Miami [USA]
-
Tak, nie ma sprawy. Dziękuję za uratowanie mnie z porwania.
Pomyślała Aries co mogłaby powiedzieć dobrze wychowana osoba, która właśnie została oswobodzona z więzów i wizji bycia porwanym w nieznanych celach.
- Może chociaż powiesz czemu cię porwali i czego tak właściwie szukasz? Albo jak masz na imię? - zaproponowała na dobry początek znajomości. -
- Mam! - odpowiedziała zamiast tego, tryumfalnie wyciągając z jednego z zakamarków magazynu małą, czarną, skórzaną torebkę. Chociaż to nie o nią jej dokładnie chodziło, a o niebieski pendrive, który wyciągnęła z jej wnętrza. Dopiero po chwili, gdy zaczęła dochodzić do siebie, spojrzała na ciebie.
- Ekhem. Wybacz. To długa historia. Możemy porozmawiać o tym gdzieś indziej? Wiesz, gdzieś, gdzie nie zlecą się znowu te bandziory? -
- Nie ma sprawy. Chodźmy stąd - powiedziała Aries do świeżo poznanej dziewczyny, gotowa do drogi.
-
Wyszliście na zewnątrz, gdzie nie było ani widu, ani słychu kogokolwiek: żadnych bandziorów, żadnych przypadkowych przechodniów, nikogo.
- Znasz jakieś miejsce, w którym moglibyśmy się ukryć? Obawiam się, że wszystkie te, w których ja się pojawiałam, mogą mieć dalej na oku. -
- Znam jedno takie miejsce, gdzie można się ukryć. Chodź za mną, pójdziemy bocznymi uliczkami - powiedziała Aries i ruszyła w stronę opuszczonego budynku.
-
Dotarłyście do twojej tymczasowej kryjówki bez żadnego kłopotu, nie mając kontaktu z nikim, nikt was nawet nie śledził (a przynajmniej wy tego nie zauważyłyście).
- Dobrzeee… No to kim ty właściwie jesteś? - zapytała dziewczyna, gdy skryłyście się bezpiecznie w opuszczonym budynku. -
Najwyraźniej w Miami informacje roznoszą się na tyle wolno, że ta dziewczyna nie ma pojęcia kim jest Aries.
- Jak to kim? Uratowałam Ci życie, więc włącz myślenie- powiedziała po chwili dodając, żeby nie było zbyt długiej ciszy w rozmowie. Jestem superbohaterem i mam na imię Aries - oznajmiła dumnie.
- A kim Ty jesteś i czemu tamte draby cię porwały? Co to za pendrive? - zapytała dociekliwe. -
Dziewczyna westchnęła i podrapała się po głowie.
- To długa historia, więc może zacznę od początku. Na imię mam Sophie, studiowałam tu dziennikarstwo. Zaczęłam praktyki w jednej z lokalnych stacji telewizyjnych, podczas których przypadkiem wpadłam na trop afery. I to sporej. Ktoś się o tym dowiedział i starano się mnie uciszyć. Najpierw dość łagodnie: zaproponowano mi staż w Nowym Jorku, o czym marzyłam, ale odmówiłam, mając przeczucie, że to tylko po to, żebym nie mogła kontynuować mojego małego śledztwa. Później zaczęły się zastraszenia, głuche telefony, groźby, pogróżki. Potem wyrzucili mnie z praktyk i uniwersytetu. Ale wtedy miałam już wszystko, czego potrzebowałam. Wszystkie kompromitujące informacje na tym małym nośniku. Ale zanim zdążyłam je opublikować, zostałam porwana. I gdyby nie ty, byłabym teraz pewnie martwa i podgryzana przez rybki na dnie morza, a wszystkie zgromadzone przeze mnie materiały zniszczone… Także dziękuję. Za wszystko. I miło cię poznać, Aries. -
Aries słuchała z uwagą całej opowieści.
To nieprawdopodobne. - powtórzyła dwa razy w myślach protagonistka, lecz szybko zdała sobie sprawę, jak bardzo może to być prawdziwe. W końcu obie są w Miami, gdzie też śmierdzi przekrętami. Sophie została uratowana, materiały od afery natomiast przetrwały. Aries nie widziała swojej dalszej roli w tym wszystkim. No bo co ma zrobić? Bawić się w ochroniarza. Ciekawiło ją natomiast jeszcze jedno.
- Co to za afera, Sophie? Kogo ona dotyczyła? - zapytała zaciekawionym tonem głosu, aby chwilę później postawić sprawę jasno.
