Krwawe Wybrzeże
-
Jeszcze do czasu był to zwykły, niewyróżniający się wycinek wybrzeża w Verden. Do niedawna należał on formalnie do Cesarstwa Verden, później przekazano je Księstwu Ludzi, a w konsekwencji państwu Krzyżowców Argentu, gdy to powstało. Zakonnicy nie skupiali się jednak nigdy na jego rozbudowaniu, Szkarłatna Przystań, największy port wojenny Verden, w zupełności im wystarczał, więc monotonną linię brzegową urozmaicają jedynie osady rybackie, wioski i małe miasteczka. A tak przynajmniej było kiedyś. Gdy Nordowie, zjednoczeni pod wodzą Wulfgara z Doliny Lodowego Wichru i Behtraga Śmiałego zaatakowali Dekapolis, mieszkańcy miast z Karak’Akes poprosili o pomoc Cesarza Verden, przysięgając mu w zamian lojalność, wasalstwo i pomoc w wojnie z jego wrogami. Oraz złoto, dużo złota. A Cesarz, będący wtedy na wojnie z wieloma sąsiadami i mający spore problemy finansowe, zgodził się. Nie mogąc wysłać własnych wojsk, posłał tam oddziały Krzyżowców, swoich nowych wasali. Gdy ci zadali Nordom niemałe straty, Wulgar wezwał na pomoc wodza Jarahan, zrzeszającego grabieżców, wojowników i żeglarzy pod wodzą Arvila Reggala. Ci, zamiast zaatakować Krzyżowców pod Dekapolis, wyprawili flotę do ich państwa, napotykając minimalny opór. Gdy część ich floty zablokowała Szkarłatną Przystań, a pojedyncze drakkary zaczęły łupić ziemie na wybrzeżu Cesarstwa, większość okrętów wylądowała właśnie tutaj. I choć armia Nordów jest już w Dolinie Czarnej Wody, to flota pozostała.
Dziesiątki, jeśli nie setki, okrętów zaryły w piasek plaż i pozostają tam do teraz. Nie zostały jednak pozostawione same sobie: otaczają je namioty i ogniska, ponieważ wciąż obozują tu setki wojowników z mroźnego południa. Wiedzą oni, że bez okrętów nie powrócą do swojej ojczyzny, a więc prędzej czy później zostaną tu zniszczeni. Stąd nie tylko liczna obstawa, ale i budowane rękoma wojowników i schwytanych niewolników umocnienia: kilka linii fos wypełnionych morską wodą, wilcze doły, ostrokoły, wał ziemny i palisada mają powstrzymać wszelkich atakujących, tych jednak brakuje. Z braku zajęć, Nordowie poza bronieniem obozu nie tylko polują, aby zaopatrzyć się w prowiant, ale i grabią okoliczne osady. Dziś ledwie kilka miast stawia im opór, a to tylko dzięki wątłym siłom barbarzyńców. Jest to też miejsce, do którego kierują się uzbrojone karawany z łupami i niewolnikami, zdobytymi w dalszych częściach państwa Argentu. To właśnie cała ta przelana krew wieśniaków i mieszczan nadała temu miejscu nową, ponurą nazwę… -
Antek:
Podróż była długa, bo choć przejście przez Mroczne Królestwo, Plugawe Ziemie, część Nirgaldu i Dzikie Pogranicze zajęło tobie i twojemu towarzyszowi niewiele czasu, to w Verden musieliście zwolnić tempo, wybierając odludne szlaki i miejsca na obozy, aby nie zwrócić na siebie uwagi cesarskich wojsk, a tym bardziej Paladynów Srebrnej Dłoni, Kapłanów Straceńczego Słońca czy Inkwizycji Światła. Jednak wojny prowadzone przez Cesarstwo z Orkami i Drowami sporo wam ułatwiły, dzięki czemu dostaliście się do państwa Krzyżowców, po drodze staczając jedynie kilka pomniejszych bitew z raczej wątłymi, lokalnymi siłami obronnymi. Jadąc tu, zastanawiałeś się, jak znajdziesz Nordów, ale ślady masakr, drzewa pełne wisielców, ofiar ku czci boga wojny Nordów, Tempusa, oraz zrównane z ziemią i spalone wioski doprowadziły was wreszcie do dość sporego obozu na wybrzeżu, który, jak zauważyłeś po chwili, otaczał flotę barbarzyńców, okręty, którymi tu przybyli i ich jedyną drogę ucieczki z łupami i niewolnikami do ich mroźnej ojczyzny. -
Spojrzał na chwilę na obóz i wskazał na niego palcem.
