Krwawe Wybrzeże
-
Starał się zablokować nadchodzący cios swoim mieczem, a w przypadku sukcesu zaatakował ponownie, tym razem jednym pionowym cięciem w stronę ręki Norda, która trzymała tarczę, aby następnie w tą samą rękę wyprowadzić poziome cięcie, niezależnie od tego, czy pierwszy cios trafił, czy nie.
-
Udał ci się zarówno blok, jak i cios. Ba, ten drugi udał się nawet lepiej, niż planowałeś, bo roztrzaskał tarczę twojego przeciwnika. Nord odrzucił to, co z niej zostało, gotowy do dalszej walki, aż nagle zamarł, tak jak inni wojownicy z Karak’Akes, na dźwięk rogu. Zauważyłeś, jak z obozu Nordów wychodzą kolejni wojownicy, z pewnością o wiele wyżej postanowieni niż ci śmiałkowie. Kątem oka zauważyłeś również, że przeciwnicy Zamara również wstrzymali się z walką. Przynajmniej ci, którzy jeszcze żyli, Styric swoimi lewitującymi mieczami zabił trzech z czterech wojowników, którzy rzucili się na niego na początku starcia. Z pewnością więcej miało ochotę dołączyć, ale róg zdawał się ich przed tym powstrzymywać.
-
Przez chwilę spojrzał na czempionów, aby następnie przyjrzeć się bliżej zbliżającym się wojownikom. Skoro są oni prawdopodobnie wyżej postawieni od Nordów, z którymi zarówno Reinhardt, jak i Zamar walczyli, to czy oznaczało to, że Mroczni Paladyni będą walczyć z wodzami Nordów? Nie miał jakiejkolwiek pewności, ale wiedział on tylko tyle, że walka z czempionami była jedynie rozgrzewką przed trudniejszym starciem. Reinhardt uniósł swój miecz w górę.
-- Vomochu! Daj mi siły, abym mógł pokonać mych wrogów na Twoją chwałę! - krzyknął, a następnie przybrał postawę defensywną, gotów walczyć z nadchodzącymi Nordami. -
Styric, jak dostrzegłeś kątem oka, zawiesił klingi w powietrzu wokół siebie, ale po chwili wszystkie z nich wsunęły się do pochew, po czym skrzyżował ręce na piersi i czekał. Wojownicy Nordów odeszli o kilka kroków do tyłu, robiąc przejście orszakowi swoich pobratymców, zdecydowanie o wiele lepiej uzbrojonych, wyposażonych i bardziej doświadczonych niż ci, z którymi walczyliście wcześniej. Byli oni jednak tylko wspomnianym orszakiem, bowiem rozstąpili się, a z ich szeregów wyszły dwie postaci. Pierwszy był starym, zgrzybiałym wręcz starcem, o siwych włosach i brodzie, wspierających się na kosturze wyższym od niego (głównie przez to, że się garbił), zakończonym rzeźbioną z metalu głową morskiego węża. Nie nosił przy pasie żadnej broni poza sztyletem, ale wątpiłeś, żeby był mu w ogóle potrzebny, bo wyglądał ci na jakiegoś szamana, Maga, a może i jednego z lokalnych przywódców, z racji swojego wieku i doświadczenia. Drugi był już typowym Nordem, wielkim i postawnym barbarzyńcą, z długimi włosami i brodą upiętymi w warkocze. Odziany był w kolczugę i elementy zbroi płytowej, w obu dłoniach dzierżył wielki topór, przy pasie miał dodatkowo jeden mniejszy, do kompletu z mieczem i nożem oraz tarczą na plecach. Idący za nim wojownicy nieśli czerwoną chorągiew, na której widniał czarny drakkar oraz dwa czarne kruki nad nim. Do jej drzewca przymocowano zaś rozmaite trofea, świadczące, że walczący pod nią wojownicy nie byli byle kim: kły Trolli, wampirze szczęki, zasuszone głowy Orków, ludzi, innych Nordów, skalpy z krasnoludzkich bród.
-
Na widok działań Styrica, Reinhardt wyszedł z postawy defensywnej i spojrzał na dwóch Nordów, którzy wyszli z orszaków. Zapewne Nord odziany w kolczugę i elementy zbroi płytowej był przywódcą całej ekspedycji, a przynajmniej wywierał takie wrażenie. Mroczny Paladyn wciąż jednak miał przy sobie swój miecz dwuręczny, trzymany tym razem w jednej ręce i oparty na ramieniu, bowiem nie miał pewności co do tego, czy będzie musiał walczyć z Nordem, czy nie. Wiedział tylko jedno - kimkolwiek on był, zdecydowanie nie pierdolił się w tańcu.
