Krwawe Wybrzeże
-
Pokiwał głową w odpowiedzi na słowa Styrica.
-- Nordowie przede wszystkim cenią sobie siłę. Jeśli udowodnimy im, że jesteśmy silniejsi od nich, z pewnością moglibyśmy zaskarbić sobie ich lojalność. - odpowiedział i czym prędzej ruszył do obozu najeźdźców. -
Tamci zauważyli was szybciej, niż się spodziewaliście. Krzyżowcy musieli im pokazać, na co ich stać, bo raczej nie reagowaliby tak na widok jedynie dwóch intruzów. Tak czy siak, zamknęli drewnianą bramę, a wały zaroiły się od miotaczy toporów, oszczepników i łuczników. Ci ostatni wypuścili kilka strzał, ale byliście jeszcze poza zasięgiem. Lwia część wojowników była za to zapewne ukryta za wałami, uzbrojona po zęby, czekając, aż wedrzecie się do środka, choć pewnie niewielu w to wierzyło.
-
Przygotował się do stworzenia kuli ognia, a gdy tego dokonał, skierował kulę ognia w wały, aby je zniszczyć.
-
Nie dało to wiele, udało ci się co prawda zapalić kilka wbitych w wał, zaostrzonych pali, ale samego wału nie spaliłeś, bo był zbudowany przede wszystkim z ziemi. Obrońcy posłali ku wam kilka kolejnych strzał, ale wciąż byliście za daleko, aby mogli trafić.
-
Dobrym było to, że dystans między Mrocznymi Paladynami i obrońcami był na tyle daleki, aby ci drudzy skutecznie trafili któregoś z Paladynów; gorzej, że kula ognia nie dała sporych efektów odnośnie zadania strat Nordom. Reinhardt wbił jedynie swój miecz w ziemię i spojrzał na fortyfikacje obozowe.
-- Jacy są z Was Nordowie, skoro kryjecie się za swoimi żałosnymi barykadami przed dwójką wrogich wojowników?! - krzyknął w kierunku broniących się Nordów. - Jeśli chcecie udowodnić, że jesteście jednak wprawnymi wojownikami, wystawcie przeciwko mnie najlepszego z Was! Czempiona, który byłby w stanie mnie pokonać! -
//Wymordowanie ich niewiele ci da, zwłaszcza że Nordowie nie przepadają za Magią, lepszym wyjściem byłoby wyzwanie któregoś z nich na pojedynek, żeby pokazać, że jesteś w stanie ich pokonać bez tego.//
-
// I poszła edycja posta. //
-
Twoja odpowiedź nie przeszła bez echa i nie minęło wiele czasu, aż opuszczono bramę i z obozu wyszedł nie jeden, a blisko tuzin wojowników, czempionów różnych plemion, klanów i grup wojowników, potrząsający bronią, uderzający nią o tarcze, wykrzykujący okrzyki ku czci swego boga lub obelgi pod waszym kierunkiem. Nie mieli na sobie tylko barw wojennych, bo nie mieli czasu, aby wymalować nimi swoje ciała i twarze.
- Ja wezmę jedną połowę, ty drugą. - powiedział Zamar, schodząc z konia. - Jak sądzisz, ilu powinniśmy zabić, a ilu po prostu pokonać, aby poczuli respekt? -
Reinhardt spojrzał na wrogich wojowników, analizując swoje szanse. Wprawdzie mieli oni sześciokrotną przewagę liczebną, jednak Mroczny Paladyn był pewien, że dzięki swoim zdolnościom w walce mieczem dwuręcznym, a także zdolnościom swojego towarzysza, to właśnie oni zwyciężą w starciu. Na słowa Zamara, Reinhardt kiwnął głową wyciągnął swój miecz z ziemi.
-- Najlepiej byłoby pokonać wszystkich wojowników, których wystawili. Myślę, że moglibyśmy zabić połowę Nordów, aby udowodnić to, że jesteśmy lepsi od nich. - odpowiedział Styricowi, a następnie krzyknął do czempionów.
