Nawiedzony Zamek rodu Von Berlgior
-
Nawiedzony zamek ulokowany na wzgórzu, co zapewniało mu taktyczną pozycję i utrudniało zdobycie. Jest niewielkich rozmiarów, jeśli mówimy o powierzchni, bo mury i wieże zachowane w centrum zachwycają wysokością nawet w zetknięciu olbrzymem.
Obecnie zamek jest ruiną, czego skutkiem pozostają zniszczone mury na południu oraz północy lokacji. Oprócz tego baszty nie są w najlepszym stanie, a w pomieszczeniach i podziemiach pełno pajęczyn, brudu, zniszczeń spowodowanych przez ząb czasu.Ulokowany w środkowym Verden, nieopodal, bo jakieś kilkanaście kilometrów, znajduje się wioska ludzka. Ponoć w okolicy jest ich pełno, a tutejsi wieśniacy żyją głównie z hodowli bydła.
Zamek jest otoczony przez gęsty las, który przekształca się po kilku kilometrach, niezależnie od obranego kierunku podróży, w pastwiska, gdzie pasie się bydło i krowy.Brama zamku zachowana w miarę dobrym stanie, chociaż opada z zawiasów. Ludzie unikają tego miejsca, ponieważ od lat niezliczonych straszy tutaj zjawa Aranei Von Berlgior, która zmarła śmiercią tragiczną dzień przed swoimi zaślubinami, a ciała nigdy nie odnaleziono, o czym oczywiście właściciel obecny tegoż przybydku, niejaki pan olbrzym, nie wie w stu procentach. Zna zjawę, lecz nie poznał jej historii.
Od przybycia olbrzyma pałętają się tutaj gobliny, a sam gigant wybrał sobie centrum zamku jako miejsce swojego bytu. Stworzył nawet niewielką spiżarnię, w miejscu dawnej stajni. -
Krodol dumnie poił się beczką bimbru w równie wygodnej pozycji co zawsze, siedzącej. Oparty plecami o mur w centrum zamku i doglądający swoich włości, które w stanie opłakanym są po dziś dzień.
Na chwilę zadumał, kiedy procenty wymusiły reakcje i zabiły kolejne szare komórki w jego mózgu. Co gdyby tak coś zrobić? Ale coś więcej niż siedzieć, żreć, ewentualnie polować albo chlać.
Długo mu zajęło ułożenie prostego planu działania, ale stwierdził, że zacznie od zawołania zgrai.
- Gobiny?! - zawołał otarłszy bimber z mokrej brody i odłożywszy pustą beczkę. - Wybierzta najmondrejsszego i niech przyjdzie do mnie! -
Twój głoś, choć donośny, nie mógł trafić do wszystkich zielonych pokurczy, ale te stojące najbliżej szybko przekazały wiadomość reszcie. Po kilku chwilach zjawiła się przed tobą cała zgraja, nie licząc kilkunastu, którzy pełnili wartę na murach i w pobliżu bramy. Wykazując typową dla swojej rasy odwagę, dość długo sprzeczali się między sobą, kto powinien pójść, aż cała hałastra zgodnie wypchnęła przed szereg jednego Goblina, który ruszył powoli w twoim kierunku. Widać, że się bał i widać, że nie udało mu się tego ukryć, chociaż próbował.
- T-tak duża szefo? - zapytał, przełykając ślinę.
Pozostałe Gobliny natomiast odeszły, wracając do swoich obowiązków, ale kilka pewnie czai się w pobliżu, nie chcąc przegapić ewentualnego miażdżenia ich kompana. -
Krodol spojrzał na kurdpula.
- Pójdziemy złupić wioskę. - oznajmił dumny ze swojego planu, nad którym spędził ostatnie dobre kilka minut. Nie ma co musiał się nagłowić nad tym zagadnieniem. Teraz tylko musi użyć ostatnich pozostałych przy życiu szarych komórek i ułożyć plan.