-- Rozumiem, że panowie przyszli do nas w celach negocjacji? - zapytał obydwu Nordów. -
- Jeśli negocjacjami nazywasz wytłumaczenie się z tego, kim jesteście, czemu przybyliście pod nasz obóz i co właściwie powstrzymuje mnie przed wydaniem rozkazu moim wojownikom, żeby zgładzili was na chwałę Tempusa w tej chwili to tak, chcemy negocjować. - odparł młodszy z Nordów.
-
- Jesteśmy Mrocznymi Paladynami i przybyliśmy pod Wasz obóz, aby zaoferować Wam pomoc w walce z Krzyżowcami Argentu. Jeśli natomiast chcesz wysłać przeciwko nam swoich wojowników, to mogę jedynie powiedzieć, że będziesz marnował swoje siły tylko po to, aby zabić dwóch ludzi. - odpowiedział, wskazując na ciała zabitych przez Reinhardta Nordów. - A zakładam, że Tempus ceni sobie honor wśród swoich wyznawców, czyż nie?
-
- Jak śmiesz wymawiać imię naszego boga?! - warknął Nord, a na równi ze słowami, które wypowiedział, zadziałały też jego dłonie, unoszące topór nad głowę, aby ukarać cię za tę bezczelność w najlepszy według pojęcia sprawiedliwości Nordów sposób. I choć bardzo prawdopodobnym było, że cios ten zwyczajnie roztrzaska twoją głowę na kawałki, to nigdy nie spadł. Starszy Nord zablokował cios, ostrze topora zatrzymało się na szczycie kostura.
- Wstrzymaj swój topór, Ergerethcie. - powiedział mężczyzna i po chwili odsunął kostur, a drugi Nord cofnął topór. - Martwi nie powiedzą nam wiele o tych Mrocznych Paladynach ani w czemu postanowili nam pomóc. Kto wie? Może nam się jeszcze przydadzą? A jeśli nie, będziesz mógł ich zgładzić.
- Z przyjemnością. - mruknął Ergereth i obrócił się na pięcie, a wraz z nim do obozu wróciła większość Nordów. Starszy mężczyzna machnął na was obu dłonią i również skierował się w drogę powrotną, zostawiając część swojej przybocznej straży, aby odprowadzili tam i was. -
-- Chodźmy. - odparł krótko do Zamara i udał się za Nordami do ich obozu.
-
- Coraz ciekawiej. - mruknął Styric, idąc wraz z tobą do obozowiska.
Na zewnątrz mieliście szanse, zawsze moglibyście spróbować ucieczki. A tu, gdy zatrzaśnięto za wami bramę, zostaliście otoczeni przez co najmniej kilkuset barbarzyńców, o wiele za dużo, niż ty i Zamar bylibyście w stanie zabić. Pozostaje liczyć, że negocjacje się powiodą.
W centrum obozu znajdowały się strzeżone przez wartowników namioty, zapewne z łupami, a także coś na kształt drewnianych zagród, gdzie stłoczono wszystkich wziętych do niewoli i niezarżniętych jeszcze dla uciechy własnej lub Tempusa jeńców, w większości dorośli obojga płci, sami ludzie. Nordom zapewne się powodziło, bo łupów i niewolników zagrabili sporo, ale pewnie tylko z tych okolic. Ich główna armia wciąż pustoszyła państwo zakonne, maszerując na stolicę, Argent, i to stamtąd spłyną prawdziwe zdobycze.
Poza tym pełno tu było namiotów, przy których siedzieli Nordowie, rozmawiając, jedząc, pijąc, ostrząc i czyszcząc broń czy wyposażenie. Zmierzyli was obojętnymi, wrogimi lub zaciekawionymi spojrzeniami, po czym odeszli na rozkaz starszego z przywódców. Zasiadł on przy jednym z ognisk, obok niego jego kompan, wam zostawiono pozostałe miejsca. Większość towarzyszącej tamtej dwójce gwardii rozeszła się, ale pozostali na tyle blisko, aby wmieszać się, gdyby rozmowy nie skończyły się po ich lub waszej myśli. -
Zasiadł przy ognisku w wyznaczonym miejscu.
-- Czego chcielibyście dowiedzieć się o Mrocznych Paladynach i w czym mielibyśmy Wam pomóc? - zapytał przywódców Nordów. -
- Wszystkiego. - odparł stary Nord. - Nigdy nie spotkaliśmy się z Mrocznymi Paladynami. Słyszeliśmy o Paladynach, nawet z nimi walczyliśmy, Krzyżowcy nie różnią się wiele od nich. A wy?
