Krwawe Wybrzeże
-
A więc poszedł za Nordami, gotowy do walki z Krzyżowcami Argentu.
-
Nikt nie zaatakował was po drodze, mijaliście tylko piesze lub konne patrole Nordów, choć jeden rzut ok wystarczył, abyś mógł stwierdzić, że jeźdźcy z nich żadni, a konie najpewniej zabrali z chłopskich obejść, bo na bojowe rumaki nie wyglądały. Zresztą, ciężko byłoby spotkać po drodze kogokolwiek, Nordowie splądrowali okolicę doszczętnie, zauważyliście po drodze wiele spalonych wiosek czy pojedynczych chat, na przydrożnych drzewach nie brakowało powieszonych w ofierze Tempusowi, a sądząc po dużej ilości wron, kruków i innych ścierwojadów, niedaleko znajdowało się pole bitwy lub miejsce, w którym inni nieszczęśnicy zostali ścięci przez barbarzyńców.
W końcu dotarliście na miejsce. Gród, jakkolwiek się nazywał, rzeczywiście był najważniejszym w okolicy, a jeśli nie, to przynajmniej najlepiej umocnionym. Na wzgórzu znajdował się ostatni punkt obrony, złożony z jedynych kamiennych budynków w okolicy. Główna bryła to zapewne siedziba lokalnych władz, mniejszą mogły być budynki mieszkalne, uzupełnione okrągłą basztą i otoczone murem. Poniżej wzgórza znajdowała się zwykła zabudowa: przede wszystkim ceglane kamienice, ale poza nimi głównie drewniane budowle. Nie miałeś zbyt dobrego wglądu w tę część grodu, ale z doświadczenia wiedziałeś, że pewnie jest tam targ, kuźnie, sklepy, warsztaty rzemieślnicze i tym podobne. Całość była otoczona murem, kamiennym u podstawy, na szczycie wykończonym drewnem i ostrokołem, z wieloma wieżami dla strzelców. Poza obrębem tych murów widziałeś wiele krytych strzechą, prostych, chłopskich chat oraz jeszcze więcej typowo wiejskich i gospodarskich zabudowań. Ta część również była chroniona przez kamienno-drewniany mur, taki jak poprzednio, wzmocniony dodatkowo palisadą, wałem ziemnym i suchą fosą. Póki co dostrzegłeś tylko jedno wejście do grodu, była nim wkomponowana w wysoką, kamienną wieżę brama, zamknięta na cztery spusty, dodatkowo zabezpieczona spuszczoną kratą. Nic dziwnego, że Nordowie nie byli w stanie wziąć miasta szturmem, ale zatknięte na włóczniach ustawionych na murach głowy ich wojowników udowadniały, że próbowali. Sami Nordowie obozowali licznym, dużo liczniejszym od poprzedniego, obozie. Również składał się z prostych namiotów, ziemianek i szałasów, otoczony był ostrokołem i niewysokim wałem ziemnym. Obóz był rozbity dość daleko od miejskich murów, ale leżące na ziemi niczyjej między nim i miastem wielkie głazy dawały ci wskazówkę, dlaczego tak było: machiny miotające, najpewniej katapulty, poza zasięgiem których rozbito obóz. -
Od razu wykluczył prymitywną szarżę w stronę bramy jako rozwiązanie, patrząc na to, że oprócz machin miotających, obrońcy posiadali liczne wieże dla strzelców, a to poważnie utrudniało sprawę. Można by było skonstruować jakąś machinę oblężniczą, żeby przedostać się na mury, ale to zajmie długi czas, a do tego może ona zostać zniszczona przez ciskane ze strony obrońców wielkie głazy. Magia mogłaby pomóc w zdobyciu grodu, lecz patrząc na stosunek Nordów do magii, ta opcja na ten moment musiała zostać przeniesiona do rezerwy. Pozostała więc jedna opcja - znaleźć inne wejście do grodu bądź takowe wejście stworzyć. Najlepszą okazję do tego mieliby w nocy.
Reinhardt poszukał więc swojego towarzysza, Zamara, aby podzielić się swoim planem. -
Po dotarciu do obozu, towarzyszący wam Nordowie oddalili się, więc zostaliście sami, poza obozem barbarzyńców.
-
Reinhardt spojrzał na Styrica i skrzyżował ręce.
