Nowy Jork [USA]
-
Vulcanos przyzwał do siebie dysk magmowy i tak rozdzielił go na cztery mniejsze dyski. Po tym zaczął obracać nimi, wprawiając je w ruch i zmieniając w magmowe piły tarczowe. Tak przygotowanymi narzędziami zaczął ciąć prostokątny otwór w drzwiach skarbca.
- Wytnę mały otwór, a ty Triggo razem z wampirzycą wejdziecie do środka i przerzucie mi złote sztabki.- orzekł o swym planie do małego towarzysza napadu. -
Triggo zrobił jak powiedział mu magmowy grajek. Poczekał aż koziojebca wytnie otwór, po czym wkroczył do środka i zaczął przerzucać złote sztaby razem z banknotami.
- Kierwa, ruchać się mi tu. Czeba szybko się stont wynieść. - popędzał. -
Panna Crimson dalej zabezpieczała teren, cokolwiek to znaczyło. Rozmyślała jak to szło reszcie zespołu i czy udało im się już przebić do skarbca.
-
Veronika spróbowała podciągnąć się na oparciu samochodu. Cały czas nie wypuszczała pistoletów z dłoni, bo wątpiła że Ci ludzie, kimkolwiek byli, odpuszczą tak łatwo. Karambol pozbawił ich jednego samochodu, ale to wciąż pozostawiało jeden na ich ogonie… Sama była już praktycznie wyłączona z walki, ten manewr kosztował ją zdecydowanie zbyt wiele sił. Co najwyżej mogła kogoś postrzelić jeżeli ktoś będzie na tyle głupi by nawinąć jej się na muszkę. Tamci nie sprawiali wrażenia takich.
— Są bardziej zdeterminowani by nas zabić… — Stwierdziła słabo. Schlebiało jej to, że komuś aż tak zależało na jej śmierci, jednak daleko jej było do wesołości. — …Niż zazwyczaj, nie sądzisz? Nie zatrzymuj się.
-
Frankenstein
Viktor cisnął błyskawicami w konsole pomieszczenia ochrony z nadzieją uszkodzenia jej i zatarcia śladów. Po zniszczeniu tropów ruszył w stronę skarbca.
-
Wampirzyca znów spojrzała z obrzydzeniem na kompanów, o ile tak mogła określić te grupę inwidualistów. Niech będzie, że Hanzo się zgadza na plan kebaba. Kiedy tylko wyłom został utworzony krwiopijka zamieniła się w rój robali i przeniknęła do środka skarbca, tam zmaterializawszy się zaczęła przerzucać złoto i worki z pieniędzmi.
-
Ten post został usunięty!
-
Taco, Protektor, Kaloszyk:
O ile wycięcie odpowiedniego otworu w drzwiach zajęło wam (a raczej jednemu z was) sporo czasu, to dalsza część planu poszła nadzwyczaj sprawnie: choć sporo, jeśli nie większość, aktywów banku było przechowywanych w formie elektronicznej, nie każdy mógł sobie na to pozwolić, nie każdy też chciał. Co cenniejsze depozyty, które mogły was zainteresować, to nie tylko złoto, ale i kamienie szlachetne oraz biżuteria. Poza tym wciąż spore ilości gotówki w różnych nominałach. Udało wam się wypełnić skradzionymi dobrami osiem worków, każdy dość spory i zapakowany niemal po krańce możliwości. Pora wracać.
Piłat:
Rozmyślania te przerwało pojawienie się gości. Żadnych policjantów, antyterroystów, agentów OAB czy bohaterów, ale zwykłych, szarych przechodniów, którzy chcieli załatwić swoje sprawy w banku. Dzięki waszym działaniom, natknęli się na przyciemnione solidnymi, metalowymi roletami okna oraz szczelnie zamknięte drzwi, dzięki czemu nic nie zdziałali i odeszli. Ale jakaś nieprawidłowość została zauważona, więc im szybciej się stąd zmyjecie, tym lepiej.
Chicken:
Na pewno utrudni to działania organów ścigania i wszystkich innych, którzy chcieliby się do was dobrać po udanej akcji, ale nie możesz mieć pewności, że to wystarczy. Jednak te niezbyt wesołe myśli szybko zniknęły z twojej głowy, gdy zobaczyłeś resztę ekipy stojącą pod skarbcem, razem ze zrabowanym już łupem.
