Opuszczona Kolonia J282 Y482 [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA]
-
Niegdyś należąca do Klejnotów, obecnie opuszczona Kolonia jak każda inna. Wyraźnie widać, iż została zapomniana nawet przez swoich dawnych panów. Jedyne do czego się teraz nadaje to przyczółek dla statków piratów, bądź też punkt spotkania, o którym ma nie wiedzieć żadna żywa dusza poza uczestnikami.
-
Kantor Tarran
Po dość długim wywiadzie mającym na celu dowiedzenie się czegoś o tajemniczym Szalonym Tytanie i jego planach, Mandalorianin nareszcie trafił na jakiś trop. Mianowicie, miejsce w którym ma dojść do transakcji broni palnej ciężkiego kalibru między członkami jego załogi, a szmuglerami. Przy dobrze zastawionej zasadzce, może się udać zdobycie cennych informacji z samego źródła, tuż po oficjalnym pojmaniu tego źródła. -
Kantor, już na miejscu, dobrze sobie zdawał sobie sprawę że odpowiednio zaplanowana oraz zaplanowna zasadzka to będzie jedyna możliwości dokonania tego czego chce dokonać. W końcu tu będzie on sam przeciwko dwóm wrogim grupom z dostępem do ciężkiej broni. Dlatego właśnie Kantor postanowił w preparacji do tego przedwsięzięcia skasować wszelkie przysługi które zdołał zdobyć jako łowca nagród zdobywając dodatkowy sprzęt (Plecak odrzutowy, bomby hukowo błyskowe, bomby dymne, nadgarstkowa wyrzutnia linki z hakiem oraz ogólny asortyment zdalnie detonowanych ładunków wybuchowych). Przy pomocy tych przedmiotów, zmienił dotychczaoswe miejsce spotkania obu grup w pole minowe gotowe do wybuchnięcia kiedy tylko zechce tego Kantor. Jeden ruch palcem, jeden pociągnięty spust i boom. Oczywiście potrzebuję celu żywego dlatego też przygotowane ładunki są mniej skoncentrowane oraz bardziej rozłożone tak by spowodować Chaos niż śmierć.
Tak czy siak Mandalorianin zrobił co mógł i teraz czekał ukryty nieopodal miejsca spotkania. Detonator w jednej ręce, a w drugiej bomba dymna.
-
Nie musiał długo czekać, aż zwierzyna wpadnie w jego misternie zastawione sidła, nawet nie podejrzewając, że ktoś ich cały czas obserwuje. Już po chwili przyleciał statek jednej ze stron. Jest to najprawdopodobniej statek należący do szmuglerów, gdyż wygląda na pojazd ładunkowy zmodyfikowany do walki. Na oko można by oszacować, że mieści się w nim jakieś maksymalnie 30 osób + ładunek. Ledwo wylądowali, a zjawił się statek należący do sług Szalonego Tytana. Ten budzi zdecydowanie większe wrażenie. Jest większy od statku szmuglerów i uzbrojony na tyle, że gdyby załoga chciała, mogliby odstrzelić całą drugą stronę transakcji i przejąć ładunek za darmo z minimalnymi stratami własnymi. Wygląda na olbrzymią obręcz z napędem umożliwiającym zgrabne pomieszczanie się we wszystkie strony. Ma też pewne cechy wskazujące, że w sytuacji awaryjnej może zostać użyta jako gąsienicowy pojazd naziemny. Oba pojazdy wylądowały na głównym lotnisku Kolonii, na pewno nie mając pojęcia o obecności Kantora.
Ze statku szmuglerów wyszło jedno, całkiem spore bydle. Mierzy co najmniej 2,5 metra, a całe poza głową jest pokryte pancerzem wspomaganym, dzierżąc w jednej dłoni opierany na ramieniu młot z wbudowanym napędem rakietowym dla mocniejszego uderzenia. Głowa ta, swoją drogą, wygląda trochę jakby ktoś z wielkiego kawałka mięsnej, beżowej gliny uformował bryłę w kształcie kopuły, a następnie umieścił na niej małe oczka z przodu w połączeniu z groteskowo małym, okrągłym otworem gębowym. Dokonał specyficznego gestu dłoniami, co było sygnałem do wyjścia jeszcze dwóch członków załogi. Jeden jest Kree, a drugi to Gamorreanin. Oboje ubrani w lekkie pancerze i z laserowymi blasterami pół-automatycznymi w dłoniami.