- Będziesz doradzać w planach. - powiedział do goblina idąc w ślady służby u orków, gdzie każdy przywódca miał swojego zastępce i doradcę. ’
- Jak my napadać na wioski? Żeby mieć dużo łupów? - zapytał zadumany zastępce, o którego imię nie przyszło mu do głowy dowiedzieć się. Za bardzo się nastawił na łupy. -
Goblin pokiwał energicznie głową, gdy usłyszał twój plan. Nawet jeśli uznał, że nie jest rozsądny, nie miał odwagi powiedzieć ci tego prosto w twarz. Na wieść o niespodziewanym awansie nieco mu ulżyło, więc mógł na spokojnie zastanowić się nad ostatnim pytaniem.
- Trza ich ten… No… - zaczął, po czym nakreślił dłonią koło w powietrzu. - Otoczyć. To wtedy nie uciekno. I najlepiej w nocy albo z rana, to wtedy zanim wylezo z chat, my ich już załatwim. No a potem kto siem bendzie chciał bić, to my go zabijem, innych zabierzem, zabierzem też łupy i pójdziem. Tak zawsze robilim, ale stary szefo kazał nam potem spieprzać jak najdalej, żeby nas kto nie złapał i tak siem krencilim od wiochy do wiochy. -
Olbrzym musiał nieco pomyśleć nad słowami goblina. Te ruchy mu ułatwiły zrozumienie otoczenia.
- Otoczyć? Aaaaa… - zapytał, jakby nie zrozumiał, lecz od razu wszedł na właściwe tory rozumowania.
Krodol wstał ociężale przedtem uchylając bimbru i rozejrzał się po swych włościach. W głowie rysował mu się skomplikowany plan działania wspomagany przez doradztwo gobliśkiego kurdupla.
- Tak zrobimy, Bezimienny, robimy mój plan, który brzmieć jak twoje doradzanie. - powiedział do goblina uznając, że nie ma imienia i zapominając, że wcale o nie zapytał. Podkreślił na końcu swój udział w procesie planowania.
- Wyślij gobliny i niech one znajdo wioskę… Muszo tu jakie być. Raz przyszedł człowiek ze srebrem i chciał zabić tom co jenczy czasami… - kolejne genialne posunięcia ze strony szefa. Chyba nie bez powodu jest wodzem.
- A jak znajdo to niech wrócom i powiedzom co widzieli i gdzie ona ta wiocha jest. - powiedział na koniec.
- Jęczała!!! - krzyknął na cały dziedziniec zamku wywołując zjawę. - Jesteś tu? -
Znowu pokiwał głową, ze strachu nawet nie myśląc o tym, aby zawracać ci głowę podaniem swojego właściwego imienia. Po tym jak odszedł, aby przekazać rozkazy reszcie zielonych pokurczy, nieopodal miejsca, w którym chwilę wcześniej stał, pojawiła się zjawa, patrząc na ciebie mętnym i udręczonym wzrokiem, czyli tak, jak zawsze.
-
Spojrzał na jęczałe i po zrobieniu paru kroków dla rozprostowania kości ponownie usiadł chwyciwszy w dłoń beczkę, której zawartość swoją drogą zbliżała się do zera.
- Idziemy ograbić wiochę. Idziesz z nami? - zapytał, bo przecież do głowy mu nie przyszło, że zjawa może być związana tylko wyłącznie z tym miejscem. Nie należy przecież do aż tak wybitnie inteligentnych olbrzymów.
- Przydesz się na co. Nie tylko tu jenczysz i przyciongasz ludziów ze srebrem. - powiedział, jakby zjawa była zobowiązana do pracy zarobkowej celem opłacenia wynajmu za pobyt w tym skromnym miejscu. -
Nana zawędrowała daleko od rodzimego kontynentu. Z oddali spoglądała na zniszczony zamek, który rysował się za drzewami. W towarzystwie golemów podróżowała na swoim wielbłądzie w jednostajnym i dość wolnym tempie.