Radio:
- Nie mam zamiaru. - rzucił mężczyzna, zerkając w tylne lusterko. Ty nie musiałaś, bo po chwili rozległy się za wami piski policyjnych syren, co oznaczało, że przebierańcy rozpoczęli pościg, a sygnały, jakie nadawały ich radiowozy, ułatwiały im pościg: dla kierowców innych samochodów byliście przestępcami, których trzeba było zatrzymać, więc tym bardziej ochoczo schodzili im z drogi, nie chcąc też ryzykować wplątania się w jakieś zamieszanie. Pozostaje liczyć, że Luce jest tak dobrym kierowcą, jak udowadniał do tej pory, tamci nie, a żaden z jadących samochodem gapiów nie postanowi zabawić się w bohatera i nie zdecyduje się zatarasować wam drogi. -
Frankenstein
Na widok gotowych łupów mężczyzna ucieszył się.
- Wracamy na początek. Stamtąd teleportuje nas mała Crimson. - powiedział Viktor i chwycił za dwa worki z kosztownościami, ale nim to zrobił powiedział przez krótkofalówkę.
- Wracamy na początek do wszystkich, nie ma spóźnień… - hardo oznajmił Frankenstein i spalił krótkofalówkę elektrokinezą.
Kiedy znalazł się przy wejściu do banku rzekł do małej.
- Otwieraj wrota do kryjówki. Trzeba się stąd szybko wynieść. - poinformował zebranych. -
Crimson spojrzała z zadowoleniem na Frankensteina, który przyniósł ze sobą łupy, niestety tej mimiki nie było widać przez maskę gazową.
Ciekawe jak dużo pieniędzy udało się zdobyć… - pomyšlała w głowie mała dziewczyna.
- Tak jest! Portal do kryjówki razy jeden - wesoło odrzekła i wyciągnęła ręce przed siebie, po chwili próbując postawić portal do kryjówki, czyli piwnicy domu Frankensteina. -
- Przetransportuję worki. - oznajmił i zamienił magmowe dyski w kamiennej dyski. Odpowiednimi ruchami dłońmi podzielił je na tyle części, że wyszło akurat sześć, znaczy tyle ile pozostało worków z pieniędzmi. Każdy z dysków umieścił pod pozostałymi workami, a następnie zmienił je w platformy odpowiednio utwardzając ziemię, uczyniwszy to podniósł je w górę na wysokość metra. Tak przygotowany ruszył do miejsca zbiórki, tam też, kiedy portal był gotowy, przetransportował przez niego worki, a po uczynieniu tego sam przeszedł przez portal do kryjówki.
-
Kiedy wszystkie kosztowności zostały zapakowane, Triggo pobiegł za resztą i też przeszedł przez portal stworzony przez Maye. Nie obyło się bez komentarzy z jego strony.
— Kutfa mać. Nienawidze portaluf kurestfo jedne. Czeba bło helikoptrem przyleciemć. — narzekał na warunki podróży szczurzy mutant. -
Wampirzyca zamieniła się w rój robali, i w takiej formie przekroczyła portal. Całe szczęście napad dobiega końca bo wytrzymać z tymi patałachami zdaniem Hanzo Wielkiej, to wyczyn na miarę boskości. W kryjówce ponownie zmieniła formę na powrót stając się wampirem.
-
Frankenstein
Widząc, że wszyscy zebrani przechodzą przez portal, Viktor tego samego dokonał. Z workami pieniędzy przekroczył portal, żeby znaleźć się w kryjówce.
-
//@Piłat przełaź przez portal razem z npcetami//
-
Kiedy Maya była pewna, że wszyscy przeszli przez portal, postąpiła jednakowo, a potem zamknęła go raz i dobrze ucinając przejście między bankiem, a kryjówką w domu Victora.
-
Dopóki kule nie świstały im nad głowami, Veronika miała jeszcze krótkie okienko czasu w którym mogła podjąć kolejną próbę odszukania wyjścia z tej sytuacji. Wiedziała, że tylko kwestią czasu był moment, w którym pościg ich dogoni, więc musiała działać szybko. Nie miała na tyle energii, by sięgnąć do umysłów goniących, ale mogła zasięgnąć innego rozwiązania.
