Krwawe Wybrzeże
-
-- Niby tak jest, że to nie nasi sojusznicy, lecz osobiście wolałbym, gdyby straty wśród Nordów były w jakimś stopniu zminimalizowane. Tak czy siak, wypadałoby wysadzić mury za pomocą Magii i przeprowadzić szturm. Liczmy tylko na to, że jakiekolwiek księgi skrywane przez Krzyżowców w tym grodzie nie padną ofiarą Nordów.
-
- Wątpię, żeby było tu coś wartego uwagi. A jeśli nawet będzie, te brudne dzikusy nie zwrócą na to uwagi. - odparł i ruszył w stronę obozu. - Większość pewnie i tak nie umie czytać.
-
Kiwnął głową i również ruszył w stronę obozu.
-
Wartownicy, uprzedzeni o waszym przybyciu i misji, jaką macie tu do wypełnienia, nie robili wam żadnych problemów i bez trudu wkroczyliście do środka obozu. Wnętrze przypominało to wszystko, co zastaliście w poprzednim, choć było tu więcej wojowników, a mniej jeńców i łupów, co powinno ulec zmianie po udanym zdobyciu grodu.
-
Mroczny Paladyn miał nadzieję, że część łupów i niewolników również przypadnie i jemu - mógłby nawet zacząć zastanawiać się nad utworzeniem kultu Vomocha, który jednocześnie powoli stawałby się uzbrojoną grupą. Te plany jednak odłożył na później, bowiem wpierw przeszedł się po obozie w poszukiwaniu przywódcy armii prowadzącej oblężenie.
-
Intuicja podpowiadała ci, że znajdziesz go w centrum obozu i chyba się nie myliłeś, bo po drodze do tego miejsca zaczepił was jeden z Nordów.
- Zwę się Wulig. Uprzedzono nas o waszym przybyciu. - powiedział, a towarzyszący ci Styric zmarszczył na sekundę czoło, zapewne zastanawiając się nad tym samym, co ty: jak niby Nordowie przekazali wiadomość tak szybko, z jednego obozu do drugiego? - Mój pan was oczekuje.
Wulig zaprowadził was do centrum obozowiska, tak jak przypuszczałeś. Pod jednym z namiotów zastaliście błękitną chorągiew z wymalowaną nań głową tygrysa szablastozębnego oraz coś na kształt drewnianego tronu lub podobnego doń mebla, na którym siedział kolejny Nord, zapewne przywódca. Co ciekawe, poza Wuligiem, który musiał być kimś ważnym w obozowej hierarchii, skoro zajął od razu miejsce po prawej stronie dowódcy, w jego otoczeniu znajdowała się też siedząca po lewej obok tronu Orczyca. Jakby tego było mało, u stóp siedzącego na tronie Norda leżał żywy, oswojony i bardzo groźny tygrys, tego samego gatunku, co wymalowany na chorągwi. Wokół namiotu dowódcy rozstawiono wiele innych, a wojownicy w nich mieszkający, jeśli nie mieli nic pilnego do roboty, zebrali się w pobliżu, choć w rozsądnej odległości, aby obserwować to, co się zaraz wydarzy. -
Lekko uchylił głowę przed przywódcą Nordów, a następnie zdjął hełm ze swojej głowy, ujawniając zgromadzonym swą twarz.
-- Nazywam się Reinhardt van Kruger. - zaczął, a następnie wskazał głową na towarzyszącego mu Styrica. - To Zamar, mój towarzysz. Obydwaj jesteśmy Mrocznymi Paladynami. Ergereth nas wysłał, abyśmy pomogli Wam z oblężeniem. - kontynuował, chwilowo spoglądając na Wuliga. - Choć z tego, co widzę, już zostaliście o tym uprzedzeni. -
- Kruki i wrony rozdziobują kości poległych w bitwie. - odparł tamten, zauważając twoje spojrzenie. - Ale są na tyle inteligentne, aby służyć jako posłańcy. Szybcy i lojalni. I nikt nie próbuje ich zabić, bo który z tych słabeuszy podejrzewałby coś takiego?
Chyba mówiłby dalej, ale siedzący na tronie Nord rzucił mu krótkie spojrzenie, po którym Wulig zamilkł.
- Jestem Sibbor i ja tu dowodzę. - powiedział, patrząc na ciebie i Zamara. - Chętnie przyjmiemy waszą pomoc, o ile rzeczywiście będziecie jej nam w stanie udzielić.
- Ten metalowy może by i się przydał, przystojniaku. - mruknęła Orczyca do Sibbora, patrząc na ciebie. - Ale ten drugi? Cherlak.
