Donia
-
Stanął gdzieś z boku i spojrzał na swoją mapę. Czy czasem by dostać się do miast elfów nie trzeba było mieć pozwolenia? Postanowił poszukać i udać się do urzędu.
-
Po niedługim czasie trafił pod budynek. Akurat jakiś smukły elf otwierał drzwi.
-
- Dzień dobry. - powiedział do elfa, czekając aż ten otworzy drzwi.
-
— Dobry.
Otworzył drzwi na szeroko.
— W czym mogę pomóc? -
- Czy dobrze słyszałem że do wejścia do lasu elfów potrzebny jest glejt?
-
— Tak. Cieszę się, że raz na jakiś czas ktoś to akceptuje. Zaraz przyniosę papiery. Kawy?
-
- Z chęcią, tak. - odpowiedział urzędnikowi z uśmiechem.
-
Elf wszedł do środka i zadzwoniłem dzwonkiem. Następnie podreptał do otwartego aneksu kuchennego i wstawił wodę.
— Karciarz? -
Oczywiście poszedł za nim.
- Nie inaczej. -
— Ostatnimi czasy tylko wy się pchacie do lasu. Ciekawe dlaczego. Nie ma wielkiego ruchu… byłbym zobowiązany, gdybyś wziął udział w mojej małej ankiecie. Żeby zdobyć pozwolenie i tak odpowiadasz na pytania, więc oferuję ich po prostu kilka więcej.
-
- Pewnie, czemu nie. Szczególnie mi się nie śpieszy.
-
— Jestem Elvir. Twoje imię i nazwisko?
Elf wskazał na plakietkę, którą nie wiadomo kiedy przyczepił. -
- Lawrence Norrys Junior. - odpowiedział.
-
Elvir zapisał odpowiedź.
— Wiek? Narodowość? -
- Dwadzieścia siedem, Urodzony w Salem, Massachusetts, Stany Zjednoczone.
-
— Jakieś zdolności magiczne?
-
- Nie odnotowano. - stwierdził, ale aż z zaciekawieniem przyjrzał się swojej dłoni, próbując w jakiś sposób zebrać w niej energię.
-
Jedyne co zebrał, to biedronkę, która mu na niej usiadła.
— Dobra, Joker. Zapoznał się z regulaminem Elfiego Lasu? -
- Nie śmiecić, nie deptać trawy i nie sikać pod świętymi drzewami? - zapytał sarkastycznie - Niestety, nie miałem okazji się zapoznać.
-
— Z grubsza zarys znasz. Ogólnie chodzi o to, żeby nie złazić z drogi i nie wkurzać elfów. A sikać… chyba można. Czy ktoś kogo znasz trafił do Krainy?