Wypada znaleźć nocleg, a zamek wydaje się jedynym wyborem. Młoda alchemiczka nie czuła strachu, nawet ze swojej odległości nie widziała niczego szczególnego, a z resztą ma golemy, które w razie czego jej pomogą.
Zaczęła wędrówkę prosto pod bramę zamku.@Hekarz
-
Krodol postanowił nie czekać na odpowiedź jęczącej zjawy, więc machnął w jej kierunku dłonią zrezygnowany. Bez niej też się uda napad.
Wstał powolnie i dopiwszy ostatki z beczki, rzucił nią na grunt. Beknął głośno, co poprzedziło otarcie długiej brody z bimbru.
W dłoń chwycił swój młot kamienny i ruszył na obchós swoich ziem.
Nie spodziewał się, że po wyjściu poza bramę napotka, no właśnie. Człowiek? Ale jakiś dziwny z garbatym koniem i kamiennymi potworami.
Krodol podbiegł do człowieka i kilkanaście metrów przed nim uderzył młotem, ostrzegawczo.
- CZEGO ty tu i kto ty jest? - zapytał agresywnie.
- To moje ziemie! - ryknął i w sumie gdyby nie to, że Nana nijak wygląda na wiesniarę z pobliskich ziem to Krod już dawno by ją capnął. -
Tak trwała przyjemnie podróż do czasu wybiegnięcia giganta.
Zmieszanie na twarzy Nany było równie duże, co ten olbrzym, ale po uderzeniu młotem mimowolnie się otrząsnęła i wycofała zwierzę za golemy.
W jej skromnych muskularnie dłoniach prędko znalazła się załadowana eksplodującą mieszaniną kusza, a ona spoglądała na agresywnego rozmówcę mieszając w sobie zachwyt i przerażenie.
- Mówią na mnie Nana i jestem podróżującą alchemiczką - przedstawiła się po krótce, a potem postanowiła cel swojej wizyty wyjaśnić. Faktycznie kiepsko trafiła skoro to ziemie olbrzyma, ale może dogadają się z użyciem odpowiednich środków. - Szukam noclegu i schronienia nim wyruszę w dalszą podróż. Twój zamek to pierwsze co zobaczyłam. - oznajmiła wskazując dłonią na ruinę, która z tej odległości wyglądała znacznie gorzej niż z daleka.
- Może mogę się tu zatrzymać za odpowiednią opłatą? - zapytała i dobyła sakiewki z dwudziestoma złotymi monetami. Ma nadzieję, że to wystarczy jako zapłatę olbrzymowi. -
- Jedyne miejsce gdzie możesz przemoncować to lochy! - odpowiedział wściekłe, że znowu głupi ludzie naruszają jego ziemie.
Krodol zmierzył od stóp do głów tą całą Nanę. Jak ona śmie pytac się czy może tu się zatrzymać. Zamek Krodola to nie jest zajazd. Twarz olbrzyma zrobiła się aż czerwona.
- GOBINY! Na nią - krzyknął z całego gardła i chwycił swój kamienny młot w obie dłonie. Uderzył nim zamaszyście celując w skalnego gargulca i jednocześnie wykorzystując swój intelekt, aby połączyć owe uderzenie z magią ziemii, co powinno stworzyć falę uderzeniową, która zrani alchemiczkę albo przynajmniej zrzuci ją z “garbatego konia”. -
Kiedy chciałeś po prostu dołączyć do kogoś i mieć okazję na wspólną fabułę, ale zamiast tego on cię atakuje.
Nana spodziewała się, że olbrzym najwyżej ją przegoni. Nie zakładała tak agresywnego zachowania. Najwidoczniej musi bronić swojego życia.
Widząc wielki młot giganta wydała prosty rozkaz.
- Rozbiec się i zaatakować z obu flanek! - krzyknęła do golemów, a sama pognała pędem wielbłąda jak najdalej od uderzenia.