Załoga Tytana nie zwlekała. Oni przypominają bardziej jednolite wojsko, aniżeli zbitek szumowin. Tfu. Chitauri. Cholerne pasożyty. Po wyjściu ustawiły się w równoległe rzędy naprzeciwko siebie, tworząc korytarz dla ich dowódcy. Również jest Chitauri, lecz najwidoczniej wyższej rangi. Zamiast uniwersalnego pancerza dopełniającego naturalne chitynowe części ciała, okrywa się cały karmazynową szatą z kapturem, spod którego można dojrzeć, że różni się również styl jego maski. Dowódca Chitauri i ten wielkolud, będący jak widać kapitanem, stanęli naprzeciwko siebie. Kapitan szmuglerów natychmiast zaczął się bulwersować, agresywnie gestykulując w kierunku statku pojazdu sług Thanosa, nie poruszając w żaden sposób Chitauri, jakby ten tylko myślał “Kiedy wreszcie ten idiota się zamknie?”. -
Kantor wstanął na nogi, poprawił plecak odrzutowy na plecach i następnie skoczył do góry i go aktywował. Wzleciał wysoko ponad swe ofiary i kiedy był dosłownie nad nimi to rzucił między obu kapitanów, aktywowaną bombę dymną. Następnie wyjął wibro ostrze poleciał z swoją bronią wycelowaną prosto w głowę Kapitana Szmuglerów. Tak by spadł prosto na jego łeb najpierw ostrzem, potem resztą ciała. Przy okazji również pociągnął za spust detonatora i aktywował ukryte bomby. W czasie tego wszystkiego z jego ust rozbrzmiał się głośny okrzyk bojowy
- KOTE! DARASUUM KOTE! -
Swoim wejściem smoka, czy też raczej bazyliszka, wywołał niemały chaos. Dzięki sprytnemu rozłożeniu bomb, zanim się obejrzał, żadna ze stron poza samym Kantorem nie wiedziała co się do cholery właśnie stało. Szmuglerzy, myśląc, że to zdrada Chitauri, zaczęli na oślep strzelać do swoich oponentów, podczas gdy armia Thanosa pomyślała to samo, lecz o Szmuglerach. Nim minęło kilka chwil, dosłownie każdy strzelał do każdego. Kapitan Szmuglerów dostał precyzyjnie prosto w swój zapewne pusty łeb… Lecz dzięki temu jako jedyny zorientował co się dzieje, a do tego pojedyncze dźgnięcie wibroostrzem nie zrobiło na nim większego wrażeni, nawet jeśli było wycelowane centralnie w głowie.
-Mandaloriańskie ścierwo! - zawołał rozgniewany, po czym szybkim ruchem mocarnej łapy oderwał Tarrana od siebie, odrzucając go na ślepo przed siebie, trafiając jednego z wojaków Chitauri. -
To zabolało, Kantor musiał przyznać, ale byle ból nie mógł go powstrzymać. Zebrał się na na nogi tak szybko jak tylko mógł, wziął swój blaster pistolet do ręki i znów wzleciał w powietrze na Jetpacku. Tym razem spróbował przeskoczyć nad kapitanem szmuglerów ładując w otwartą ranę swoje strzały, przy okazji podrzucił mu pod stopy detonator termalny.
-
Podczas gdy wszyscy pozostali strzelają do siebie na oślep, Kapitan Szmuglerów wydaje się jedyną osobą świadomą tego, co się właśnie dzieje.
-SKURRRRRWYSYNU! - ryknął rozwścieczony, przyjmując na gołe ciało pociski z blastera, co widocznie go zabolało, lecz w błyskawicznym tempie zdejmując z pleców swój młot wspomagany. Jak się okazało, potrafi on emitować pole siłowe, dzięki czemu nie wszystko co uderza musi mieć bezpośredni kontakt z bronią. Właśnie z użyciem tej możliwości oręża, odbił w locie detonator termalny, na szczęście nie trafiając w Kantora, a statek armii Thanosa.