Baza Ligii Młodych Herosów [Grenlandia]
-
Również położona na Grenlandii, około dwadzieścia pięć kilometrów na północy wschód od bazy Ligii Herosów. W przeciwieństwie do niej, nie powstała w starych budynkach bazy Kolektywu, wszystko zostało tu zbudowane od podstaw ze środków i funduszy Agencji. Baza powstała stosunkowo niedawno, gdy pojawiła się potrzeba stworzenia osobnej organizacji przeznaczonej do selekcjonowania i szkolenia kandydatów na przyszłych herosów. Zabudowa jest podobna do tej, jaką reprezentuje baza Ligii Herosów, jest zbudowana z jako jej odpowiednik, choć większy, z racji tego, że swego czasu do Ligii Młodych wstępowało o wiele więcej osób. Tak czy siak, w centralnym kompleksie mieszczą się pomieszczenia wspólne, kuchnie, jadalnie, sala narad, centrum dowodzenia i prywatne pokoje poszczególnych członków. Budynki te otoczone są przez kilkanaście różnych sali treningowych, o wiele bardziej zróżnicowanych niż te, które ma do dyspozycji Liga Herosów, co ma na celu zapewnienie jak najlepszych warunków dopiero co kształtującym się talentom nowych bohaterów. Dalej również znajdują się zbrojownie, magazyny, szpital i wiele innych budowli oraz cała infrastruktura, niezbędna do zapewnienia temu miejscu prądu, ogrzewania, wody i wszystkiego innego. Początkowo baza Ligii Młodych nie była w ogóle chroniona, z czasem jednak postanowiono, że i ją należy zabezpieczyć. Jako że niektórzy młodzi rekruci potrafili wchodzić w sprzeczki i utarczki z garnizonem żołnierzy OAB, a i im często puszczały nerwy przez rozwydrzonych małolatów z supermocami, umocnienia i zabezpieczenia nie otaczają ściśle budynków bazy, ale między nimi a kompleksem jest około półtora kilometra wolnej przestrzeni. Same zabezpieczenia to dokładnie to samo, co w wypadku Ligii Herosów, a więc bramy, monitoring, mur zakończony drutem kolczastym pod napięciem, wieżyczki strzelnicze z kaemami i tym podobne, wraz z kompletem budynków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania garnizonu.
-
Richard Torres, Veles
Richard stał w jednej z większych sal treningowych ściskając w ręce jedną ze swoich stalowych kulek. Oglądał przedmiot dobrą chwilę i ważył go w dłoni. Po chwili zmierzył wzrokiem testowego manekina z żelu balistycznego na drugim końcu ogromnego pomieszczenia. Kukła miała na sobie kamizelkę i hełm typowego najemnika kolektywu.
Dla Ricka trafienie w taki duży obiekt z takiej odległości było absurdalnie proste, ale celem dzisiejszego ćwiczenia nie była celność ale prędkość. Spojrzał w prawo gdzie w dużej odległości od niego stała grupka naukowców agencji a między nimi rozłożony był sprzęt do pomiaru prędkości. Uczeni już od dłuższej chwili wskazywali mu gestem że może zaczynać.
Po upewnieniu się że naukowcy są gotowi, Veles wziął szeroki zamach i z całej siły cisnąl metalową kulką w kukłę. -
Tak jak mogłeś przewidzieć, pocisk trafił w cel, a osiągnięta prędkość sprawiła, że kulka przeszła dosłownie na wylot. Gdyby był to rzeczywisty przeciwnik, niewiele zostałoby z jego serca, nawet mimo chroniącej ciało kamizelki.
- 3729 metrów na sekundę. - zameldował ci jeden z naukowców, gdy skończyli pomiar. Nieźle, naprawdę nieźle, ale wciąż poniżej szczytu twoich możliwości. -
Pierwszy rzut to i tak tylko rozgrzewka. Rick poruszył kilka razy ramieniem i przeciągnął się
- Rzucę jeszcze raz - pinformował naukowców oraz dał im chwilę na dostrojenie urządzeń. Tym razem przygotowywał się dłużej, zrobił kilka głębokich wdechów i skupił się tyko na celu. Wstrzymał oddech i rzucił z pełnią swojej mocy, łamiąc każdą mentalną barierę jaka go powstrzymywała… albo przynajmniej próbował. -
I tym razem rzeczywiście poszło ci lepiej, o wiele lepiej, czułeś to nawet bez pomocy mierzących prędkość pocisku naukowców. Ale lepiej to wciąż za mało, aby przebić twój górny limit…
- 4125 metrów na sekundę. - poinformował cię ponownie ten sam mężczyzna. Po jego słowach zza twoich pleców zaczęło dochodzić powolne klaskanie. -
Rick poczuł satysfakcję ze swojego wyniku. Może i nie pobił swojego rekordu, ale nie codziennie przekraczał 4 tysiące metrów na sekundę. Szybko jednak jego uwagę przykuło klaskanie.