– Mamy w pobliżu obóz Nordów, Zamarze. - zwrócił się do swojego towarzysza. - Patrząc na to, że mamy wspólnego wroga w postaci Krzyżowców Argentu, moglibyśmy połączyć z nimi siły, aby wspólnie siać zniszczenie na ziemiach Argentu. -
- O ile te prymitywy nie postanowią nas zgładzić i złożyć w ofierze swojemu bestialskiemu bogu. - przyznał Styric. - Ty pierwszy. - dodał, wskazując dłonią na obóz.
-
Pokiwał głową w odpowiedzi na słowa Styrica.
– Nordowie przede wszystkim cenią sobie siłę. Jeśli udowodnimy im, że jesteśmy silniejsi od nich, z pewnością moglibyśmy zaskarbić sobie ich lojalność. - odpowiedział i czym prędzej ruszył do obozu najeźdźców. -
Tamci zauważyli was szybciej, niż się spodziewaliście. Krzyżowcy musieli im pokazać, na co ich stać, bo raczej nie reagowaliby tak na widok jedynie dwóch intruzów. Tak czy siak, zamknęli drewnianą bramę, a wały zaroiły się od miotaczy toporów, oszczepników i łuczników. Ci ostatni wypuścili kilka strzał, ale byliście jeszcze poza zasięgiem. Lwia część wojowników była za to zapewne ukryta za wałami, uzbrojona po zęby, czekając, aż wedrzecie się do środka, choć pewnie niewielu w to wierzyło.
-
Przygotował się do stworzenia kuli ognia, a gdy tego dokonał, skierował kulę ognia w wały, aby je zniszczyć.
-
Nie dało to wiele, udało ci się co prawda zapalić kilka wbitych w wał, zaostrzonych pali, ale samego wału nie spaliłeś, bo był zbudowany przede wszystkim z ziemi. Obrońcy posłali ku wam kilka kolejnych strzał, ale wciąż byliście za daleko, aby mogli trafić.
-
Dobrym było to, że dystans między Mrocznymi Paladynami i obrońcami był na tyle daleki, aby ci drudzy skutecznie trafili któregoś z Paladynów; gorzej, że kula ognia nie dała sporych efektów odnośnie zadania strat Nordom. Reinhardt wbił jedynie swój miecz w ziemię i spojrzał na fortyfikacje obozowe.
– Jacy są z Was Nordowie, skoro kryjecie się za swoimi żałosnymi barykadami przed dwójką wrogich wojowników?! - krzyknął w kierunku broniących się Nordów. - Jeśli chcecie udowodnić, że jesteście jednak wprawnymi wojownikami, wystawcie przeciwko mnie najlepszego z Was! Czempiona, który byłby w stanie mnie pokonać! -
//Wymordowanie ich niewiele ci da, zwłaszcza że Nordowie nie przepadają za Magią, lepszym wyjściem byłoby wyzwanie któregoś z nich na pojedynek, żeby pokazać, że jesteś w stanie ich pokonać bez tego.//
-
// I poszła edycja posta. //
-
Twoja odpowiedź nie przeszła bez echa i nie minęło wiele czasu, aż opuszczono bramę i z obozu wyszedł nie jeden, a blisko tuzin wojowników, czempionów różnych plemion, klanów i grup wojowników, potrząsający bronią, uderzający nią o tarcze, wykrzykujący okrzyki ku czci swego boga lub obelgi pod waszym kierunkiem. Nie mieli na sobie tylko barw wojennych, bo nie mieli czasu, aby wymalować nimi swoje ciała i twarze.
- Ja wezmę jedną połowę, ty drugą. - powiedział Zamar, schodząc z konia. - Jak sądzisz, ilu powinniśmy zabić, a ilu po prostu pokonać, aby poczuli respekt? -
Reinhardt spojrzał na wrogich wojowników, analizując swoje szanse. Wprawdzie mieli oni sześciokrotną przewagę liczebną, jednak Mroczny Paladyn był pewien, że dzięki swoim zdolnościom w walce mieczem dwuręcznym, a także zdolnościom swojego towarzysza, to właśnie oni zwyciężą w starciu. Na słowa Zamara, Reinhardt kiwnął głową wyciągnął swój miecz z ziemi.