- Słuchaj, uratowałam Ci życie, niczego w zamian nie chcę, ale nie wiem jak dalej mogę Ci pomóc. Z tego co mówisz to potrzebujesz komputera z dostępem do internetu. - powiedziała. -
- Obawiam się, że to może nie być takie proste. - mruknęła nieco zrezygnowanym tonem. - A co do twojego pierwszego pytania: jak długo jesteś w Miami? Wiesz, jak miasto wyglądało jeszcze nie tak dawno temu?
-
- Z trzy czy cztery dni jestem tutaj. - przedstawiła sprawę jasno, a wnet odezwała się ciekawość. - A co, wiesz coś interesującego o mieście i chcesz się tym ze mną podzielić?
-
- Kiedyś miasto było spokojne. Normalne. Zdarzali się różni przestępcy, jasne, ale nikt bardziej zorganizowany, nikt tak groźny, jak teraz. Zawdzięczaliśmy to Opalowi. Nie wiem, jak naprawdę się nazywał, chyba nikt tego nie wie. Był bohaterem, miał nadludzkie moce. Ale pewnego dnia pojawił się ktoś, komu musiał ulec. Nazwano go Katem, bo na oczach wszystkich mieszkańców Miami i nie tylko zamordował naszego herosa. Od tej pory miasto zaczęło się staczać, przestępczość rosła lawinowo, ciężko powiedzieć, czy ktoś dziś naprawdę czuje się bezpieczny. Tak czy siak, tego właśnie dotyczą informacje, które zebrałam. Biznesmeni, politycy, przedsiębiorcy, dziennikarze i wielu, wielu innych. Wszyscy ci, co do których jestem pewna, że nie tylko śmierć Opala była im na rękę, ale to oni doprowadzili do stworzenia Kata, a więc i do śmierci młodego bohatera.
-
- I co ja mam z tym zrobić? - zapytała jakby na chwilę poczuła się jak mrówka w starciu z dużym mrówkojadem.
- Przecież nie będę ciągać polityków i biznesmenów po sądach. Mogę najwyżej złapać bandytę… -
- Może i nie widziałam, co działo się w tamtym magazynie zanim mnie uwolniłaś, ale rzuciłam okiem na kilku z tych bandziorów, którymi się zajęłaś, gdy wychodziliśmy. I dzięki temu wiem, że potrafisz poradzić sobie z tymi, którzy dalej dybią na moje życie. Tymi wszystkimi szychami zajmą się służby, policja, może nawet Agencja albo jacyś herosi z Ligii, ale dopiero wtedy, gdy mój reportaż trafi do większej publiki. Chciałabym, żebyś do tego czasu była w pobliżu, chroniła mnie. Nie wiem czy mogę ufać zwykłym gliniarzom, zwłaszcza tym z Miami.
-
- Wszystko świetnie. Tylko gdzie my się podziejemy? - zapytała niezbyt miłym tonem głosu. - Ten opuszczony budynek to obecnie moja kryjówka, dużych luksusów nie ma co się spodziewać. Moich mocy jestem pewna, choć nie wszystkie z nich znam, gdyż są powiązane z pewnym bytem. - spróbowała wytłumaczyć Aries.
- Pewnie masz sporo pieniędzy… - zasugerowała teoretycznie. -
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
- Chciałabym, uwierz. Wynajmuję mieszkanie, ale nie chciałabym tam wracać, bo jak tylko te zbiry dowiedzą się o tym, co zaszło w magazynie to na pewno tam pójdą albo przynajmniej będą mieli je na oku. Masz jakieś inne pomysły? -
Aries wcale, ale to wcale nie zdziwiła odpowiedź Sophie.
- W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak udać się do opuszczonego budynku, w którym nie ma co się spodziewać luksusów. - oznajmiła niechętnym głosem Aries, po czym dodała.
- Chyba, że masz inny pomysł dokąd pójść albo z kim się trzymać. Może moglibyśmy iść do tej… Agencji Bezpieczeństwa czy jak to się tam nazywa -
- Myślałam o tym. - dziewczyna pokiwała głową. - Ale nie. Nie jestem tego pewna. W sensie wiem, co robią dla świata i tak dalej… Ale tutaj? Każdy jest umoczony. Nie mam dowodów, że ktoś z Agencji też, ale nie mogę tego wykluczyć. Jeśli dziennikarze, politycy, policjanci i inni mundurowi dali się wciągnąć, to czemu nie ktoś z nich?
-
- A może uderzyć bezpośrednio do bohaterów i tej całej Ligi Herosów czy jak oni się tam zwą? Przecież korupcja nie mogła dojść aż tak wysoko i któryś z bohaterów nam pomoże, o ile nie wszyscy. - Zaproponowała Aries, po czym podrapała się po głowie.
-
- A masz jakiś pomysł jak się z nimi skontaktować? Bo też o tym myślałam, ale żadne rozwiązanie nie przyszło mi do głowy.