Elfi Las
-
Wzruszył ramionami - Ty to powiedziałeś.
-
— Ty się lepiej pilnuj po pijanemu, bo jak zaczniesz się do mnie podwalać…
Ruszył nieco szybciej i zaczął się śmiać, przez co LJ nie zrozumiał końcówki zdania. -
Pokręcił tylko głową i ruszył dalej za nim
-
— Znaczy wiesz — odwrócił się i ruszył tyłem dalej ścieżką. — ja nie miałbym nic przeciwko.
-
- Nic przeciwko czemu? - zapytał - Wybacz, nie dosłyszałem końcówki tego co mówiłeś.
-
Machnął ręką.
— Nieważne. Jesteśmy już całkiem blisko. -
Spojrzał się w kierunku jakim podążała ścieżka, mając nadzieje już zobaczyć miasto.
-
Była to raczej duża wieś niż miasto. Muzyka powoli robiła się głośniejsza.
Zmiana tematu -
Gulasz
Likho poprowadził go pomiędzy domki i w końcu wyszli z wioski. Nikt ich nie wolał.
— Chyba już mi lepiej.— Jestem za młody, żeby tak sobie życie marnować.
-
- To prawda. Wydaje się to być nieco za dużym zobowiązaniem. On w ogóle wie ile masz lat?
-
— Chyba to do niego nie dociera. Pamiętam, że za pierwszym razem zapierał się, że usłyszał dziesięciolecia zamiast lat. I chyba tak mu już zostało. W sumie troszkę go rozumiem. Zazwyczaj tacy jak ja są trochę starsi.
-
- Pewnie nigdy nie spotkał młodego leszego i zwyczajnie zrozumienie tego że nawet trzydziestki nie masz jest ponad nim.
-
— To trochę tak jak to, że nikt nigdy nie widział małego gołębia.
-
Wypuścił powietrze nosem. -Ta, dziwne… -
-
— W Krainie wszystko jest dziwne. W końcu też dość męczy.
-
- Ale chyba nie aż tak, skoro wciąż tu jesteś.
-
Chyba zignorował tę wypowiedź. Skupił się na lawirowaniu między drzewami. Las był dość gęsty. Likho zrywał gałęzie i obserwował co się dzieje.
-
Chodził oczywiście za nim, pozwalając leśnemu duchowi prowadzić się między drzewami
-
W pewnym momencie usłyszał jakiś hałas.
-
- Co to? - powiedział cicho do leszego, szukając źródła hałasu.