Veles miał kilka pomysłów na to kto i dlaczego stał za nim, ale zamiast zgadywać wolał powoli się odwrócić i sprawdzić. -
- Imponujące. - skomentował krótko Hermes, lider i główny szkoleniowiec Ligi Młodych, który stał za tobą, opierając się o ścianę. - Szybko i precyzyjnie. Tak jak być powinno.
-
Czyli Hermes. Tak, dokładnie jego spodziewał się Rick. Teraz pytanie po co przyszedł
- Szybkość i precyzja to moja specjalność - odparł sucho - Czy stało się coś co wymaga mojej obecności? -
- Moja również. - odparł z uśmiechem, ale zaraz spoważniał. - Jest sprawa, która wymaga interwencji. Nie jest poważna, więc nie będziemy zajmować tym Ligi, a Agencja uznała, że chociaż mogłaby to rozwiązać, to lepiej będzie dać to zadanie wam, żółtodziobom. Jeśli skończyłeś, dołącz do mnie i do reszty w sali konferencyjnej.
Po tych słowach, Hermes opuścił pomieszczenie, a naukowcy spojrzeli na ciebie bez słowa, czekając na decyzję co do dalszych pomiarów. -
Czyli szykuje się jakaś misja. Veles uśmiechnął się pod maską zadowolony że w końcu będzie mógł coś zrobić.
- Na dzisiaj skończyliśmy - zawołał do naukowców i udał się marszem do sali konferencyjnej, ciekawy tego co tam usłyszy. -
Armand Hérault (Ikelos)
Bycie historykiem zawsze związane jest ze świadomością czasu, a świadomość ów wiąże się z cierpieniem - z jakiegoś powodu Armand przypomniał sobie te słowa, nie do końca mogąc sobie przypomnieć, kto był ich autorem. Na pewno nie był to ktoś znany czy wart uwagi.
Jak zawsze o poranku wyszedł ze swojej kwatery, rozpoczynając długą, bezcelową wędrówkę po dostępnych przybytkach Ligi Młodych. Oficjalnie podróże te, które ktoś zgryźliwy określić mógł pedantyczną inspekcją korytarzy, miały na celu poprawę zdolności chodu w egzoszkielecie, dla Ikelosa były one jednakże sposobem na zmarnowanie czasu.
Cierpienie historyka wiąże się ze świadomością ulotności czasu - pomyślał. W takim wypadku nie mogę być historykiem. Czas mi nie ucieka, lecz ciągnie się i ciągnie w nieskończoność. Jestem poza czasem. Baza jest poza czasem, stoi w Wieczności. Jak Piekło.
Zawsze podczas przechadzki rozmyślał. Gdyby nikt nie zawracał mu głowy chodziłby tak zapewne ową przeklętą wieczności. Obowiązki dopadną go jednakże wszędzie, jakkolwiek godne pożałowania by one nie były. Niekiedy napatoczył się jakiś pracownik, bohater czy młodzik, mało który jednakże wart był zapamiętania.
Stawiając następne, koślawsze czy równiejsze kroki zastanawiał się, co czeka go w tym kolejnym, długim, bezpłodnym dniu. -
Szakal:
Poza tobą, w sporym pomieszczeniu zastawionym meblami, mapami, ekranami i tym podobnymi, czekali już pozostali członkowie Ligi Młodych: Katana, Błyskawica i Cyborg, rozmawiając między sobą. Hermesa, który cię tu wezwał, co ciekawe nie było.
//Czekamy aż postać Władcy do nas dołączy, więc albo pogadaj sobie o czymś z NPC, albo po prostu napisz, że usiadł gdzieś i czekał.//
Władca:
Coś na pewno, i możesz podejrzewać, że większego kalibru niż do tej pory, bo podczas wędrówki korytarzami zagadnął cię nie byle kto, ale sam Hermes, lider Ligi Młodych i główny instruktor młodocianych bohaterów. To zawsze on przyprawiał cię o największy ból, gdy porównywałeś swój wolny i mozolny chód z tym, jak szybko i sprawnie jest się on w stanie przemieszczać.
- Witaj, Ikelosie. - powiedział, kiwając ci głową skrytą po hełmem. - Za chwilę zaczniemy naradę w sali konferencyjnej. Byłbym wdzięczny, gdybyś do nas dołączył. -
Veles nie był duszą towarzystwa a dzisiaj szczególnie nie miał ochoty na pogaduszki. Usiadł gdzieś tak by móc słyszeć rozmowę pozostałych. Może mówili coś o nadchodzącej misji?
