko głową i ruszył dalej za nim
-
— Znaczy wiesz — odwrócił się i ruszył tyłem dalej ścieżką. — ja nie miałbym nic przeciwko.
-
- Nic przeciwko czemu? - zapytał - Wybacz, nie dosłyszałem końcówki tego co mówiłeś.
-
Machnął ręką.
— Nieważne. Jesteśmy już całkiem blisko. -
Spojrzał się w kierunku jakim podążała ścieżka, mając nadzieje już zobaczyć miasto.
-
Była to raczej duża wieś niż miasto. Muzyka powoli robiła się głośniejsza.
Zmiana tematu -
Gulasz
Likho poprowadził go pomiędzy domki i w końcu wyszli z wioski. Nikt ich nie wolał.
— Chyba już mi lepiej.— Jestem za młody, żeby tak sobie życie marnować.
-
- To prawda. Wydaje się to być nieco za dużym zobowiązaniem. On w ogóle wie ile masz lat?
-
— Chyba to do niego nie dociera. Pamiętam, że za pierwszym razem zapierał się, że usłyszał dziesięciolecia zamiast lat. I chyba tak mu już zostało. W sumie troszkę go rozumiem. Zazwyczaj tacy jak ja są trochę starsi.