-
-- W przeszłości byliśmy częścią Paladynów Srebrnej Dłoni. Od Paladynów odróżnia nas to, że zamiast studiować Magię Światła, praktykujemy Magię Zła. Magia Mroku, Magia Mutacji, Magia Bólu… po prostu każdy z jej rodzajów. To nie spodobało się naszym braciom zakonnym, a nasze dalsze działania, jakimi było tworzenie państwa w Mrocznym Królestwie, jedynie zaogniły konflikt. Apogeum tego konfliktu była wojna między nami a Paladynami Srebrnej Pięści, w wyniku której większość Mrocznych Paladynów została wybita przez naszych byłych braci. Nie oznaczało to jednak końca organizacji, bowiem znaleźli się ocalali, którzy zbiegli do Mrocznego Królestwa, i tam odbudowują siły w przygotowaniu na odpowiedni moment do ataku na Paladynów Srebrnej Pięści. Co za tym idzie, naszymi wrogami nie tylko są Paladyni Srebrnej Pięści, ale także Krzyżowcy Argentu czy Inkwizycja Światła.
-
//*Srebrnej Dłoni.//
- Musicie być prawdziwą potęgą po tym, jak odbudowaliście swoje siły, skoro na pomoc przybyło was aż dwóch. - zakpił Ergereth. -
// No tak, ciągle mi się to pierdzieli. //
Na obelgę ze strony Norda, Reinhardt skrzyżował swe ręce i z lekką irytacją spojrzał Ergerethowi w oczy, ale jeszcze nie przygotowywał broni. Ta przyda się w momencie, kiedy rzeczywiście zacznie robić się nieciekawie.
-- Możemy równie dobrze Wam nie pomóc, a straty będziecie liczyć wyłącznie z Waszych ludzi zamiast doliczać do tego jednego z nas. A udowodniliśmy, że możemy być na równi z Wami, jeśli chodzi o zdolności w walce wręcz. -
- Z niektórymi z nas. - burknął.
- Może rzeczywiście przyjmiemy waszą pomoc… - powiedział jego kompan. - Ale czego oczekujecie w zamian? -
Spojrzał przez chwilę na Zamara, a następnie ponownie zwrócił się do Nordów.
-- Mój towarzysz chciałby przyjrzeć się archiwom Krzyżowców Argentu. Jeżeli więc zdarzy się, że będziemy łupić miasta Krzyżowców, to prosiłbym o pozostawienie wszelakich bibliotek nietkniętych, abyśmy mogli przyjrzeć się temu, co Krzyżowcy nagromadzili. -
- Nasi nowi przyjaciele chyba nie przykładają szczególnej wagi do ksiąg i manuskryptów. - powiedział Styric.
- Nie do wszystkich. - odparł starszy Nord. - Tak, na to możemy się zgodzić.
- A ty? - zapytał Ergereth, patrząc na ciebie. - Czego ty chcesz? I czego chcą twoi mistrzowie? -
Reinhardt przez chwilę spojrzał na swój amulet. Vomochowi zdecydowanie przydałoby się więcej sług, ale w obecnym momencie trudno, jeśli w ogóle, będzie przekonać Nordów do zmiany posłuszeństwa. Niewolnicy mogliby na dobry początek zacząć proces zasilania szeregów podwładnych Vomocha.
Mroczny Paladyn powrócił swym wzrokiem do Nordów, gotów udzielić odpowiedzi na pytanie Ergeretha.
-- Udziału w łupach. Złoto przyda się Mrocznym Paladynom w budowaniu swej potęgi, lecz to właśnie niewolnicy będą nam najbardziej potrzebni. Dlatego jeśli jest to możliwe, to chciałbym móc ze sobą zabrać część niewolników, których pojmiemy w walkach z Krzyżowcami Argentu. -
- Dostaniecie tyle, na ile zasłużycie w boju. - odparł, pieczętując umowę. A przy okazji na pewno myślał, że nic na tym nie straci, bo przecież było was tylko dwóch.
- Będziecie mieli okazję, choćby zaraz. - dodał jego kompan. - Mamy problem ze zdobyciem jednego z grodów, chyba najważniejszego w całej okolicy, sądząc po tym, jak dobrze jest umocniony i jak liczni wojownicy w nim stacjonują. Wiemy, że większość mieszkańców okolicy, których nie zabiliśmy ani nie schwytaliśmy, skryło się właśnie tam, więc będziecie mieć swoich niewolników. Damy wam kilku wojowników za przewodników, dołączycie do oblegającej gród armii i jej wodza, Sibbora, a później go zdobędziecie. Jeśli wam się uda, możemy pomyśleć o większej współpracy.