Atlas
-
- Masz okazję wyżłopać naszą wypłatę, stary przyjacielu, więc lepiej będzie, jeśli zostawię to w mojej kajucie. Ogarnij się i przygotuj na przyjęcie kogoś, kto da nam bardziej legalny towar. Ja spróbuję znaleźć w mieście kogoś, kto szybko i za rozsądną cenę naprawi naszego drona.
-
“Myślę że kwestię legalnego towaru mamy załatwioną,” Thraug mruknął patrząc na walizkę. “Ale racja, drona trzeba naprawić. Trochę lubię to że nie może gadać, ale zaraz świergotanie zacznie mi wchodzić na nerwy jeszcze bardziej.”
-
//Czyli to ta cała Woda Pierścieniowa jest legalnym ładunkiem, tak?//
Skoro to miał już z głowy, wrócił do kajuty i ubrał swój bardziej wyjściowy strój, zabierając też broń i pieniądze. Po tym odnalazł drona i polecił mu, aby trzymał się blisko, a sam udał się do miasta, szukając jakiegoś warsztatu czy czegoś w tym guście. -
//Tak. To jest cholerna woda, raczej w wielu miejscach nie jest zakazana//
W odpowiedzi na rozkaz Szperacz wydał dźwięk który brzmiał trochę jak “tak”, po czym podążył za Zavirem do centrum miasta. Znalezienie warsztatu nie było trudne, gdyż naprawa form mechanicznych była jedną z wielu gałęzi przemysłu kwitnących na księżycu. Ciężej było natomiast wybrać warsztat o przystępnych cenach - spośród dwóch najlepszych kandydatów jeden wymagał bezzwrotnej opłaty pięćdziesięciu kredytów za godzinę pracy a drugi brał okrągłe sto kredytów za naprawę z gwarancją zwrotu w razie niepowodzenia. -
Pokręcił się jeszcze trochę, szukając mimo wszystko czegoś tańszego, uznając, że w najgorszym wypadku wróci na statek z niczym i załatwi dronowi naprawę po zleceniu, nie mając zwyczajnie odpowiedniej sumy kredytów, aby opłacić usługi teraz.
-
Po jakimś czasie udało się znaleźć trzecią opcję - warsztat urządzony we wnęce w ścianie skalnej, biorący tylko dwadzieścia kredytów od naprawy. W jego opisie nie było nic o gwarancji i z zewnątrz nie wyglądał zbyt nowocześnie, choć nie był to może najgorszy warsztat jaki Zavir widział.
-
A więc spróbował szczęścia i to tam się udał wraz ze swoim dronem.
-
Wnętrze było ciasne, w dużej mierze dlatego iż większość głównego pomieszczenia zajmowały walające się kawałki sprzętu. Na szczęście lub nieszczęście nie było innych klientów i pomijając drona, Zavir stanął sam na sam z jedynym pracownikiem i zapewne właścicielem tego przedsiębiorstwa.
Był to szympans. Nie faun jakich nie brakowało na tej planecie, ale autentyczny, uniesiony szympans który od zwierzęcia odróżniał się tylko nieco bardziej wyprostowaną postawą i staromodnymi okularami na twarzy. Przed wejściem Zavira był on zaczytany w jakimś tekście z tabletu, lecz teraz jego ciemne oczy wpatrywały się w przybysza.
“Ah, witam,” Szympans powiedział nienaturalnym głosem, acz jak najbardziej zrozumiale, podchodząc do Zavira i wyciągając rękę. “Hugh Humphrey, najlepszy mechanik w tym zakątku Atlasa. W czym mogę pomóc?” -
Widywał w życiu już tyle rzeczy, że coś takiego go nie dziwiło, może trochę rozbawiło. Ale żeby ubić dobry interes powstrzymał się od śmiechu, jedynie się lekko uśmiechnął i podał mu rękę.
- Witam. Mam problem z tym małym koleżką o tutaj. - odrzekł i wskazał kciukiem na drona. - Od kilku dni porozumiewa się ze mną tylko świergotami. Pewnie jakiś błąd w systemie, a ja nie znam się na dronach na tyle, aby samemu to naprawić, więc liczyłbym tu na pana. Da się zrobić? -
Szperacz świergotem przyłączył się do prośby.
“A tak…” Hugh podrapał się po łbie, podchodząc bliżej do drona. “Problem natury wokalnej, pytanie tylko na którym poziomie. Da się to zbadać, zapewne tez naprawić, potrzebuje tylko pozwolenia na zbadanie zawartości dysków i parunastu minut pracy. Proszę usiąść i się zrelaksować.”
