Atlas
-
“Nie ma praw zakazujących eksport towarów z Atlasa,” Inspektor odpowiedział. “Dochodzenia odnośnie kradzieży prowadzone są na poziomie indywidualnym.”
Tymczasem pierwszy mężczyzna wrócił, najwyraźniej skończywszy swój obchód. “Nie wykryto żadnej kontrabandy. Dziękujemy za cierpliwość.”
-
Skinął im głową.
- To wszystko? -
“Owszem,” Obaj inspektorzy odpowiedzieli jednocześnie, odwracając się ku wyjściu z portu. “Zostawiamy prezent pożegnalny.”
Faktycznie, walizka którą trzymał jeden z nich została pozostawiona przy wejściu na statek.
-
Uniósł lekko brew, ale tylko na chwilę. Domyślił się, że to pewnie coś związanego z misją, więc tylko pokiwał głową i zabrał walizkę.
-
Walizka okazała się dość ciężka, na tyle że Zavir ledwo był w stanie ją unieść. Najwyraźniej przynajmniej jeden z tamtych gości był jakoś zmodyfikowany.
“Coś mnie ominęło?” Doszedł do Zavira zaspany głos Thrauga, wychylającego się zza drzwi na pokład. “Okradliśmy kogoś? Okradli nas? Mogę wracać do łóżka?”
-
- Możesz najpierw rzucić na to, co my tu mamy. - odparł, wskazując na walizkę. Upewnił się, że tamci już wyszli i otworzył ją, sprawdzając zawartość.
-
W walizce było ułożonych kilka szklanych butelek pełnych krystalicznej cieczy. Zapakowane były ostrożnie, jak drogi alkohol, lecz etykietki identyfikowały je jako “Wodę Pierścieniową”.
“Huh. Nieźle.” Thraug skomentował. “Słyszałem że woda z pierścieni Saturna sprzedaje się dobrze w niektórych częściach Układu. Standardowy towar dla bufonów z nadmiarem kasy. Sam myślałem czy by nie kupić paru butli, ale nie miałem przy sobie dość kredytów.”
-
- Masz okazję wyżłopać naszą wypłatę, stary przyjacielu, więc lepiej będzie, jeśli zostawię to w mojej kajucie. Ogarnij się i przygotuj na przyjęcie kogoś, kto da nam bardziej legalny towar. Ja spróbuję znaleźć w mieście kogoś, kto szybko i za rozsądną cenę naprawi naszego drona.
-
“Myślę że kwestię legalnego towaru mamy załatwioną,” Thraug mruknął patrząc na walizkę. “Ale racja, drona trzeba naprawić. Trochę lubię to że nie może gadać, ale zaraz świergotanie zacznie mi wchodzić na nerwy jeszcze bardziej.”
-
//Czyli to ta cała Woda Pierścieniowa jest legalnym ładunkiem, tak?//
Skoro to miał już z głowy, wrócił do kajuty i ubrał swój bardziej wyjściowy strój, zabierając też broń i pieniądze. Po tym odnalazł drona i polecił mu, aby trzymał się blisko, a sam udał się do miasta, szukając jakiegoś warsztatu czy czegoś w tym guście. -
//Tak. To jest cholerna woda, raczej w wielu miejscach nie jest zakazana//
W odpowiedzi na rozkaz Szperacz wydał dźwięk który brzmiał trochę jak “tak”, po czym podążył za Zavirem do centrum miasta. Znalezienie warsztatu nie było trudne, gdyż naprawa form mechanicznych była jedną z wielu gałęzi przemysłu kwitnących na księżycu. Ciężej było natomiast wybrać warsztat o przystępnych cenach - spośród dwóch najlepszych kandydatów jeden wymagał bezzwrotnej opłaty pięćdziesięciu kredytów za godzinę pracy a drugi brał okrągłe sto kredytów za naprawę z gwarancją zwrotu w razie niepowodzenia. -
Pokręcił się jeszcze trochę, szukając mimo wszystko czegoś tańszego, uznając, że w najgorszym wypadku wróci na statek z niczym i załatwi dronowi naprawę po zleceniu, nie mając zwyczajnie odpowiedniej sumy kredytów, aby opłacić usługi teraz.
