Donia
-
- Dzięki. - stwierdził i oddalił się, jedząc. Postanowił wrócić do właściwego miasta, do cyrku wróci później, gdy już wszyscy się obudzą
-
Dotarł po jakimś czasie pod dość rozebrany pomnik.
-
Przyjrzał mu się. Rozebrany oznaczał że był zdemontowany, czy osoba na nim przedstawiona była roznegliżowana?
-
Roznegliżowanemu pomnikowi z jakiegoś powodu brakowało przyrodzenia.
-
Ciekawe czemu, zastanowił się. Urąbał go ktoś zgorszony pokazywaniem takich rzeczy, jakiś dawny kochanek lub kochanka w akcie zemsty, czy sam zainteresowany, który poczuł się niesprawiedliwie potraktowany przez autora?
-
Któż by to wiedział? LJ zawsze może kogoś zapytać. O tej porze powoli miasto wstawało, widział w oddali kobiety wieszające pranie i mężczyzn nad jeziorem.
-
Stanął gdzieś z boku i spojrzał na swoją mapę. Czy czasem by dostać się do miast elfów nie trzeba było mieć pozwolenia? Postanowił poszukać i udać się do urzędu.
-
Po niedługim czasie trafił pod budynek. Akurat jakiś smukły elf otwierał drzwi.
-
- Dzień dobry. - powiedział do elfa, czekając aż ten otworzy drzwi.
-
— Dobry.
Otworzył drzwi na szeroko.
— W czym mogę pomóc? -
- Czy dobrze słyszałem że do wejścia do lasu elfów potrzebny jest glejt?
-
— Tak. Cieszę się, że raz na jakiś czas ktoś to akceptuje. Zaraz przyniosę papiery. Kawy?
-
- Z chęcią, tak. - odpowiedział urzędnikowi z uśmiechem.
-
Elf wszedł do środka i zadzwoniłem dzwonkiem. Następnie podreptał do otwartego aneksu kuchennego i wstawił wodę.
— Karciarz? -
Oczywiście poszedł za nim.
- Nie inaczej. -
— Ostatnimi czasy tylko wy się pchacie do lasu. Ciekawe dlaczego. Nie ma wielkiego ruchu… byłbym zobowiązany, gdybyś wziął udział w mojej małej ankiecie. Żeby zdobyć pozwolenie i tak odpowiadasz na pytania, więc oferuję ich po prostu kilka więcej.
-
- Pewnie, czemu nie. Szczególnie mi się nie śpieszy.
-
— Jestem Elvir. Twoje imię i nazwisko?
Elf wskazał na plakietkę, którą nie wiadomo kiedy przyczepił. -
- Lawrence Norrys Junior. - odpowiedział.
-
Elvir zapisał odpowiedź.
— Wiek? Narodowość?