– Najlepiej byłoby pokonać wszystkich wojowników, których wystawili. Myślę, że moglibyśmy zabić połowę Nordów, aby udowodnić to, że jesteśmy lepsi od nich. - odpowiedział Styricowi, a następnie krzyknął do czempionów.
– Przybywajcie, synowie Karak’Akes! Przekonajmy się, kto z nas jest lepszy! -
Aby dać przeciwnikom równe szanse, Zamar zeskoczył zwinnie z konia i ruszył ku Nordom, szepcząc jakieś zaklęcia. Gdy skończył, jego cztery miecze wysunęły się z pochew i zaczęły lewitować wokół niego. Wykorzystując szansę, bowiem wielu Nordów nie wiedziało, co się właściwie dzieje, widząc taką sztukę zapewne po raz pierwszy w życiu, dwoma z nich zamachnął się tuż przed nosami pierwszych wojowników. Nie trzeba było długo czekać, gdy dwaj sprowokowani ruszyli ku niemu od razu, trzej kolejni poszli nieco wolniej, ale po chwili dwóch włączyło się do walki, gdy zaatakowały ich klingi Styrica. Pozostałych ośmiu zwróciło się ku tobie, ale póki co na czoło wysunął się tylko jeden z nich. Zagrzewany do boju przez kompanów, uniósł oburącz swój wielki topór i krzyknął, a to, co wziąłeś za zwierzęcy ryk krwiożerczej bestii było w rzeczywistości wyciem ku bóstwu Nordów, Tempusowi. Z imieniem swego boga na ustach, ze świadomością, że jeśli wygra, zyska wielką chwałę, a gdy przegra trafi do wielkiej sali Tempusa, gdzie trwa wieczna uczta, pobiegł ku tobie i zaczął walkę, wymachując toporem na wysokości twojej głowy z taką siłą, że zapewne strąciłby ci nim czaszkę z barków, gdyby trafił.
-
Co prawda Reinhardt mógł spróbować zablokować atak swojego oponenta, ale patrząc na to, z jaką siłą Nord wymachiwał swym dwuręcznym toporem, lepszym manewrem będzie uniknięcie nadciągającego ataku. Jeśli to się udało, to Mroczny Paladyn w ramach kontry dwa razy wykonał cięcie swym mieczem, celując w trafienie klatki piersiowej i przynajmniej jednej z rąk Norda.
-
Nord nie miał takich przemyśleń jak ty, więc zablokował twój cios, choć widać po nim było, że niemal się przewrócił, widocznie nie spodziewając się takiej siły. Niemniej, nie dał się wybić z rytmu na długo i tym razem uniósł topór nad głowę, silnym ciosem chcąc rozpłatać ci głowę na dwoje.
-
Ponownie starał się uniknąć ciosu Norda, a jeśli to się udało, wyprowadził kontratak w postaci dwóch poziomych cięć - pierwsze w kierunku brzucha, po którym miało zostać wykonane cięcie, tym razem w kierunku klatki piersiowej.
-
Obaj uniknęliście swoich ciosów, ale twoje drugie cięcie dosięgnęło celu: przez pierś Norda biegła teraz ukośnie czerwona szrama, z której lała się krew. Nie był to jednak cios, który by go zabił, zdołał się nieco uchylić i dzięki temu rana była tylko powierzchowna. Nieco zaskoczony tym, że zdołałeś go trafić, dotknął rany, po chwili zlizując krew z kciuka, a resztą palców rozsmarował ją po twarzy, jakby w postaci makabrycznych barw wojennych. Ponownie ryknął i uderzył po raz kolejny, szerokim zamachem celując w twoje biodro.
-
Tym razem spróbował zablokować nadciągający cios Norda, a jeśli to się powiodło, Reinhardt wyprowadził kontratak w postaci trzech cięć - wpierw ukośne cięcie skierowane w brzuch oponenta, a później dwa ciosy poziome, skierowane w jego ręce.
