Miami [USA]
- 
- Wszystko świetnie. Tylko gdzie my się podziejemy? - zapytała niezbyt miłym tonem głosu. - Ten opuszczony budynek to obecnie moja kryjówka, dużych luksusów nie ma co się spodziewać. Moich mocy jestem pewna, choć nie wszystkie z nich znam, gdyż są powiązane z pewnym bytem. - spróbowała wytłumaczyć Aries. 
 - Pewnie masz sporo pieniędzy… - zasugerowała teoretycznie.
- 
Dziewczyna prychnęła pod nosem. 
 - Chciałabym, uwierz. Wynajmuję mieszkanie, ale nie chciałabym tam wracać, bo jak tylko te zbiry dowiedzą się o tym, co zaszło w magazynie to na pewno tam pójdą albo przynajmniej będą mieli je na oku. Masz jakieś inne pomysły?
- 
Aries wcale, ale to wcale nie zdziwiła odpowiedź Sophie. 
 - W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak udać się do opuszczonego budynku, w którym nie ma co się spodziewać luksusów. - oznajmiła niechętnym głosem Aries, po czym dodała.
 - Chyba, że masz inny pomysł dokąd pójść albo z kim się trzymać. Może moglibyśmy iść do tej… Agencji Bezpieczeństwa czy jak to się tam nazywa
- 
- Myślałam o tym. - dziewczyna pokiwała głową. - Ale nie. Nie jestem tego pewna. W sensie wiem, co robią dla świata i tak dalej… Ale tutaj? Każdy jest umoczony. Nie mam dowodów, że ktoś z Agencji też, ale nie mogę tego wykluczyć. Jeśli dziennikarze, politycy, policjanci i inni mundurowi dali się wciągnąć, to czemu nie ktoś z nich? 
- 
- A może uderzyć bezpośrednio do bohaterów i tej całej Ligi Herosów czy jak oni się tam zwą? Przecież korupcja nie mogła dojść aż tak wysoko i któryś z bohaterów nam pomoże, o ile nie wszyscy. - Zaproponowała Aries, po czym podrapała się po głowie. 
- 
- A masz jakiś pomysł jak się z nimi skontaktować? Bo też o tym myślałam, ale żadne rozwiązanie nie przyszło mi do głowy. 
- 
- Pójść do centrum tej całej Agencji bezpieczeństwa i poprosić o spotkanie? - zaproponowała istnie naiwnie Aries, zupełnie jakby uwierzyła na moment, że to wszystko jest takie proste. 
- 
- Nie ufam im. W sensie… To, co robią, jest w porządku. Walczą za nas, dbają o świat… Ale poza garstką herosów to zwykli ludzie. Tacy, których można nastraszyć, przekupić… Nawet jeśli bym do nich poszła, i wszystko mogłoby pójść w porządku, to obawiam się, że nie dotrę na miejsce. Te bandziory na pewno obstawiły wszystkie miejsca, w których mogłabym szukać pomocy. Zgarną mnie szybciej, niż powiadomię o tym wszystkim Agencję. 
- 
- To co proponujesz? Mi brak pomysłów, a sami nie możemy się mierzyć z tymi ludźmi. Prędzej czy później trzeba będzie komuś zaufać czy tego chcemy, czy nie. - oznajmiła Aries i w zamyśleniu podrapała się w okolicach ust. 
- 
Sophie przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad czymś intensywnie. 
 - Powiedzmy, że znam kogoś, kto może nam pomóc. Przynajmniej na razie. Dać odsapnąć na kilka dni. Ale mam przeczucie, że może ci się nie spodobać.
- 
Aries spojrzała dziwnym wzrokiem na Sophie. 
 - A co on ma się ze mną pobrać, że ma mi się podobać? Kilka dni to więcej niż obecnie mamy. Kto to taki? Byle nie jakiś polityk… Albo co gorsza urzędnik lub poborca podatkowy.
 