Może i trudno strzela się podczas jazdy, ale zasięg eksplozji powinienem zrekompensować margines błędu. Jeśli udało jej się uniknąć ataku fali uderzeniowej to wystrzeliła dwie butelki z mieszaniną eksplodującą celując w głowę giganta. -
Ten post został usunięty! -
// Do tego będzie kiedyś okazja.
Nic nie sugeruję, //
-
//Dlatego najlepiej uzgodnić taką wspólną fabułę z drugim graczem zanim wpadnie się do innej postaci w odwiedziny.//
Gobliny zajęte były przygotowaniem do napadu na wieś, więc dobrą chwilę zajęło im zebranie się w miejscu bitwy. Widząc samotną kobietę, ruszyły śmiało w jej kierunku, ale typowo goblińska odwaga przeminęła, gdy zobaczyli kamienne Golemy. Jeden z nich pochwycił dwóch goblińskich łuczników, którzy wdrapali się na mury. Ich strzały nie wyrządziły mu krzywdy, a on sam pochwycił obu pokurczy i zrzucił ich ze słusznej wysokości. Jeden upadł i roztrzaskał się o ziemię, drugi cudem zdołał pochwycić nogi gargulca, ale ten po prostu złapał go i rozerwał na pół, zakrwawione szczątki odrzucając obok połamanego trupa jego kompana. Pozostałe Gobliny uznały więc zgodnie, że ich Duża Szefo sobie poradzi i wycofały się do środka zamku, nie chcąc walczyć z przeciwnikiem, którego nie mogą pokonać.
W międzyczasie gigantyczny młot znalazł swój cel, ale Golem nie był aż tak słaby, aby to go wykończyło. Co prawda siła ciosu posłała go kilkanaście metrów dalej, ale szybko się podniósł i chwiejnie, ale jednak, ruszył do dalszej walki, wzbijając się znowu w powietrze. Z kolei użycie Magii Ziemi mogłoby dać efekt, ale na przeszkodzie stanęła jej kiepska znajomość, przez co może i udało się wywołać wstrząs, ale ten nie dotarł nawet do kobiety ani jej wielbłąda.
//Tak, ominąłem to o wybuchowych butelkach, bo nie przepadam za takim pisaniem i preferuję jednak jedną czynność na post, więc skoro udało ci się uniknąć tego ataku, możesz spróbować zaatakować w ten sposób teraz.// -
Podróżował po świecie i akurat znalazł się w pobliżu
- Zabije olbrzyma niewiasto i cię uratuje!
Krzyknął do kobiety
- Zostaw go mnie! Nie zapomnij powiedzieć, że uratował cię Tyranus Lew Nirgardu!
Zaszarżował na olbrzyma konno i uderzył go w stopę buzdyganem atakiem z wyskoku -
//Ale wiecie, że mamy tu dziesiątki, jak nie ponad sto tematów, w których możecie zacząć, prawda?
Poza tym, jeśli już chcesz tu pisać, to nie przypominam sobie, żebyś wpisywał gdzieś w umiejętnościach zdolność skakania na kilka metrów w górę, lepiej zobacz sobie jakiego wzrostu jest postać Hekarza i zdaj sobie sprawę, że pewnie nie doskoczyłbyś mu nawet do uda.// -
//Ale tu się coś dzieje a w innych nic się nie dzieje//
-
//Ale tu się coś dzieje a w innych nic się nie dzieje//
-
//Wystarczy, że zaczniesz pisać i coś zacznie się dziać, a pretensje o to, że “nic się nie dzieje” możesz wyrazić na Czacie i skierować je do wszystkich, którzy mają tu postaci, ale nimi nie grają, bo ja nad nikim nie będę stać z batem i zmuszać do odpisów.