Nieomal słaniając się na kanapie SUVa, odszukała w kieszeni komórkę i nie tracąc czasu, wybrała numer do jednego z wyżej położonych szczurków w Gravital Enterprises, a przede wszystkim wtajemniczonego w niektóre szczegóły jej obowiązków pracowniczych. Przyłożyła telefon do ucha, w drugiej dłoni wciąż trzymając pistolet zasilany nabojami .50AE.
-
Taco, Protektor, Kaloszyk, Piłat, Chicken:
Portal powoli się otwierał, ukazując wam dom Viktora, waszą zbawczą kryjówkę, w której mogliście przeczekać, aż sprawa przycichnie i podzielić łup. Jednocześnie zauważyliście jak na zewnątrz zniknęli postronni przechodnie, a zastąpili ich policjanci i radiowozy. Pewnie wciąż nie wiedzieli, co się do końca dzieje w środku, ale zaczęli ściągać funkcjonariuszy prewencyjnie. Rychło w czas. Kiedy portal był już niemal gotowy, kilka wydarzeń nastąpiło niemal równocześnie, jakby zlewając się w jedną całość…
Najpierw huk, a potem błysk eksplozji, która pochłonęła policyjne samochody i stojących w ich pobliżu funkcjonariuszy. Ciało jednego z nich, wspomagane impetem eksplozji, poleciało aż do okien banku, uderzając w nie z nieprzyjemnym plaśnięciem i zostawiając na szkle smugę krwi.
Później… krzyk. Nie żeby wydany przez kogokolwiek z was w reakcji na wybuch, nie mogli to być też ludzie z zewnątrz, bo nie słyszelibyście ich aż tutaj. Ale co ważniejsze, z każdą chwilę krzyk narastał. Coraz głośniejszy, szybko sprawił, że nawet Frankenstein czy Hanzo skrzywili się, może nie z bólu, ale dyskomfortu, jaki wywoływał. Resztę grupy zaś, zwłaszcza dość przeciętnych ludzi z towarzystwa Viktora, powalił na kolana, sprawiając, że miotali się w konwulsjach z bólu. Największym efektem tego było jednak nagłe zniknięcie portalu: Crimson przez ból i zaskoczenie straciła koncentrację, a to wystarczyło, aby droga ucieczki przepadła. Potem nastała cisza.
Dochodząc do siebie, ze zdziwieniem zauważyliście, że byliście tylko oszołomieni, a największym problemem był ból głowy, choć gdy krzyk trwał, wydawało wam się, że wasze czaszki mogą lada chwila eksplodować. Uszy nie wydawały się szczególnie uszkodzone, słuch mieliście przytępiony, ale sprawny.
Mimo przytępienia zmysłów, wyraźnie słyszeliście ciężkie kroki dochodzące z zewnątrz. Nie minęło wiele czasu, gdy solidne, zamknięte na cztery spusty drzwi banku wleciały do środka, wepchnięte tam jakąś olbrzymią siłą, tylko cudem nie trafiając w nikogo z was. Do środka, schylając się niemal do połowy, wszedł olbrzym. Mierzył co najmniej trzy, może trzy i pół metra wysokości, na których rozpięte było sto lub więcej kilogramów mięśni. Poza potężną posturą, w oczy rzucała się jego ogólna aparycja: szara skóra, oczy niczym u trupa, co bystrzejsi obserwatorzy z grupy odkryli też, że jego nos i klatka piersiowa nie poruszają się, jakby w ogóle nie oddychał. Odsunąwszy się, skrzyżował wielkie ramiona na masywnej piersi, patrząc na was obojętnie. Dzięki miejscu, jakie zrobił, do środka wkroczyły kolejne dwie postaci: pierwszej, zapewne mężczyzny, w dziwnym stroju, który umożliwiał mu lewitowanie, nie znał nikt z was. Niektórzy za to poznali drugą postać. Jego prawdziwe dane były wam obce, w przestępczym świecie znany był ni mniej, ni więcej jako Władca Umysłów. Potężny złoczyńca, znany przede wszystkim z tego, że potrafi naginać umysł niemal każdego do swojej woli, kasować ludzką pamięć i ogólnie mieszać w głowie, co w połączeniu z jego zdolnością lewitacji i łamania praw grawitacji czyni z niego bardzo groźnego oponenta, bezużytecznego jednak w bezpośrednim starciu. Władca zajął miejsce po środku, dwaj pozostali stanęli po jego lewej i prawej stronie. Zlustrowawszy pomieszczenie wzrokiem, a później was, pokiwał z uznaniem głową i zaklaskał powoli kilka razy.
