Colder
-
— Roscoe? Niech się pierdoli. Gówno wie co się u mnie dzieje i zmyśla.
Zella zakryła usta i otrzymała karcące spojrzenie od męża.
— Co tam u twojego ojca? -
- W porządku. Żyje sobie z Kamą na Barbados, wydają się być szczęśliwi.
-
— To dobre i to. Cieszy mnie, że są szczęśliwi. U mnie trochę się pozmieniało od tamtego czasu.
Cedric nalał zupy i Zella ucichła. -
- Widzę właśnie. Ładnej rodziny się dorobiłaś. I niezłej pracy.
-
— Teraz hotel jest nasz, prawda. Podoba mi się tutaj. To moje miejsce.
Jedli dalej. Likho zagadywał dzieciaki i opowiadał im ciekawostki l zwierzętach.
— Czego właściwie się spodziewałeś? Że będę się na tobie mścić? -
- Będąc szczery, nie miałem pojęcia czego miałem się spodziewać. Teraz jak o tym myślę, to strasznie się wygłupiłem.
-
— Może dostałbyś te lilka lat temu rykoszetem, gdybyś pojawił się, gdy byłam w ciąży z Coramem — tu spojrzała na chłopca — ale to już było dawno. Wtedy jednak awantura była całkiem spora.
-
- Cóż, w takim razie cieszę się że mnie to ominęło
-
Dzieciaki najadły się i pobiegły w swoją stronę.
— Potem zaopiekowaliśmy się Invą i jakoś się uspokoiło. -
- Miło wiedzieć, że wszystko sobie tak ładnie ułożyłaś. Gratuluje.
-
— Inva… jest rzeczywiście podobna do swojej mamy — rzucił Likho cicho i odwrócił wzrok. — To miło, że ją przygarnęłaś.
-
- Nie chcę być wścibski ale… kto jest matką Invy?
-
Likho popatrzył na ciebie z nieco przygłupim uśmiechem i nie odpowiedział.
— Przydałoby się, żebyś tego nie rozpowiadał. To Caer — odpowiedziała Zella. -
- Och. - stwierdził krótko. W takiej sytuacji pytanie o to kto jest ojcem może być raczej nie na miejscu. Mając nadzieje że do obiadu dali jakiś napój, zamoczył w nim usta.
-
Zella uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała, o czym LJ myślał. Do picia był kompot, ale Cedric zaproponował, że skoro dzieciaki już poszły, to mogą też się napić piwa.
-
L.J. zgodził się na tę propozycję. Miejscowe trunki jak na razie go nie zawodziły.
-
Smakowało całkiem nieźle. Cedric zajął się rozmową z Likho o lesie, Zella upiła nieco więcej piwa.
— O swoim ojcu już mówiłeś, ale teraz chciałabym się dowiedzieć czegoś o tobie. Bo jak na razie wiem tyle, że dałeś się podpuścić staremu Roscoe. -
- Co tu dużo gadać. Jestem asystentem kustosza w galerii sztuki w Miami. Kiedy robiłem inwentaryzacje w magazynie znalazłem dziwny obraz no i cóż, reszty możesz się domyśleć.
-
— Brzmi nieźle, to chyba odpowiedzialna robota. Ja nawiązałam współpracę z Jeffem i odbydwoje rozwinęliśmy nasze hotele.
-
- Czyli prowadzicie coś w rodzaju sieci hoteli?