Dwór Srebrnej Maski
-
Tak, zdaje się, że tak właśnie powiedział, ale James miał jeszcze nadzieję na szybkie odświeżenie się przed snem. Odłożył talerz wraz z sztućcami i opuścił swoją kwaterę, wyruszając na poszukiwanie czegoś w rodzaju łaźni lub pokoju waniennego.
//Zakładam, że w uniwersum Oskad łazienki nie są niesamowicie rozpowszechnionym wynalazkiem. //
-
//Zależy co masz na myśli przez łazienkę, bo wychodek możesz znaleźć wszędzie. Na coś więcej już ciężko liczyć. Przyspieszamy w ogóle akcję?//
-
// Wanna, woda even. Przyspieszamy. //
-
Dobrze było się umyć, zwłaszcza po tak długiej podróży i przebywaniu wśród tubylców. Nie miałeś jednak zbytnio okazji zwiedzić okolicy, wciąż odnoszono się do ciebie nieufnie, więc mogłeś tylko wrócić do swojej kwatery. Na szczęście po tych wszystkich przeżyciach zasnąłeś, nim zacząłeś się porządnie nudzić, budząc się krótko po świcie.
-
— Możesz się odczepić, słonko? — Burknął, odwracając się od wpadających do wnętrza oknem promieni światła. — Daj mi jeszcze pięć minut…
Naciągnął na siebie pierzynę i ponownie zatopił głowę w poduszkę. Nie musiał się martwić o to, że ktoś go najdzie w momencie gdy jest pozbawiony iluzji, nie musiał się martwić o brak miedziaków w kieszeni. Dajcie pół-człowiekowi spać… -
Nikt cię nie budził, widocznie każdy wiedział, co ma zrobić i ile ma na to czasu, więc wiedział, kiedy wstać, a kiedy dłużej pospać, więc teoretycznie wciąż możesz się wylegiwać, ale pytanie, czy na twoim nowym zwierzchniku wywoła to odpowiednie wrażenie.
-
Ta… Otworzył oczy i westchnął.
“Wyśpisz się po śmierci James, co?”
— Nie inaczej, kurde felek. — Odpowiedział samemu sobie, po czym zsunął się z łózka, by narzucić na siebie ubrania.
Ubrany i przypominający żywego pół-człowieka, opuścił swą kwaterę tak jak cień opuszcza miasteczko porankiem. -
Opuściłeś ją, ale pytanie, gdzie udasz się teraz, nie znając zbytnio topografii okolicy?
-
Choć James jej nie znał, to rezydenci z dłuższym stażem w tej okolicy powinni. Postanowił zapytać najbliższego “tubylca” o to, gdzie powinien się udać, więc rozejrzał się za nim.
-
//Z racji na wzmiankę o rzeczywistych tubylcach w opisie tematu zapytam dla pewności: Chodzi ci o jednego z rewolwerowców Srebrnej Maski?//
-
// Obojętne mi to, a raczej Jamesowi. Może być tubylec, może być rewolwerowiec.
-
Wielu ludzi Maski kręciło się po okolicy, patrolując zabudowę, rozmawiając lub będąc zajętymi innymi sprawami, jak naprawa płotu czy rąbanie drwa na opał.
-
Podszedł do najbliższego z patrolujących.
— Moje uszanowanie, czy wiecie może gdzie powinienem się zgłosić po, hmm, nazwijmy to przydział obowiązków? Jeżeli on istnieje, oczywiście. -
Dwaj zagadnięci rewolwerowcy popatrzyli po sobie niepewnie, albo nie wiedząc, o co ci chodzi, albo obawiając się odpowiadania nowemu, co do którego nie mieli zaufania. Jednak w końcu jeden z nich wskazał ci drogę, pokazując na odpowiedni budynek.
-
— Mam tam się udać? Oczywiście, że tak, już tam pędzę. Dziękuję za poradę, panowie! — Nie zważając na reakcję tamtych skinął im kapeluszem, po czym odwrócił się na pięcie i marszem poszedł do wskazanego budynku.
-
Było to małe pomieszczenie, jednoizbowe mieszkanie, które łączyło w sobie jakby biuro czy gabinet, kuchnię i sypialnię. Za biurkiem przy dużym piecu siedział czerstwy staruszek, pilnie zapełniając kolejne kartki papieru kolumnami cyfr i szlaczkami pisma.
-
// Rzecki vibes //
— Dobry. — James podszedł do biurka, przyglądając się pracy staruszka.
-
//Bingo.//
- Bry. - odparł tamten, nawet nie podnosząc na ciebie wzroku. Widocznie tak bardzo absorbowała go praca lub po prostu niewiele go obchodziłeś i liczył na to, że sobie pójdziesz jeśli nie będzie zwracać na ciebie uwagi. -
// W tym układzie Srebrna Maska jest Wokulskim i próbuje zarywać do jakiejś tępej pindy lubiącej tubylców. //
— Jak najbardziej. — Odchrząknął. — Powiedziano mi, że tutaj otrzymujemy przydział obowiązków. Czy wie Pan coś o tym?
-
//Trochę za daleko zabrnąłeś z wnioskami, ale podoba mi się ten tok rozumowania.//
Dopiero teraz zaszczycił cię spojrzeniem, ale nie zauważyłeś w jego oczach ani śladu zdziwienia czy konsternacji, choć przypatrywał ci się długo.
- Tak. Tylko szef daje specjalne zadania, więc z tym do niego. Ale jeśli cię nie wezwał sam, to nie masz co tam szukać i dobrze zrobiłeś, że przyszedłeś do mnie. Mamy tu sporo roboty nawet bez ciągłych strzelanin, więc znajdę ci zajęcie, powiedz tylko na czym się znasz.