-- Jeśli chcemy zdobyć gród należący do Krzyżowców Argentu, musimy znaleźć inne wejście do grodu lub stworzyć nowe poprzez wyłom w murach. Najlepiej będzie przeprowadzić taką akcję w nocy. Na ten moment odpada opcja wykorzystania magii, patrząc na stosunek Nordów do niej. - zasugerował. -
- Myślisz, że jeśli wysadzimy Magią mury i stworzymy wyłom dla ich piechoty, będą stać z założonymi rękoma i odpuszczą sobie taką okazję, bo nie wyrąbali go toporem?
-
-- Pewnie wykorzystaliby okazję, ale gród jest obstawiony licznymi wieżami strzeleckimi, a do tego obrońcy posiadają machiny miotające. Niemniej, moglibyśmy zaryzykować taki manewr.
-
- Czy naprawdę powinny nas martwić straty poniesione przez tych brudasów? Przecież to nie są nasi sojusznicy, a na pewno nikt, o kogo mielibyśmy dbać.
-
-- Niby tak jest, że to nie nasi sojusznicy, lecz osobiście wolałbym, gdyby straty wśród Nordów były w jakimś stopniu zminimalizowane. Tak czy siak, wypadałoby wysadzić mury za pomocą Magii i przeprowadzić szturm. Liczmy tylko na to, że jakiekolwiek księgi skrywane przez Krzyżowców w tym grodzie nie padną ofiarą Nordów.
-
- Wątpię, żeby było tu coś wartego uwagi. A jeśli nawet będzie, te brudne dzikusy nie zwrócą na to uwagi. - odparł i ruszył w stronę obozu. - Większość pewnie i tak nie umie czytać.
-
Kiwnął głową i również ruszył w stronę obozu.
-
Wartownicy, uprzedzeni o waszym przybyciu i misji, jaką macie tu do wypełnienia, nie robili wam żadnych problemów i bez trudu wkroczyliście do środka obozu. Wnętrze przypominało to wszystko, co zastaliście w poprzednim, choć było tu więcej wojowników, a mniej jeńców i łupów, co powinno ulec zmianie po udanym zdobyciu grodu.
-
Mroczny Paladyn miał nadzieję, że część łupów i niewolników również przypadnie i jemu - mógłby nawet zacząć zastanawiać się nad utworzeniem kultu Vomocha, który jednocześnie powoli stawałby się uzbrojoną grupą. Te plany jednak odłożył na później, bowiem wpierw przeszedł się po obozie w poszukiwaniu przywódcy armii prowadzącej oblężenie.
-
Intuicja podpowiadała ci, że znajdziesz go w centrum obozu i chyba się nie myliłeś, bo po drodze do tego miejsca zaczepił was jeden z Nordów.
- Zwę się Wulig. Uprzedzono nas o waszym przybyciu. - powiedział, a towarzyszący ci Styric zmarszczył na sekundę czoło, zapewne zastanawiając się nad tym samym, co ty: jak niby Nordowie przekazali wiadomość tak szybko, z jednego obozu do drugiego? - Mój pan was oczekuje.
Wulig zaprowadził was do centrum obozowiska, tak jak przypuszczałeś. Pod jednym z namiotów zastaliście błękitną chorągiew z wymalowaną nań głową tygrysa szablastozębnego oraz coś na kształt drewnianego tronu lub podobnego doń mebla, na którym siedział kolejny Nord, zapewne przywódca. Co ciekawe, poza Wuligiem, który musiał być kimś ważnym w obozowej hierarchii, skoro zajął od razu miejsce po prawej stronie dowódcy, w jego otoczeniu znajdowała się też siedząca po lewej obok tronu Orczyca. Jakby tego było mało, u stóp siedzącego na tronie Norda leżał żywy, oswojony i bardzo groźny tygrys, tego samego gatunku, co wymalowany na chorągwi. Wokół namiotu dowódcy rozstawiono wiele innych, a wojownicy w nich mieszkający, jeśli nie mieli nic pilnego do roboty, zebrali się w pobliżu, choć w rozsądnej odległości, aby obserwować to, co się zaraz wydarzy. -
Lekko uchylił głowę przed przywódcą Nordów, a następnie zdjął hełm ze swojej głowy, ujawniając zgromadzonym swą twarz.