-
Tym razem pełen sukces, choć dwa ostatnie ciosy nie dały wiele, przeciwnik wciąż był w stanie utrzymać broń, przynajmniej w teorii. W teorii, bo w praktyce jedną ręką musiał tamować wypływające z jego brzucha wnętrzności, twój pierwszy cios okazał się aż za skuteczny. Nie żeby go to zatrzymało, po prostu odrzucił topór dwuręczny, a jakiś jego pobratymiec z tłumu rzucił mu mniejszy toporek, którym mógł walczyć jedną ręką, toteż wzniósł go w górę i rzucił się na ciebie z niezmiennym rykiem.
-
Spróbował zablokować kolejny z ataków Norda, a następnie wykonał dwa zamachy mieczem - pierwszy będący poziomym cięciem w kierunku klatki piersiowej Norda, a drugi, również jako poziome cięcie i mający nastąpić po pierwszym ataku, skierowany w głowę Norda.
-
Pierwszy atak zbił, drugiego uniknął, ale tylko przypadkiem, bo nie mógł dalej oszukiwać nadchodzącej śmierci: upadł na kolana, otoczony krwią i wnętrznościami wypływającymi z rany. Szeptał coś pod nosem, nie byłeś pewien czy modły do swego boga czy może jakieś klątwy, które właśnie na ciebie rzucał.
-
Spojrzał przez chwilę na truchło Norda, a następnie zwrócił się w stronę pozostałych czempionów, wskazując na nich palcem.
– I to miał być jeden z Waszych czempionów?! Już nawet kulawe Gobliny potrafią lepiej walczyć od niego. Na pewno któryś z Was jest od niego lepszy. Dalej! Kto z Was ma być następnym, który stanie ze mną do walki?! - krzyknął wściekle w kierunku Nordów. -
Nie zdążyłeś wypowiedzieć całego zdania, gdy jeden z Nordów wyszedł przed szereg z dwoma toporkami i od razu cisnął je w twoją stronę.
-
Spodziewał się w zasadzie tego, że któryś z Nordów nie da mu dokończyć zdania, patrząc na to, w jak niepochlebny sposób się wypowiedział o ich martwym towarzyszu. Niemniej, Reinhardt starał się uniknąć obydwu toporków, a jeśli to się udało, zaszarżował na Norda, który wyszedł przed szereg, przygotowując się do wykonania poziomego cięcia w kierunku jego brzucha.
-
Nie udało się, ale szczęśliwie ten pocisk, który dosięgnął celu, nie był w stanie przebić się przez twoją ciężką zbroję. Nord pospiesznie ściągnął tarczę, którą nosił na plecach, blokując nią twój cios. Wyszarpnął też miecz z pochwy u pasa i od razu zaatakował szerokim zamachem znad głowy.
-
Starał się zablokować nadchodzący cios swoim mieczem, a w przypadku sukcesu zaatakował ponownie, tym razem jednym pionowym cięciem w stronę ręki Norda, która trzymała tarczę, aby następnie w tą samą rękę wyprowadzić poziome cięcie, niezależnie od tego, czy pierwszy cios trafił, czy nie.
-
Udał ci się zarówno blok, jak i cios. Ba, ten drugi udał się nawet lepiej, niż planowałeś, bo roztrzaskał tarczę twojego przeciwnika. Nord odrzucił to, co z niej zostało, gotowy do dalszej walki, aż nagle zamarł, tak jak inni wojownicy z Karak’Akes, na dźwięk rogu. Zauważyłeś, jak z obozu Nordów wychodzą kolejni wojownicy, z pewnością o wiele wyżej postanowieni niż ci śmiałkowie. Kątem oka zauważyłeś również, że przeciwnicy Zamara również wstrzymali się z walką. Przynajmniej ci, którzy jeszcze żyli, Styric swoimi lewitującymi mieczami zabił trzech z czterech wojowników, którzy rzucili się na niego na początku starcia. Z pewnością więcej miało ochotę dołączyć, ale róg zdawał się ich przed tym powstrzymywać.
-
Przez chwilę spojrzał na czempionów, aby następnie przyjrzeć się bliżej zbliżającym się wojownikom. Skoro są oni prawdopodobnie wyżej postawieni od Nordów, z którymi zarówno Reinhardt, jak i Zamar walczyli, to czy oznaczało to, że Mroczni Paladyni będą walczyć z wodzami Nordów? Nie miał jakiejkolwiek pewności, ale wiedział on tylko tyle, że walka z czempionami była jedynie rozgrzewką przed trudniejszym starciem. Reinhardt uniósł swój miecz w górę.