Skoro postanowiłeś tu pisać, to odpis będzie dopiero wtedy, kiedy cała trójka wykona swój ruch.// -
//a nie możesz teraz napisać że mi sie udało i ja zaatakuje ponownie?//
-
//Twoje pojawienie się Belka jest całkowicie pozbawione fabularnego sensu.//
- Gobiny! Rozposzyć się i atakować szczałami z lasu tom na garbatym koniu! - krzyknął Krod wydając plan ataku, tak jak robili to orczy wodzowie, gdy jeszcze służył w wojsku.
Olbrzym był wściekły, zaś apogeum gniewu osiągnął w momencie pojawienia się kolejnego człowieka. Tym razem na koniu, ale zupełnie zwyczajnym, nie jakimś tam garbatym. Wściekły Krodol postanowił spełnić chęć człowieka do śmierci, bo przecież trzeba być niezwykle głupim, aby szarżować na istotę mającą osiem metrów.
Schylił się i gdy ten miał wykonać natarcie na stopę, Krodol postarał się chwycić człeka w dłoń, a następnie ścisnął pięść z zamiarem zmiażdżenia mu wnętrzności i skończenia jego żywota. -
Wynik walki był na ten moment zadowalający, lecz nie wiedziała co przyniesie dalsze starcie. Na szczęście pojawił się człowiek, który w pełni wziął na siebie uwagę olbrzyma. Nana nie zaprzepaści takiej okazji, skierowała wielbłąda w las otaczający zamek, gdzie zniknęła wśród koron drzew.
- Gargulce! Za mną - krzyknęła na odchodne i uciekła na wielbłądzie, bo przecież nie należała do bohaterów, a przecież rzeczywiście wtargnęła na ziemię olbrzyma. Następnym razem będzie trzymała się bliżej szlaku niż bezdroży.//zmieniam temat
-
//zgłaszam sprzeciw do opuszczenia przez taco wątku. Przyszedłem mu pomóc a on ucieka//
-
//@Kubeł1001 napisz, że taco się nie udało
-
// @Kubeł1001
-
// @Kubeł1001 tak musisz napisać
-
@Kubeł1001 że taco się nie udało i niech walczy ze mną ja nie dałem postaci magii
-
// a nie wiem czy mogę teraz edytować kartę a zrobimy tak. Dodam magię i ty anuulujesz te posty i jeszcze raz będziemy walczyć?
-
//co tu się odpierdala XD//
-
// niech taco walczy ze mną przeciwko olbrzymowi //
-
//Pojawienie się tu wszystkich nadprogramowych postaci jest pozbawione sensu.//
Taco:
I tak też uciekłaś, nie niepokojona ani przez Olbrzyma, ani przez jego Gobliny, którym twoje Golemy napędziły zbyt wielkiego stracha. Bez chwili wahania kamienne konstrukty udały się za tobą, pozostawiając pole niedawnej walki nowoprzybyłemu wojownikowi.
//Gdy zmieniasz temat, od razu pisz, gdzie twoja postać ma się udać. Jako że twoja postać fabularnie nic nie zrobiła, możesz ot tak zacząć znowu w dowolnym temacie, ale przeważnie przy zmianie lokacji to ja zaczynam, tak na przyszłość.//
Belka:
//Nie, to tu tak nie działa, walka gracza na gracza ma swoją kolejność, czyli Gracz 1, Gracz 2 i ja, który podsumowuje działania. Sprzeciw można zgłaszać, ja ten sprzeciw oddalam. Akurat pisałem w tym temacie, więc przestań do jasnej cholery spamować, bo z czystej złośliwości pozwolę zginąć twojej postaci. Karty nie wolno edytować po zaakceptowaniu, więc nie.//
Trafiłeś, choć ciężko powiedzieć, żeby cios wywołał jakiś większy efekt. Właściwie tylko dzięki zaskoczeniu, jakie wywołało to, że udało ci się trafić, Olbrzym spudłował i jego wielka łapa minęła cię o włos, co daje ci jeszcze pole do manewru, choć niewielkie. No i koń, nie zapominajmy o nim. Siwek nie miał ochoty umierać razem z tobą i zerwał się gwałtownie, co również sprawiło, że nie zostałeś zmiażdżony w jednej chwili.