-- Nazywam się Reinhardt van Kruger. - zaczął, a następnie wskazał głową na towarzyszącego mu Styrica. - To Zamar, mój towarzysz. Obydwaj jesteśmy Mrocznymi Paladynami. Ergereth nas wysłał, abyśmy pomogli Wam z oblężeniem. - kontynuował, chwilowo spoglądając na Wuliga. - Choć z tego, co widzę, już zostaliście o tym uprzedzeni. -
- Kruki i wrony rozdziobują kości poległych w bitwie. - odparł tamten, zauważając twoje spojrzenie. - Ale są na tyle inteligentne, aby służyć jako posłańcy. Szybcy i lojalni. I nikt nie próbuje ich zabić, bo który z tych słabeuszy podejrzewałby coś takiego?
Chyba mówiłby dalej, ale siedzący na tronie Nord rzucił mu krótkie spojrzenie, po którym Wulig zamilkł.
- Jestem Sibbor i ja tu dowodzę. - powiedział, patrząc na ciebie i Zamara. - Chętnie przyjmiemy waszą pomoc, o ile rzeczywiście będziecie jej nam w stanie udzielić.
- Ten metalowy może by i się przydał, przystojniaku. - mruknęła Orczyca do Sibbora, patrząc na ciebie. - Ale ten drugi? Cherlak.
Zamar jedynie uśmiechnął się pod nosem, nie dając się sprowokować do czegoś, co mogłoby przerodzić się w walkę między wami dwoma, a całym obozem barbarzyńców. -
Reinhardt spojrzał przez chwilę na Zamara, nie okazując mimiką swej twarzy jakichkolwiek emocji. W głębi duszy jednak uśmiechnął się, wiedząc iż towarzyszący mu Styric może stanowić poważne zagrożenie, a fakt, że obydwaj znali magię sprawiał, że był pewny siebie, a także wierzył w to, iż gdyby doszło do walki między nimi a Nordami, to z pewnością Mroczni Paladyni posłaliby co najmniej kilku wojowników z Karak’Akes do zaświatów. Z powrotem odwrócił się w stronę Sibbora.
-- Będziemy. Jak mamy pomóc? - zapytał. -
- Zajmij się nimi, Wuligu. - odparł Nord, wracając spojrzeniem do swojego podwładnego. - Odpowiedz na ich pytania, opowiedz o naszej drużynie, walce o ten gród, oprowadź po obozie. Jeśli uznasz, że nie przydadzą się nam do niczego, odeślij ich z powrotem tam, gdzie przybyli. Ale jeśli zobaczysz w nich jakikolwiek potencjał, niech wrócą do mnie.
Wulig skinął głową i ruszył w waszym kierunku, a później was minął, idąc na spacer po obozie. Sibbor nie ruszył się z miejsca, ale pozostali Nordowie odeszli do swoich spraw, rozumiejąc, że żadnego widowiska tym razem nie będzie. -
Zamachnął się głową w stronę Zamara, aby ten poszedł za nim, a następnie ruszył za Wuligiem. Reinhardtowi jak najbardziej będzie potrzebna wiedza o stanie sił Nordów, a w szczególności to, czy posiadają jakiekolwiek machiny oblężnicze.
-
Mogłeś go o to zapytać, w końcu po to Sibbor powierzył go wam jako przewodnika. Ale Zamar pierwszy skorzystał z okazji:
- Ta pyskata Orczyca… Kim jest? - zapytał, rzucając szybkie spojrzenie przez ramię za siebie.
Nim odpowiedział, Wulig zaśmiał się.
- Mówimy na nią Bytte. To jedna z kilku nałożnic mojego pana, chyba jego ulubiona. Nie wiem, jakie plany narodziły się w twoim bladym łbie, ale lepiej nie próbuj wprowadzić ich w życie, chyba że chcesz żeby Sibbor rozciął ci plecy i wyciągnął płuca na zewnątrz. To jego ulubiony sposób na zabijanie jeńców i składanie ich Tempusowi. Mówimy na to…
- Krwawy Orzeł. - skończył Styric, nim Nord miał okazję. - Tak, wiem. Po drodze tutaj czytałem nieco o waszej wierze, kulturze i historii, a nawet poznałem nieco języka. Imię tej Orczycy… Nie oznacza “zdobyczy” w waszym narzeczu?
Wulig ponownie się zaśmiał i skinął głową.
- Masz rację. Ale teraz chyba nie pora na rozmowy o tym. Jestem głównym gawędziarzem naszej grupy, chętnie zobaczę was przy wieczornym ognisku i opowiem historię moją, Sibbora i reszty z naszego plemienia.