– Vomochu! Daj mi siły, abym mógł pokonać mych wrogów na Twoją chwałę! - krzyknął, a następnie przybrał postawę defensywną, gotów walczyć z nadchodzącymi Nordami. -
Styric, jak dostrzegłeś kątem oka, zawiesił klingi w powietrzu wokół siebie, ale po chwili wszystkie z nich wsunęły się do pochew, po czym skrzyżował ręce na piersi i czekał. Wojownicy Nordów odeszli o kilka kroków do tyłu, robiąc przejście orszakowi swoich pobratymców, zdecydowanie o wiele lepiej uzbrojonych, wyposażonych i bardziej doświadczonych niż ci, z którymi walczyliście wcześniej. Byli oni jednak tylko wspomnianym orszakiem, bowiem rozstąpili się, a z ich szeregów wyszły dwie postaci. Pierwszy był starym, zgrzybiałym wręcz starcem, o siwych włosach i brodzie, wspierających się na kosturze wyższym od niego (głównie przez to, że się garbił), zakończonym rzeźbioną z metalu głową morskiego węża. Nie nosił przy pasie żadnej broni poza sztyletem, ale wątpiłeś, żeby był mu w ogóle potrzebny, bo wyglądał ci na jakiegoś szamana, Maga, a może i jednego z lokalnych przywódców, z racji swojego wieku i doświadczenia. Drugi był już typowym Nordem, wielkim i postawnym barbarzyńcą, z długimi włosami i brodą upiętymi w warkocze. Odziany był w kolczugę i elementy zbroi płytowej, w obu dłoniach dzierżył wielki topór, przy pasie miał dodatkowo jeden mniejszy, do kompletu z mieczem i nożem oraz tarczą na plecach. Idący za nim wojownicy nieśli czerwoną chorągiew, na której widniał czarny drakkar oraz dwa czarne kruki nad nim. Do jej drzewca przymocowano zaś rozmaite trofea, świadczące, że walczący pod nią wojownicy nie byli byle kim: kły Trolli, wampirze szczęki, zasuszone głowy Orków, ludzi, innych Nordów, skalpy z krasnoludzkich bród.
-
Na widok działań Styrica, Reinhardt wyszedł z postawy defensywnej i spojrzał na dwóch Nordów, którzy wyszli z orszaków. Zapewne Nord odziany w kolczugę i elementy zbroi płytowej był przywódcą całej ekspedycji, a przynajmniej wywierał takie wrażenie. Mroczny Paladyn wciąż jednak miał przy sobie swój miecz dwuręczny, trzymany tym razem w jednej ręce i oparty na ramieniu, bowiem nie miał pewności co do tego, czy będzie musiał walczyć z Nordem, czy nie. Wiedział tylko jedno - kimkolwiek on był, zdecydowanie nie pierdolił się w tańcu.
– Rozumiem, że panowie przyszli do nas w celach negocjacji? - zapytał obydwu Nordów. -
- Jeśli negocjacjami nazywasz wytłumaczenie się z tego, kim jesteście, czemu przybyliście pod nasz obóz i co właściwie powstrzymuje mnie przed wydaniem rozkazu moim wojownikom, żeby zgładzili was na chwałę Tempusa w tej chwili to tak, chcemy negocjować. - odparł młodszy z Nordów.
-
- Jesteśmy Mrocznymi Paladynami i przybyliśmy pod Wasz obóz, aby zaoferować Wam pomoc w walce z Krzyżowcami Argentu. Jeśli natomiast chcesz wysłać przeciwko nam swoich wojowników, to mogę jedynie powiedzieć, że będziesz marnował swoje siły tylko po to, aby zabić dwóch ludzi. - odpowiedział, wskazując na ciała zabitych przez Reinhardta Nordów. - A zakładam, że Tempus ceni sobie honor wśród swoich wyznawców, czyż nie?
-
- Jak śmiesz wymawiać imię naszego boga?! - warknął Nord, a na równi ze słowami, które wypowiedział, zadziałały też jego dłonie, unoszące topór nad głowę, aby ukarać cię za tę bezczelność w najlepszy według pojęcia sprawiedliwości Nordów sposób. I choć bardzo prawdopodobnym było, że cios ten zwyczajnie roztrzaska twoją głowę na kawałki, to nigdy nie spadł. Starszy Nord zablokował cios, ostrze topora zatrzymało się na szczycie kostura.