-
Armand Hérault (Ikelos)
- Oczywiście - oparł z lekkim, zmęczonym niemalże uśmiechem. Był to nawyk, a nie wyraz rzeczywistej sympatii czy radości. Armand nie traktował tego jednakże jako obłudy, uśmiech był nie tylko oznaką emocji. Był maską człowieka, może nawet pustą. Większość otaczających go rzeczy w zasadzie okazywała się pusta.Fakt, że został zaproszony przez Hermesa, mógł wskazywać na coś wartego uwagi. Jakkolwiek jego persona nie byłaby osobliwa, Hermes był ważną jednostką, jeżeli zaś chodzi o pseudonimy to razem z Armandem byli ziomkami z panteonu. Mały bo mały, lecz wciąż wspólny element.
Skierował się ku sali konferencyjnej. -
Szakal:
Rzucali pomysły co do tego, co może ich czekać, ale nie było żadnego konkretu, więc wiedzieli na ten temat tyle, co ty. Jednak jakiekolwiek kolejne dywagacje przerwało wejście ostatnich dwóch członków Ligi Młodych, waszych mentorów i instruktorów: Hermesa i Ikelosa.
Władca:
Choć nie było to do niego podobne, maszerował powoli, w twoim tempie, więc weszliście do środka razem. On ruszył na środek pomieszczenia, ty zaś mogłeś zająć jedno z wielu wolnych miejsc, bo poza waszą dwójką, byli tu pozostali członkowie Ligi: Błyskawica, Katana, Cyborg i Veles.
//Trochę pokierowałem tu twoją postacią, ale nie zrobiłem nic wielkiego, tylko zająłem nim miejsce, a to upłynniło akcję, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz.//
Obaj:
Po tym jak zajął miejsce, Hermes rzucił każdemu zgromadzonemu na sali krótkie spojrzenie, odchrząknął i zaczął mówić:
- Cieszę się, że wszyscy stawiliście się w komplecie tak szybko. Mamy wiele spraw do omówienia, a im szybciej przydzielimy wam zadania, tym lepiej. Pierwszą sprawą jest sytuacja w Miami. Mieliśmy tam naszego człowieka, nazywał się Opal, szkolił się razem z wami, aż Liga przydzieliła mu to miasto, aby je chronił. I jak wszyscy wiecie, zginął w walce z jednym z tamtejszych łotrów, którego później nazwano Katem przez to, jak zaszlachtował Opala na oczach tysięcy ludzi. Nie wiemy wiele na temat tego, co stało się z Katem i gdzie obecnie przebywa, ale wiemy, że śmierć Opala doprowadziła do lawinowego wzrostu przestępczości. Co gorsza, może to zachęcić Czerwoną Maskę do wprowadzenia tam swoich struktur, a na to tym bardziej nie możemy pozwolić. Dlatego Agencja i Liga Herosów podjęły decyzję, którą ja zaakceptowałem. Wysyłamy tam jednego z was. - powiedział Hermes i przeniósł spojrzenie na jednego z młodzików. - Ciebie, Błyskawico.
Młody bohater zaniemówił na dobrą chwilę i nie wiedział jak zareagować, ale w końcu wstał, obejrzał się na wszystkich i powiedział:
- Dziękuję. To dla mnie zaszczyt. Nie zawiodę ani ciebie, Hermesie, ani was wszystkich, ani Ligi czy Agencji. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby w Miami znów było bezpiecznie.
Hermes skinął mu głową i dał znak, aby znowu usiadł.
- Doskonale. Wyruszysz jeszcze dziś, przygotuj się do drogi od razu, gdy to spotkanie się zakończy. Jeśli chodzi o pozostałe sprawy: W Zatoce Adeńskiej doszło ostatnio do ataku dobrze zorganizowanej i uzbrojonej grupy na statek cywilny. Atak został udaremniony przez jednego z członków Ligi, Neptuna. Jak się okazało, kimkolwiek byli ci napastnicy, chcieli dobrać się do ładunku statku, którym okazały się wyciągnięte z dna oceanu urządzenia. Agencja wciąż ich przesłuchuje, ale nie chcą zdradzić, co to jest, do czego służy, jak się tam znalazło i komu mieli je dostarczyć. Tak czy siak, Agencja to zabezpieczyła, chcą żeby ktoś od nas rzucił okiem. Cyborg, udasz się tam, masz największe doświadczenie z takimi sprawami. Również wyruszysz od razu.
Młody heros jedynie skinął głową, po czym opuścił wzrok, najpewniej zastanawiając się nad czymś związanym z tą misją.