-
Po jakimś czasie udało się znaleźć trzecią opcję - warsztat urządzony we wnęce w ścianie skalnej, biorący tylko dwadzieścia kredytów od naprawy. W jego opisie nie było nic o gwarancji i z zewnątrz nie wyglądał zbyt nowocześnie, choć nie był to może najgorszy warsztat jaki Zavir widział.
-
A więc spróbował szczęścia i to tam się udał wraz ze swoim dronem.
-
Wnętrze było ciasne, w dużej mierze dlatego iż większość głównego pomieszczenia zajmowały walające się kawałki sprzętu. Na szczęście lub nieszczęście nie było innych klientów i pomijając drona, Zavir stanął sam na sam z jedynym pracownikiem i zapewne właścicielem tego przedsiębiorstwa.
Był to szympans. Nie faun jakich nie brakowało na tej planecie, ale autentyczny, uniesiony szympans który od zwierzęcia odróżniał się tylko nieco bardziej wyprostowaną postawą i staromodnymi okularami na twarzy. Przed wejściem Zavira był on zaczytany w jakimś tekście z tabletu, lecz teraz jego ciemne oczy wpatrywały się w przybysza.
“Ah, witam,” Szympans powiedział nienaturalnym głosem, acz jak najbardziej zrozumiale, podchodząc do Zavira i wyciągając rękę. “Hugh Humphrey, najlepszy mechanik w tym zakątku Atlasa. W czym mogę pomóc?” -
Widywał w życiu już tyle rzeczy, że coś takiego go nie dziwiło, może trochę rozbawiło. Ale żeby ubić dobry interes powstrzymał się od śmiechu, jedynie się lekko uśmiechnął i podał mu rękę.
- Witam. Mam problem z tym małym koleżką o tutaj. - odrzekł i wskazał kciukiem na drona. - Od kilku dni porozumiewa się ze mną tylko świergotami. Pewnie jakiś błąd w systemie, a ja nie znam się na dronach na tyle, aby samemu to naprawić, więc liczyłbym tu na pana. Da się zrobić? -
Szperacz świergotem przyłączył się do prośby.
“A tak…” Hugh podrapał się po łbie, podchodząc bliżej do drona. “Problem natury wokalnej, pytanie tylko na którym poziomie. Da się to zbadać, zapewne tez naprawić, potrzebuje tylko pozwolenia na zbadanie zawartości dysków i parunastu minut pracy. Proszę usiąść i się zrelaksować.”
W pomieszczeniu było tylko jedno krzesło. Metalowe. Niezbyt duże. -
Ufając najbardziej swojej głowie, to tylko w niej zapisywał najważniejsze informacje, w tym takie, które mogłyby ściągnąć na jego i załogę kłopoty, stąd skinięciem głowy pozwolił małpie na zbadanie wszystkiego, jeśli miało to pomóc. Jednak z oferty nie skorzystał, uważając, że wygodniej mimo wszystko będzie mu na stojąco, oparł się więc o jakąś ścianę, skrzyżował ramiona na piersi i czekał, spod ronda kapelusza obserwując pracę speca.
-
Spec położył drona na stole, po czym jakimś fikuśnym urządzeniem połączył się fizycznie z jego bankami pamięci. Zavir nie rozumiał za bardzo co się działo, ale nie wyglądało to zbyt źle.
“Tak, tak, o nie, może…” Hugh coś do siebie mamrotał. Ciągnęło się to przez dobrych parę minut, aż w końcu odstąpił od robota. “Tak, wygląda to na problem z pakietem językowym. Musiało dojść do spaczenia danych przez złośliwe duchy maszyn. Wprawdzie domyślnych danych językowych nie da się odzyskać, ale mogę użyć zawartych w pamięci tekstów literackich aby przywrócić normalny styl komunikacji.”
-
- Dobre i tyle. - skomentował, dając mu tym samym znać, że może zabrać się do roboty.