- Wstrzymaj swój topór, Ergerethcie. - powiedział mężczyzna i po chwili odsunął kostur, a drugi Nord cofnął topór. - Martwi nie powiedzą nam wiele o tych Mrocznych Paladynach ani w czemu postanowili nam pomóc. Kto wie? Może nam się jeszcze przydadzą? A jeśli nie, będziesz mógł ich zgładzić.
- Z przyjemnością. - mruknął Ergereth i obrócił się na pięcie, a wraz z nim do obozu wróciła większość Nordów. Starszy mężczyzna machnął na was obu dłonią i również skierował się w drogę powrotną, zostawiając część swojej przybocznej straży, aby odprowadzili tam i was. -
– Chodźmy. - odparł krótko do Zamara i udał się za Nordami do ich obozu.
-
- Coraz ciekawiej. - mruknął Styric, idąc wraz z tobą do obozowiska.
Na zewnątrz mieliście szanse, zawsze moglibyście spróbować ucieczki. A tu, gdy zatrzaśnięto za wami bramę, zostaliście otoczeni przez co najmniej kilkuset barbarzyńców, o wiele za dużo, niż ty i Zamar bylibyście w stanie zabić. Pozostaje liczyć, że negocjacje się powiodą.
W centrum obozu znajdowały się strzeżone przez wartowników namioty, zapewne z łupami, a także coś na kształt drewnianych zagród, gdzie stłoczono wszystkich wziętych do niewoli i niezarżniętych jeszcze dla uciechy własnej lub Tempusa jeńców, w większości dorośli obojga płci, sami ludzie. Nordom zapewne się powodziło, bo łupów i niewolników zagrabili sporo, ale pewnie tylko z tych okolic. Ich główna armia wciąż pustoszyła państwo zakonne, maszerując na stolicę, Argent, i to stamtąd spłyną prawdziwe zdobycze.
Poza tym pełno tu było namiotów, przy których siedzieli Nordowie, rozmawiając, jedząc, pijąc, ostrząc i czyszcząc broń czy wyposażenie. Zmierzyli was obojętnymi, wrogimi lub zaciekawionymi spojrzeniami, po czym odeszli na rozkaz starszego z przywódców. Zasiadł on przy jednym z ognisk, obok niego jego kompan, wam zostawiono pozostałe miejsca. Większość towarzyszącej tamtej dwójce gwardii rozeszła się, ale pozostali na tyle blisko, aby wmieszać się, gdyby rozmowy nie skończyły się po ich lub waszej myśli. -
Zasiadł przy ognisku w wyznaczonym miejscu.
– Czego chcielibyście dowiedzieć się o Mrocznych Paladynach i w czym mielibyśmy Wam pomóc? - zapytał przywódców Nordów. -
- Wszystkiego. - odparł stary Nord. - Nigdy nie spotkaliśmy się z Mrocznymi Paladynami. Słyszeliśmy o Paladynach, nawet z nimi walczyliśmy, Krzyżowcy nie różnią się wiele od nich. A wy?
-
– W przeszłości byliśmy częścią Paladynów Srebrnej Dłoni. Od Paladynów odróżnia nas to, że zamiast studiować Magię Światła, praktykujemy Magię Zła. Magia Mroku, Magia Mutacji, Magia Bólu… po prostu każdy z jej rodzajów. To nie spodobało się naszym braciom zakonnym, a nasze dalsze działania, jakimi było tworzenie państwa w Mrocznym Królestwie, jedynie zaogniły konflikt. Apogeum tego konfliktu była wojna między nami a Paladynami Srebrnej Pięści, w wyniku której większość Mrocznych Paladynów została wybita przez naszych byłych braci. Nie oznaczało to jednak końca organizacji, bowiem znaleźli się ocalali, którzy zbiegli do Mrocznego Królestwa, i tam odbudowują siły w przygotowaniu na odpowiedni moment do ataku na Paladynów Srebrnej Pięści. Co za tym idzie, naszymi wrogami nie tylko są Paladyni Srebrnej Pięści, ale także Krzyżowcy Argentu czy Inkwizycja Światła.
