Donia
-
— Tak. Cieszę się, że raz na jakiś czas ktoś to akceptuje. Zaraz przyniosę papiery. Kawy?
-
- Z chęcią, tak. - odpowiedział urzędnikowi z uśmiechem.
-
Elf wszedł do środka i zadzwoniłem dzwonkiem. Następnie podreptał do otwartego aneksu kuchennego i wstawił wodę.
— Karciarz? -
Oczywiście poszedł za nim.
- Nie inaczej. -
— Ostatnimi czasy tylko wy się pchacie do lasu. Ciekawe dlaczego. Nie ma wielkiego ruchu… byłbym zobowiązany, gdybyś wziął udział w mojej małej ankiecie. Żeby zdobyć pozwolenie i tak odpowiadasz na pytania, więc oferuję ich po prostu kilka więcej.
-
- Pewnie, czemu nie. Szczególnie mi się nie śpieszy.
-
— Jestem Elvir. Twoje imię i nazwisko?
Elf wskazał na plakietkę, którą nie wiadomo kiedy przyczepił. -
- Lawrence Norrys Junior. - odpowiedział.
-
Elvir zapisał odpowiedź.
— Wiek? Narodowość? -
- Dwadzieścia siedem, Urodzony w Salem, Massachusetts, Stany Zjednoczone.
-
— Jakieś zdolności magiczne?
-
- Nie odnotowano. - stwierdził, ale aż z zaciekawieniem przyjrzał się swojej dłoni, próbując w jakiś sposób zebrać w niej energię.
-
Jedyne co zebrał, to biedronkę, która mu na niej usiadła.
— Dobra, Joker. Zapoznał się z regulaminem Elfiego Lasu? -
- Nie śmiecić, nie deptać trawy i nie sikać pod świętymi drzewami? - zapytał sarkastycznie - Niestety, nie miałem okazji się zapoznać.
-
— Z grubsza zarys znasz. Ogólnie chodzi o to, żeby nie złazić z drogi i nie wkurzać elfów. A sikać… chyba można. Czy ktoś kogo znasz trafił do Krainy?
-
- Po prawdzie to tak. Mój ojciec odwiedził Krainę kilka lat temu. Sporo mi o tym miejscu opowiedział, dlatego staram się trzymać mniej więcej jego śladów.
-
— Ojciec się tak samo nazywa?
-
- No tak. Z tym wyjątkiem że nie jest “junior”. -
-
Elvir popatrzył na niego w milczeniu przez dłuższą chwilę. Następnie podał mu kawę.
— Gdzie natrafiłeś na przejście do Krainy? -
- W obrazie. Znalazłem go w magazynie galerii sztuki w której pracuje.