Donia
-
- Jak najlepszą oczywiście.
-
— Grzeczny chłopiec z ciebie. — Opróżniła kieliszek. — Dokąd wybierasz się dalej?
-
- Do lasu elfów, dziś rano odebrałem glejt.
-
— To miłej podróży. Las jest całkiem ładny o tej porze roku.
-
- Dzięki, ale wyruszam dopiero jutro. Do tego czasu jestem cały twój…
-
— Ciekawe. Jeszcze niedawno mówiłeś, że wcale ci się tak nie spieszy.
-
- I dlatego nie odjechałem zaraz po otrzymaniu pozwolenia.
-
— Ale ja już nie mówię o podróży…
-
- Och… - napił się wina - Cóż, podtrzymuje to stwierdzenie. Nie jestem takim co się śpieszy.
-
— To dobrze. A tak zmieniając temat… Jest może coś, co ci się marzy?
-
- Na chwilę obecną? - zakręcił w zastanowieniu winem w kieliszku - Nie, jestem dość zadowolony z życia. Ot, może chciałbym pewnego dnia otworzyć swoją własną galerię sztuki, tylko taką ogromną, awangardową i o światowej sławie. A ty jakie masz marzenia?
-
Kiara dolała sobie wina i westchnęła.
— Sama już nie wiem. Żyję w takim zastoju, odkąd znalazłam tu pracę. Jak nie muszę nic robić, przestaje mi się chcieć. -
- Tak, to musi być ciężkie, pracować w zawodzie który cię nie interesuje i na dodatek nic za to nie dostawać.
-
— Znaczy… mi tam jest przyjemnie. Lepsze to niż trwać w bezczynności. Odkąd wszystko mi się spartoliło… no, jakoś ta robota sprawia, że nie zdurniałam.
-
- Co konkretnie się stało? Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz.
-
— Na szczęście nic traumatycznego. Po prostu mnie skubańce okradły.
-
- Okradli? Z czego? - wydało mu się to podwójnie dziwne, wszak po co kraść w świecie gdzie wszystko jest za darmo?
-
— A co może być cenne dla kogokolwiek w tym wygwizdowiu? Karty, oczywiście.
-
- Och, nie wiedziałem że też jesteś Jockerem! -
-
— Byłam, Jokera też mi gwizdnęli.