-
//*Srebrnej Dłoni.//
- Musicie być prawdziwą potęgą po tym, jak odbudowaliście swoje siły, skoro na pomoc przybyło was aż dwóch. - zakpił Ergereth. -
// No tak, ciągle mi się to pierdzieli. //
Na obelgę ze strony Norda, Reinhardt skrzyżował swe ręce i z lekką irytacją spojrzał Ergerethowi w oczy, ale jeszcze nie przygotowywał broni. Ta przyda się w momencie, kiedy rzeczywiście zacznie robić się nieciekawie.
– Możemy równie dobrze Wam nie pomóc, a straty będziecie liczyć wyłącznie z Waszych ludzi zamiast doliczać do tego jednego z nas. A udowodniliśmy, że możemy być na równi z Wami, jeśli chodzi o zdolności w walce wręcz. -
- Z niektórymi z nas. - burknął.
- Może rzeczywiście przyjmiemy waszą pomoc… - powiedział jego kompan. - Ale czego oczekujecie w zamian? -
Spojrzał przez chwilę na Zamara, a następnie ponownie zwrócił się do Nordów.
– Mój towarzysz chciałby przyjrzeć się archiwom Krzyżowców Argentu. Jeżeli więc zdarzy się, że będziemy łupić miasta Krzyżowców, to prosiłbym o pozostawienie wszelakich bibliotek nietkniętych, abyśmy mogli przyjrzeć się temu, co Krzyżowcy nagromadzili. -
- Nasi nowi przyjaciele chyba nie przykładają szczególnej wagi do ksiąg i manuskryptów. - powiedział Styric.
- Nie do wszystkich. - odparł starszy Nord. - Tak, na to możemy się zgodzić.
- A ty? - zapytał Ergereth, patrząc na ciebie. - Czego ty chcesz? I czego chcą twoi mistrzowie? -
Reinhardt przez chwilę spojrzał na swój amulet. Vomochowi zdecydowanie przydałoby się więcej sług, ale w obecnym momencie trudno, jeśli w ogóle, będzie przekonać Nordów do zmiany posłuszeństwa. Niewolnicy mogliby na dobry początek zacząć proces zasilania szeregów podwładnych Vomocha.
Mroczny Paladyn powrócił swym wzrokiem do Nordów, gotów udzielić odpowiedzi na pytanie Ergeretha.
– Udziału w łupach. Złoto przyda się Mrocznym Paladynom w budowaniu swej potęgi, lecz to właśnie niewolnicy będą nam najbardziej potrzebni. Dlatego jeśli jest to możliwe, to chciałbym móc ze sobą zabrać część niewolników, których pojmiemy w walkach z Krzyżowcami Argentu. -
- Dostaniecie tyle, na ile zasłużycie w boju. - odparł, pieczętując umowę. A przy okazji na pewno myślał, że nic na tym nie straci, bo przecież było was tylko dwóch.
- Będziecie mieli okazję, choćby zaraz. - dodał jego kompan. - Mamy problem ze zdobyciem jednego z grodów, chyba najważniejszego w całej okolicy, sądząc po tym, jak dobrze jest umocniony i jak liczni wojownicy w nim stacjonują. Wiemy, że większość mieszkańców okolicy, których nie zabiliśmy ani nie schwytaliśmy, skryło się właśnie tam, więc będziecie mieć swoich niewolników. Damy wam kilku wojowników za przewodników, dołączycie do oblegającej gród armii i jej wodza, Sibbora, a później go zdobędziecie. Jeśli wam się uda, możemy pomyśleć o większej współpracy. -
– Wypadałoby więc wkrótce wyruszyć, czyż nie? - zapytał, spoglądając na Zamara.
-
- Im więcej czasu tu spędzę, tym większe szanse, że zapuszczę brodę albo zrobię sobie tatuaż. - mruknął Styric.
- Zaczekajcie pod bramą, tam wyślemy waszych przewodników. Ruszajcie i niech Tempus spogląda na wasze bitwy z zadowoleniem. -
Mroczny Paladyn jedynie kiwnął głową na słowa Norda i ruszył pod bramę obozu, oczekując na wojowników.
-
Tak jak mówili Nordowie, po kilku chwilach przybyło trzech wojowników, raczej niczym się nie wyróżniających, którzy bez słowa opuścili obóz, jeden tylko machnął na was ręką, żebyście szli za nimi.