W pomieszczeniu było tylko jedno krzesło. Metalowe. Niezbyt duże. -
Ufając najbardziej swojej głowie, to tylko w niej zapisywał najważniejsze informacje, w tym takie, które mogłyby ściągnąć na jego i załogę kłopoty, stąd skinięciem głowy pozwolił małpie na zbadanie wszystkiego, jeśli miało to pomóc. Jednak z oferty nie skorzystał, uważając, że wygodniej mimo wszystko będzie mu na stojąco, oparł się więc o jakąś ścianę, skrzyżował ramiona na piersi i czekał, spod ronda kapelusza obserwując pracę speca.
-
Spec położył drona na stole, po czym jakimś fikuśnym urządzeniem połączył się fizycznie z jego bankami pamięci. Zavir nie rozumiał za bardzo co się działo, ale nie wyglądało to zbyt źle.
“Tak, tak, o nie, może…” Hugh coś do siebie mamrotał. Ciągnęło się to przez dobrych parę minut, aż w końcu odstąpił od robota. “Tak, wygląda to na problem z pakietem językowym. Musiało dojść do spaczenia danych przez złośliwe duchy maszyn. Wprawdzie domyślnych danych językowych nie da się odzyskać, ale mogę użyć zawartych w pamięci tekstów literackich aby przywrócić normalny styl komunikacji.”
-
- Dobre i tyle. - skomentował, dając mu tym samym znać, że może zabrać się do roboty.
-
“Doskonale.” Szympans podniósł jakieś małe narzędzie z szuflady i wrócił do zabawy z kablami. Tym razem Zavir miał powód być zdziwiony - problemów natury programistycznej zazwyczaj nie rozwiązywało się w ten sposób - lecz nim miał czas coś powiedzieć, z drona posypały się iskry a w pomieszczeniu zabrzmiał charakterystyczny dźwięk wyładowania elektrycznego. Hugh padł na podłogę z narzędziem wciąż w zaciśniętej dłoni.
-
Ja pierdolę, że też dożyłem czasów, w których jedyny mechanik, na jakiego mogę sobie pozwolić, to byle szympans, którego jedyną kompetencją są chyba tylko przeciwstawne kciuki. - warknął w myślach, może nawet tak nie myśląc, ale jakoś musiał dać upust złości, bo obawiał się, że spec za dychę właśnie sfajczył mu drona, bez którego dalsza robota może i jest możliwa, ale już trudniejsza i bardziej uciążliwa. Zwłaszcza, że do tego brzdąca się już przyzwyczaił na tyle, aby traktować go jak pełnoprawnego członka załogi.
Poszedł w kierunku drona, chcąc sprawdzić, czy może nie jest z nim jednak tak źle. Dopiero później rzucił okiem na małpę, przekonany, że jeśli coś mu się stało, to w pełni sobie na to zasłużył. -
Z początku Szperacz wyglądał na porządnie usmażonego, być może permanentnie. Dopiero jak Zavir miał się odwrócić, światełka zapaliły się ponownie a z głośników dobiegł niewyraźny głos.
“…ramy się…” Jakiekolwiek pełne słowa jakie dało się usłyszeć były przerywane szumem. “…rakter… zdolni do… macji.”
-
- Jest to chyba jakiś postęp. - mruknął pod nosem, choć efekt był wciąż daleki od jego oczekiwań. Zostawił na chwilę drona i sprawdził teraz, co z małpą.
-
Hugh wydawał się, na dobre czy na złe, żywy. Był nawet w większości przytomny, a przynajmniej tak sugerowały jego pojękiwania bólu.
“Co się…” Udało mu się po chwili wymruczeć. “Czy rozgniewałem duchy maszyn?”
-
- Mniej więcej. Zdaje się, że zrobiłeś zwarcie i pierdolnął cię prąd. Ale nie łam się, widywałem gorsze wypadki tego typu. Dobrze się czujesz czy mam zorganizować jakąś pomoc?
-
“Nie martwcie się,” Szympans machnął dłonią wstając. “Nie pierwszy raz zdenerwowałem te duchy. Szkoda tylko że…”
“Dobrze jest,” Szperacz przerwał, tym razem przemawiając wyraźnym acz charakterystycznie robotycznym głosem, słowo po słowie bez wspólnego tonu. “Nie potrzeba się martwić. Wyruszyli.”