Zamar jedynie uśmiechnął się pod nosem, nie dając się sprowokować do czegoś, co mogłoby przerodzić się w walkę między wami dwoma, a całym obozem barbarzyńców. -
Reinhardt spojrzał przez chwilę na Zamara, nie okazując mimiką swej twarzy jakichkolwiek emocji. W głębi duszy jednak uśmiechnął się, wiedząc iż towarzyszący mu Styric może stanowić poważne zagrożenie, a fakt, że obydwaj znali magię sprawiał, że był pewny siebie, a także wierzył w to, iż gdyby doszło do walki między nimi a Nordami, to z pewnością Mroczni Paladyni posłaliby co najmniej kilku wojowników z Karak’Akes do zaświatów. Z powrotem odwrócił się w stronę Sibbora.
-- Będziemy. Jak mamy pomóc? - zapytał. -
- Zajmij się nimi, Wuligu. - odparł Nord, wracając spojrzeniem do swojego podwładnego. - Odpowiedz na ich pytania, opowiedz o naszej drużynie, walce o ten gród, oprowadź po obozie. Jeśli uznasz, że nie przydadzą się nam do niczego, odeślij ich z powrotem tam, gdzie przybyli. Ale jeśli zobaczysz w nich jakikolwiek potencjał, niech wrócą do mnie.
Wulig skinął głową i ruszył w waszym kierunku, a później was minął, idąc na spacer po obozie. Sibbor nie ruszył się z miejsca, ale pozostali Nordowie odeszli do swoich spraw, rozumiejąc, że żadnego widowiska tym razem nie będzie. -
Zamachnął się głową w stronę Zamara, aby ten poszedł za nim, a następnie ruszył za Wuligiem. Reinhardtowi jak najbardziej będzie potrzebna wiedza o stanie sił Nordów, a w szczególności to, czy posiadają jakiekolwiek machiny oblężnicze.
-
Mogłeś go o to zapytać, w końcu po to Sibbor powierzył go wam jako przewodnika. Ale Zamar pierwszy skorzystał z okazji:
- Ta pyskata Orczyca… Kim jest? - zapytał, rzucając szybkie spojrzenie przez ramię za siebie.
Nim odpowiedział, Wulig zaśmiał się.
- Mówimy na nią Bytte. To jedna z kilku nałożnic mojego pana, chyba jego ulubiona. Nie wiem, jakie plany narodziły się w twoim bladym łbie, ale lepiej nie próbuj wprowadzić ich w życie, chyba że chcesz żeby Sibbor rozciął ci plecy i wyciągnął płuca na zewnątrz. To jego ulubiony sposób na zabijanie jeńców i składanie ich Tempusowi. Mówimy na to…
- Krwawy Orzeł. - skończył Styric, nim Nord miał okazję. - Tak, wiem. Po drodze tutaj czytałem nieco o waszej wierze, kulturze i historii, a nawet poznałem nieco języka. Imię tej Orczycy… Nie oznacza “zdobyczy” w waszym narzeczu?
Wulig ponownie się zaśmiał i skinął głową.
- Masz rację. Ale teraz chyba nie pora na rozmowy o tym. Jestem głównym gawędziarzem naszej grupy, chętnie zobaczę was przy wieczornym ognisku i opowiem historię moją, Sibbora i reszty z naszego plemienia. -
-- Miło nam będzie dowiedzieć się czegoś o Waszym plemieniu. Czy posiadacie jakieś machiny oblężnicze? W końcu tak liczna grupa Nordów, jak Wasza, powinna posiadać coś, dzięki czemu uda się zdobyć ten gród, czyż nie?
-
- Potrafimy budować drabiny i tarany, nic więcej. - odrzekł. - Na kogo ci wyglądamy? Na Krasnoludy? Nic więcej nigdy nie było nam potrzebne.
-
-- Wybacz, jeśli uznałeś to za obelgę. Zależało mi jedynie na tym, aby dowiedzieć się, czym dysponujecie. Potrzeba będzie zniszczyć wieże strzeleckie i machiny miotające Krzyżowców, a bez katapult to zadanie może być utrudnione. Dlatego ja i mój towarzysz możemy wykorzystać magię w tym celu, a także stworzyć wyłom w murach. - odpowiedział i uniósł rękę w geście, aby mu nie przerywano. - Rozumiem, że Nordowie nie mają zbyt pozytywnego stosunku do magii, ale jeżeli mamy zwyciężyć oblężenie i zdobyć gród, magia będzie potrzebna nam do zrealizowania tych celów.
-
- Musisz przedyskutować to z moim panem, ja nie będę podejmować takich decyzji. - odparł. - Co jeszcze chcecie wiedzieć?
-
-- Na razie nie mam żadnych pytań, ale być może mój towarzysz chciałby dowiedzieć się czegoś więcej.
-
Zamar zaprzeczył ruchem głowy.
- Chętnie posłucham twojej opowieści przy ognisku, tak jak wspomniałeś, ale poza tym nic nie przychodzi mi do głowy. -
-- Tak więc poczekamy do wieczora i spotkamy się z Wami przy ognisku. Wysłuchamy opowieści o Waszym plemieniu, tak jak wcześniej mówiliśmy.
-
Uznając to za koniec swojej pracy jako przewodnik, Nord odszedł do swoich spraw, zostawiając was samych.