Donia
- 
— Zrobisz jak uważasz. Na pewno jest sklepik z glanami w okolicy. 
- 
- Rozejrzę się po drodze. - dokończył owsiankę - No, zdaje się że na mnie pora. 
- 
Złapała go za rękę. 
 — Uważaj na siebie, LJ.
- 
Położył jej dłoń na policzku - Będę. - i pocałował ją. 
- 
Odwzajemniła pocałunek. LJ najwyraźniej był gotowy do drogi. Teraz tylko ruszyć cztery litery i heja do lasu. 
- 
Po drodze wziął kawę na wynos. Wziął od razu jeden łyk i ruszył w kierunku wejścia do lasu. 
- 
Dotarł do miejsca, które nieco wyglądało jak przejście graniczne. Stał tam przed nim powóz, właśnie zmierzający do lasu. 
- 
Podszedł od lewej strony wozu i rozejrzał się za jego właścicielem, albo jakimiś strażnikami. 
- 
Dwóch strażników właśnie rozmawiało z woźnicą. Jeden z nich spojrzał na LJa. 
 — Dobry.
- 
- Dobry. - 
 Sięgnął do portfela i wyciągnął z niego glejt który podał strażnikowi.
- 
Facet wszystko sprawdził. 
 — Raczej się zgadza. Miłego pobytu.
 Drugi koleś podniósł szlaban. Woźnica wskoczył na kozioł.
- 
- Dziękuję. - powiedział po czym przeszedł przez szlaban. Spojrzał się za siebie na woźnicę i zapytał - Nie będzie miał pan nic przeciwko, jeśli się z panem zabiorę? 
- 
— Czemu nie. Wsiadaj. Jestem Vince. 
- 
- L. J. Dzięki wielkie. - wskoczył na wóz i usiadł obok woźnicy. 
- 
Kiwnął głową i popędził konia. Pojechali. Zmiana tematu 
 