-- Przybywajcie, synowie Karak’Akes! Przekonajmy się, kto z nas jest lepszy! -
Aby dać przeciwnikom równe szanse, Zamar zeskoczył zwinnie z konia i ruszył ku Nordom, szepcząc jakieś zaklęcia. Gdy skończył, jego cztery miecze wysunęły się z pochew i zaczęły lewitować wokół niego. Wykorzystując szansę, bowiem wielu Nordów nie wiedziało, co się właściwie dzieje, widząc taką sztukę zapewne po raz pierwszy w życiu, dwoma z nich zamachnął się tuż przed nosami pierwszych wojowników. Nie trzeba było długo czekać, gdy dwaj sprowokowani ruszyli ku niemu od razu, trzej kolejni poszli nieco wolniej, ale po chwili dwóch włączyło się do walki, gdy zaatakowały ich klingi Styrica. Pozostałych ośmiu zwróciło się ku tobie, ale póki co na czoło wysunął się tylko jeden z nich. Zagrzewany do boju przez kompanów, uniósł oburącz swój wielki topór i krzyknął, a to, co wziąłeś za zwierzęcy ryk krwiożerczej bestii było w rzeczywistości wyciem ku bóstwu Nordów, Tempusowi. Z imieniem swego boga na ustach, ze świadomością, że jeśli wygra, zyska wielką chwałę, a gdy przegra trafi do wielkiej sali Tempusa, gdzie trwa wieczna uczta, pobiegł ku tobie i zaczął walkę, wymachując toporem na wysokości twojej głowy z taką siłą, że zapewne strąciłby ci nim czaszkę z barków, gdyby trafił.
-
Co prawda Reinhardt mógł spróbować zablokować atak swojego oponenta, ale patrząc na to, z jaką siłą Nord wymachiwał swym dwuręcznym toporem, lepszym manewrem będzie uniknięcie nadciągającego ataku. Jeśli to się udało, to Mroczny Paladyn w ramach kontry dwa razy wykonał cięcie swym mieczem, celując w trafienie klatki piersiowej i przynajmniej jednej z rąk Norda.
-
Nord nie miał takich przemyśleń jak ty, więc zablokował twój cios, choć widać po nim było, że niemal się przewrócił, widocznie nie spodziewając się takiej siły. Niemniej, nie dał się wybić z rytmu na długo i tym razem uniósł topór nad głowę, silnym ciosem chcąc rozpłatać ci głowę na dwoje.
-
Ponownie starał się uniknąć ciosu Norda, a jeśli to się udało, wyprowadził kontratak w postaci dwóch poziomych cięć - pierwsze w kierunku brzucha, po którym miało zostać wykonane cięcie, tym razem w kierunku klatki piersiowej.
-
Obaj uniknęliście swoich ciosów, ale twoje drugie cięcie dosięgnęło celu: przez pierś Norda biegła teraz ukośnie czerwona szrama, z której lała się krew. Nie był to jednak cios, który by go zabił, zdołał się nieco uchylić i dzięki temu rana była tylko powierzchowna. Nieco zaskoczony tym, że zdołałeś go trafić, dotknął rany, po chwili zlizując krew z kciuka, a resztą palców rozsmarował ją po twarzy, jakby w postaci makabrycznych barw wojennych. Ponownie ryknął i uderzył po raz kolejny, szerokim zamachem celując w twoje biodro.
-
Tym razem spróbował zablokować nadciągający cios Norda, a jeśli to się powiodło, Reinhardt wyprowadził kontratak w postaci trzech cięć - wpierw ukośne cięcie skierowane w brzuch oponenta, a później dwa ciosy poziome, skierowane w jego ręce.
-
Tym razem pełen sukces, choć dwa ostatnie ciosy nie dały wiele, przeciwnik wciąż był w stanie utrzymać broń, przynajmniej w teorii. W teorii, bo w praktyce jedną ręką musiał tamować wypływające z jego brzucha wnętrzności, twój pierwszy cios okazał się aż za skuteczny. Nie żeby go to zatrzymało, po prostu odrzucił topór dwuręczny, a jakiś jego pobratymiec z tłumu rzucił mu mniejszy toporek, którym mógł walczyć jedną ręką, toteż wzniósł go w górę i rzucił się na ciebie z niezmiennym rykiem.
-
Spróbował zablokować kolejny z ataków Norda, a następnie wykonał dwa zamachy mieczem - pierwszy będący poziomym cięciem w kierunku klatki piersiowej Norda, a drugi, również jako poziome cięcie i mający nastąpić po pierwszym ataku, skierowany w głowę Norda.
-
Pierwszy atak zbił, drugiego uniknął, ale tylko przypadkiem, bo nie mógł dalej oszukiwać nadchodzącej śmierci: upadł na kolana, otoczony krwią i wnętrznościami wypływającymi z rany. Szeptał coś pod nosem, nie byłeś pewien czy modły do swego boga czy może jakieś klątwy, które właśnie na ciebie rzucał.
-
Spojrzał przez chwilę na truchło Norda, a następnie zwrócił się w stronę pozostałych czempionów, wskazując na nich palcem.
-- I to miał być jeden z Waszych czempionów?! Już nawet kulawe Gobliny potrafią lepiej walczyć od niego. Na pewno któryś z Was jest od niego lepszy. Dalej! Kto z Was ma być następnym, który stanie ze mną do walki?! - krzyknął wściekle w kierunku Nordów. -
Nie zdążyłeś wypowiedzieć całego zdania, gdy jeden z Nordów wyszedł przed szereg z dwoma toporkami i od razu cisnął je w twoją stronę.