- Katana, Veles: następna misja jest dla was obu. Macie udać się pod przykrywką na Seszele. Agenci OAB na Madagaskarze wykryli tam ostatnio kilka nieprawidłowości. Mówiąc krótko: krążą plotki o wzmożeniu piractwa i przemytu, zwłaszcza broni, w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło lub zaginęło kilku lokalnych polityków i przedsiębiorców. Podejrzewamy, że ktoś mógł maczać w tym palce, najpewniej Trupia Kompania albo jakaś organizacja przestępcza. Przygotujcie się do opuszczenia bazy jeszcze dziś, po drodze skontaktuję się z wami i zapewnię wszelkie informacje, jakimi obecnie dysponujemy. Na miejscu przejmą was ludzie Agencji i wprowadzą w szczegóły.
Po trwającej chwilę przerwie, Hermes podjął:
- Jeśli chodzi o was: to wszystko. Możecie iść i przygotować do misji… Ikelosie, ty zostań jeszcze na chwilę. -
Veles słuchał uważnie i zanotował mentalnie wszystkie informacje na temat zadania. Szykowała się potencjalnie niezła akcja, miał tylko nadzieję że nadaży się okazja do wykorzystania swojego niszczycielskiego potencjału gdy już bedą na miajscu… no i że obejdzie się bez komplikacji.
Od razu po opuszczeniu sali chciał zacząć się szykowac jak najszybciej ale przyszło mu do głowy że może jeszcze zamienić kilka słów ze swoim nowym, tymczasowym partnerem.
- To jak myślisz z kim przyjdize nam się zmierzyć Katana? -
Armand Hérault (Ikelos)
Polecenia dla innych nie stanowiły centrum jego zainteresowania, a bez większego wglądu zapowiadały się na nader pospolite. Również przypomnienie o smutnym losie Opala zdawało się wręcz nudne, choć myśl ta zarazem wydała się Ikelosowi okrutna. Taki jednak los bohaterów, kiedy natrafiają na silniejszych od siebie. Armanda mógł spotkać podobny koniec, nie uważał tego jednakże za powód, aby solidaryzować się z zamordowanym biedakiem. Na świecie nie ma sprawiedliwości, o takich głupotach jak litość nie wspominając.
Poprawił się na krześle po prośbie Hermesa.
- Oczywiście. W czym mogę pomóc? - odparł, czekając co ów ma do powiedzienia. -
Szakal:
Wzruszył ramionami.
- To nie może być nic wielkiego. Jacyś najemnicy, może Trupia Kompania, jak mówił Hermes, albo inne szumowiny. Przecież gdyby to miał być ktoś większego kalibru, wysłaliby kogoś więcej, niż nas dwóch, nie?
Po tych słowach, pożegnał się i ruszył zabrać swój sprzęt.
//Chyba nie wspomniałem o tym w poprzednim poście, ale lecicie od razu, więc zrób post z jakimś pakowaniem się, przygotowaniami i w następnym od razu wyślę was na miejsce.//
Władca:
- Normalnie werbunkiem nowych bohaterów zajmuje się OAB, jak pewnie wiesz. Ale dostałem niedawno raport z Agencji, mówiący o nowym potencjalnym rekrucie. Nikogo do niego nie wysłali, mogą to zrobić, czekają na moją decyzję. Na razie kazałem im się wstrzymać, bo pomyślałem, że może chciałbyś zając się tym osobiście… Ten chłopak ma moce bardzo podobne, a może nawet identyczne jak ty. -
Veles też czym prędzej poszedł się spakować. Szybko odwiedził swoją kwaterę by w pośpiechu spakować kilka osobistych rzeczy jak bielizna, ubrania, telefon i tak dalej, na wypadek gdyby przyszło mu spędzić kilka dni na tych całych Seszelach. Większość bagażu upchał do swojego worka marynarskiego i udał się do zbrojowni w której trzymał swój sprzęt. Wziął 4 dodatkowe sakwy z kulkami i przez chwilę zastanawiał się czy będą mu potrzebne dodatkowe oszczepy ale szybko postanowił wziąć 2 zapasowe kołczany na wszelki wypadek. Łącznie miał ze sobą 200 stalowych kulek i 20 oszczepów. Nadmierną amunicję planował zostawić w tamtejszej bazie OAB. Kiedy był już gotowy udał się na lądowisko.
Najwyższy czas się wykazać - pomyślał -
Katana już na ciebie czekał, widocznie był szybszy w pakowaniu dobytku albo miał go mniej. Tak czy siak, wasz środek transportu, helikopter transportowy Agencji, już czekał na zewnętrznym lądowisku. Podróż nim była krótka, szybko dotarliście na wybrzeże, do jednego z wybudowanych przez OAB portów na Grenlandii. Tam przesiedliście się na cywilny statek, gdzie otrzymaliście też sporo lokalnej waluty i fałszywe dokumenty, wydane wam przez jednego z agentów. Po załatwieniu formalności, statek ruszył w rejs.
//Zmiana tematu. Zacznę ci, gdy go stworzę.//