Hekarz:
Kobieta uciekła, a z nią jej gargulce. Gobliny były zbyt przerażone, aby zrobić cokolwiek, nawet nie wylazły na nowo z zamku. Co do drugiego człowieczka, jego cios o dziwo trafił, a zdziwienie tym faktem i lekki ból, jaki to wywołało, sprawiło, że spudłowałeś, pomogła mu też reakcja jego konia, który nie był pozbawiony instynktu samozachowawczego, tak jak jego pan, i samowolnie skręcił w bok. -
- Dosyć! - krzyknął rozgrzany do granic szału i cisnął młotem o ziemię. Kobieta uciekła, ale na domiar złego wciąż był tutaj idiota z maczugą, którego nie udało się złapać w łapska. Wszystko przez tego konia. Czy na tym kontynencie nie można być w spokoju olbrzymem? Żyjesz sobie, nikomu jeszcze nie wadzisz, a znikąd pojawiają się magiczne stwory na twoim bagnie, znaczy zamku. Krodol zdjął z pleców załadowaną arkbalistę i wycelował w mężczyznę dokładnie, nawet wstrzymał oddech, a ręka ani mu drgnęła przez chwilę, jakby w innym stanie świadomości znalazł się. Zwolnił spust i poleciał pocisk gruby jak skurwysyn.
-
//Belka, twoja kolej.//
-
Strzelał z łuku do olbrzyma celując w krocze i krążąc wokół niego tak aby nie dać się trafić.
- Poddaj się olbrzymie! Nafaszeruję cię strzałami i zdechniesz!
Krzyknął strzelając dalej -
Hekarz:
Ciężko było nie drgnąć, gdy człowiek ostrzeliwał cię z łuku. Z racji gabarytów każda trafiła, ale te wbijające się w ramiona czy klatkę piersiową nie były bardziej szkodliwe, niż ukąszenia owadów dla mniejszych ras. Ale miarka się przebrała, gdy jedna ze strzał trafiła cię w krocze, a dokładniej w jedno z jąder, co spowodowało ból tak wielki, jakiego nie poczułeś od czasu bijatyki z tamtym najętym przez Krasnoludy Olbrzymem. Pechowo, to właśnie wtedy nacisnąłeś spust, a że cel był przy tym dość ruchliwy, spudłowałeś.
Belka:
//Normalne czynności zapisuj bez kursywy, ta w domyśle służy tu do zapisywania myśli.//
Pocisk Olbrzyma szczęśliwie spudłował, bo gdyby trafił, nawet nie pomyślałbyś, że umierasz, a już byłbyś martwy. Niestety, większość twoich strzał nie robiła mu kompletnie nic, dopiero ostatnia, wystrzelona tuż przed tym, gdy bestia nacisnęła spust, trafiła do celu. Dyskusyjne, czy to dobrze, może i dzięki temu spudłował, ale tak wielki ból tylko jeszcze bardziej wkurzy Olbrzyma i utwierdzi go w przekonaniu, że powinien cię zmiażdżyć, względnie rozerwać na kawałki. -
Rozpędził konia i wyciągnął miecz z czarnej stali.
- To twój koniec!
Zaszarżował z magicznym mieczem na olbrzyma aby wbić mu ostrze w nogę. -
Krod boleśnie odczuł jedną ze strzał. Tego było za wiele. Już wie czego brakuje jego bandzie, dobrych wojowników na koniach albo czymś innym byle szybkim.