- Doskonała robota. Podręcznikowa. Chyba tylko ja zrobiłbym to lepiej, ale moje moce stawiają mnie w nieco innej lidze niż was wszystkich. Tak czy siak, nie mamy czasu na pogawędki, służby i niechciana uwaga zlecą się tu niebawem. Znam część z was, choć nikogo osobiście, resztę widzę po raz pierwszy na oczy. Choć wasz łup nieco budzi moje zainteresowanie, nie mam zamiaru wam go odebrać, zasłużyliście na niego. Przyszedłem tu po coś innego.
Mówiąc to, wyciągnął rękę i wskazał palcem na Crimson.
- Ty. Idziesz z nami, bez względu na to, czy tego chcesz czy nie. Jesteś nam potrzebna. Z góry uprzedzam, że wasz opór przy obronie towarzyszki będzie za pewne czymś szlachetnym, honor pośród złodziei i tak dalej, ale bezcelowy. Oddajcie ją mnie, a możecie odejść ze swoim łupem. A jeśli pragniecie czegoś więcej, niż te ochłapy, dołączcie do nas i sięgnijcie po miejsce, które się wam należy: panów tego świata i jego nędznych mieszkańców. Decydujcie: teraz.
Słysząc to, Kowalski, Gerver i Hoffman przestąpili nerwowo z nogi na nogę, patrząc to na Władcę Umysłów, to na Viktora i resztę grupy. Z waszej grupy tylko Grom wydawał się nie mieć żadnych wątpliwości co do tej oferty, stając między waszymi gośćmi a dziewczyną, gotów do konfrontacji.
//O Władcy Umysłów możecie poczytać w Galerii, pozostałe postaci, które mu towarzyszą, w tym te jeszcze niezaprezentowane, pojawią się tam wkrótce. Tak, jestem świadom, że to przez moją absencję zaczął się ten chaos w kolejnym temacie, ale miałem kilka pomysłów, jak pociągnąć wam ten wątek dalej i musiałem się nad tym zastanowić. Teraz kontynuujcie tutaj, od tego momentu.//
Radio:
- Halo? - rozległo się w słuchawce, gdy usłyszałaś zaledwie jeden sygnał, czas oczekiwania był więc tu dużo poniżej normy. - W czym mogę pomóc? -
- Gromie, weź Crimson na ręce i zabierz jak najdalej stąd. Uciekaj z nią kurwa! - krzyknął Vulcanos, odnajdując w sobie siły do spowolnienia niechcianych gości. Nie wie jakim prawem wtrącili się w napad znikąd i jeszcze, żeby było mało, to chcą zabrać małą Crimson, bycie najemnikiem to bycie najemnikiem, ale jakieś zasady trzeba mieć
Mężczyzna wykonał przewrót w przód zwieńczony uderzeniem pięściami w podnóże, co też miało wywołać jezioro ławy pod stopami wrogiej trójki. Mało tego, jezioro miało wybuchnąć lawą w górę, aby dosięgnąć lewitującą postać. -
Ból głowy spowodowany hałasem był niemal zabójczy. Nie sposób było go powstrzymać, ale jakoś przeszedł. Wampirzyca dokładnie przeanalizowała sytuację. Podobało się jej wejście trzech tajemniczych jegomości, wszyscy wyglądali na profesjonalistów i jakby nie dorastali do pięt “znajomym” z napadu. Długo się nie zastanawiając Hanzo Wielka potwierdziła swój udział w nowej paczce.
- Chętnie do was dołączę, moi drodzy. - oznajmiła zebranym i przeszła do jatki. Zmaterializowała sierp, a następnie pobiegła z nim w kierunku koziojebcy i wbiłau mu go prosto w łeb jako dowód lojalności czy coś takiego.