Płynąca adrenalina pozwoliła zignorować ból do tego stopnia, że olbrzym ponownie chwycił młot. Widząc szarżującego człeka, samemu również podjął szarżę, aby zakończyć ja potężnym atakiem z wyskoku prosto na jeźdźca. Nawet jeśli nie trafi swym orężem, to fala uderzeniowa, nie jakaś powstała za sprawą magii, a zrodzona z czystej siły kilku ton uderzających młotem o ziemię - powinna zmieść jeźdźca oraz poturbować go -
Belka:
Miecz niemalże zatopił swoją głodną krwi bestii klingę w ciele Olbrzyma, gdy nagle wraz ze swym koniem wyleciałeś w powietrze, zmieciony przez cios młota twojego oponenta, przez jego niewiarygodną siłę. Szczęśliwie, wypadłeś przy okazji z siodła, więc przy upadku nie zostałeś przygnieciony przez konia, co, jak słyszałeś z opowieści swego plemienia, wielu dzielnych wodzów i wojowników albo zabiło, albo uniemożliwiło dalszą walkę i wystawiło na ciosy wrogów. Upadek dość mocno cię poturbował, ale nie na tyle, żeby uniemożliwić ci walkę lub ucieczkę, gorzej z koniem, bo o ile ten również nie odniósł poważnych obrażeń, to gdy tylko się podniósł, zaczął uciekać.
Hekarz:
//To niewielki, ale jednak, przypadek GM’owania samego siebie, więc sprostuję, że wciąż czuje ból, bo adrenalina nie uśmierzyła go na tyle.//
Wciąż ciężko było ci walczyć ze strzałą sterczącą w jądrze, ale mimo to osiągnąłeś swój cel, wybijając człowieczka i jego konia w powietrze. Jeden i drugi co prawda przeżyli i chyba nie odnieśli większych obrażeń, ale dotarło do ciebie, że teraz walka może być łatwiejsza, bo koń wojownika uciekł, a przynajmniej próbował. -
Ten post został usunięty! -
Ten post został usunięty! -
Ten post został usunięty! -
Ten post został usunięty! -
Krodol starał się wciąż ignorować ból. Poprzedni atak udał się, a olbrzym postawił krok bliżej wygranej. Człek stracił właśnie przewagę mobilności, a teraz to Krod jest od niego szybszy, przynajmniej teoretycznie z racji na większe kroki.
Chwyciwszy swój młot wydał głośny ryk i podbiegł do ludzkiego chłystka, aby zmiażdżyć go ostatecznie. Ponownie zaatakował z wyskoku, co poprzedził szarżą, lecz tym razem krótszą. -
//Nie mamy tu żadnego Herkulesa, wywal to dla dobra świata przedstawionego.//
-
Rzucił torbę ze złotem w olbrzyma, żeby nie spowalniała ucieczki i zawołał swoją tajną broń. Dwa ogary
- Bolo, Lolo!
Zagwizdał głośno. Wyciągnął miecz i zaczął uciekać w las. Psy spowolnią wielkoluda -
Hekarz:
Może i byłeś szybszy, ale człowiek był zwinniejszy, a przy tym mniejszy. Uniknął ciosu i uciekł, nie wiedzieć czemu pozostawiając za sobą torbę złota.
Belka:
Udało ci się, choć ogary nie wykonały rozkazu, uciekając wraz z tobą, ale może to i lepiej, bo i one przeżyły. Zakładając, że Olbrzym nie będzie cię ścigać, jesteś raczej bezpieczny. -
Wypiął dupę do olbrzyma. Wspiął się na drzewo i zaatakował jego głowę skoro był zajęty torbą ze złotem.
- Bolo, Lolo! Atak
Krzyknął do ogarów -
//Jeśli ogary nie zaatakowały wtedy, to nie masz powodów przypuszczać, że zaatakują teraz. Hekarz nigdzie nie napisał, że zainteresował się złotem, więc naginasz rzeczywistość, czyli po prostu GM’ujesz samego siebie. Nigdzie też nie napisałem, że masz w pobliżu jakiekolwiek drzewo, na które możesz się wspiąć, a nawet gdyby nie jest nigdzie powiedziane, że z wysokości jego konarów możesz dosięgnąć głowy Olbrzyma.//