Warszawa [Polska]
-
Stolica Polski i jej największe miasto. Jest to ważny ośrodek naukowy, gospodarczy, kulturalny i polityczny, gdzie mieszczą się najważniejsze państwowe budynki oraz siedziby zagranicznych firm i organizacji. Jedną z nich jest Ogólnoświatowa Agencja Bezpieczeństwa, ale pomimo posiadania zarówno zaplecza do typowo “papierkowej” roboty jak i rzeczywistych działań zbrojnych, agenci i żołnierze OAB narzekają na nudę i monotonność służby. Agencja odnotowała ostatnią większą akcję aż pięć lat temu, rozbijając we współpracy z Polakami zorganizowaną grupę przestępczą o krajowym zasięgu, powiązaną z Czerwoną Maską. Od tej pory jest to raczej peryferyjna lokacja i większość ludzi Agencji prosi o jak najszybsze przeniesienie do innych placówek, a w Warszawie chcą stacjonować tylko ci, którzy skończyli służbę w takich miejscach i potrzebują chwili spokoju gdzieś, gdzie nie grozi im codziennie śmierć z rąk jakiegoś łotra z supermocami lub zbira Kolektywu.
-
Wiktor Garczyński
– Pieprzone w dupę korki. – powiedział pod nosem wampir. Naprawdę nie było lepszego momentu na wyruszenie w podróż do domu. Warszawa ma jednak to do siebie, że gdy ludzie wracają z pracy do domów, to powstaje jeden wielki młyn. Ba, tak jest praktycznie wszędzie, jednak w Warszawie jest to łatwiejsze do zauważenia ze względu na to, że miasto to jest największe w całej Polsce.
Mercedes Wiktora powoli posuwał się do przodu na Moście Świętokrzyskim. Zewsząd rozciągał się w miarę ładny widok na stolicę Polski. Dobrze przynajmniej, że coś się w tej Warszawie dzieje i nie ma wszędzie komunistycznych bloków z wielkiej płyty.
Alleluja, udało się opuścić Most Świętokrzyski. Korek dalej ciągnął się jak stąd do Księżyca, ale całe szczęście Wiktor był paręnaście metrów bliżej swojego miejsca zamieszkania.
Ach, te korki, koreczki, korunie. I jeszcze te wszystkie spaliny wydostające się z rur wydechowych wszystkich samochodów, mmmmm. Kiedyś Wiktor się tym dusił, ale teraz dziękował Stwórcy za to, że jest wampirem, bo jak dobrze wiadomo - wampiry nie potrzebują oddychać.
Nagle Wiktor poczuł charakterystyczne ssanie w żołądku. Oho, zaczyna się pomyślał wampir. W sumie już trochę minęło od czasu, jak nasz wampirek wbił się w szyję jakiegoś ciepłego. Nie, nie geja oczywiście. W żargonie wampirów ciepły oznacza zwykłego człowieka, który ma normalną temperaturę ciała. Wiktor polizał się po kłach myśląc o tym, żeby dziś walnąć sobie jakąś świeżą krew. Co prawda ma w lodówce butelkę z ludzką krwią, a w kieszeni koszuli znajdowała się piersiówka z cieczą życia, jednak kiedy brzuch daje znać, że chce krwi, to znaczy, że trzeba sobie golnąć krwi prosto z krwioobiegu, a nie takiej z butelki.=Godzinę później=
Zadowolony Wiktor zaparkował swój samochodzik pod kamienicą i otworzył drzwi. Wyciągnął z tyłu samochodu swoją torbę z rzeczami niezbędnymi do pracy. Nacisnął guziczek na kluczach i drzwi Mercedesa wydały charakterystyczne stuknięcie. Wyciągnął klucze do kamienicy, włożył je do zamka i przekręcił. Po kilku chwilach wspinaczki dotarł do swojego mieszkania. Znowu przekręcił klucze w zamku i drzwi się otworzyły, ukazując wnętrze domu Wiktora. Wampir zdjął buty i założył swoje ulubione królicze papucie rozmiar 42. Usiadł przed telewizorem i myślał, czy go nie włączyć. Po wewnętrznej walce zdecydował się w końcu zobaczyć, co tam nowego w świecie, więc nacisnął guzik na pilocie i przełączył na wiadomości.
-
//Generalnie nie pochwalam takich przeskoków, bo zalatuje to GM’owaniem samego siebie, czego nie lubię, ale w zasadzie skróciłeś tym naszą wymianę postów z kilku do jednego i nie zrobiłeś nic wielkiego, więc nie będę się pruć. No i ciężko się pruć do gościa z takimi króliczymi papuciami.//
Trafiłeś na końcówkę wydania wiadomości z Polski, ale niewiele straciłeś: inflacja, podatki, pandemia i obrady Sejmu, czyli smutna, polska codzienność, nie było nawet kłótni o status superbohaterów na tle zgodności z Konstytucją czy oskarżania Agencji o związki z masonerią czy Żydami. Na świecie działo się o wiele więcej, tam w końcu działali herosi i złoczyńcy. Mowa była o ataku piratów na frachtowiec w Zatoce Adeńskiej, który udaremnił jeden z członków Ligi Herosów, poza tym wiele uwagi poświęcono zamachowi w Berlinie oraz odkryciu tajemniczych grobowców w Kairze.
//O wszystkim jest mowa we Wieściach ze Świata. Poza tą pierwszą akcją, ale trochę na ten temat jest w temacie z Zatoką Adeńską zanim wątek się urwał, niedługo będę uzupełniał temat z najnowszymi wydarzeniami.// -
//na przyszłość oczywiście nie będę tak robił, ale uznałem, że lepiej będzie zrobić taki przeskok, niż robić kilka postów o smogu, korkach i polskiej szarości.//
Wiktor po wysłuchaniu wieści wyłączył telewizor i wpatrywał się w jego czarny ekran. Szkoda, że nie widział tam samego siebie, ale bycie wampirem zobowiązuje.
Heh, fajnie że chociaż chwilę poświęcili na wydarzenie związane z Herosami pomyślał. Faktem jest, że Herosi robią wiele dla dobra świata. Szkoda, że Wiktor jest wampirem… Najpewniej uznają wampirów za wrogów, bo jak to tak pozwalać szerzyć się krwiopijcom? Biedne dziewice napadają i w ogóle.
Wiktor uśmiechnął się myśląc o tym. Faktycznie wampiry wolą krew dziewic i inszych dobrych ludzi, bo taka smakuje po prostu lepiej. Krew osoby niezwykle grzesznej smakuje jak gówno, a niestety raz Wiktor wypił takie czerwone gówno… Ech, wspomnienia z początków bycia wampirem.
Wampir wstał i wyjrzał za okno, żeby dowiedzieć się, jak jest pora dnia. Co prawda znacznie łatwiej byłoby po prostu spojrzeć na zegar wiszący w kuchni (właściwie po co wampirom kuchnia? Powinien już dawno zamienić to w pomieszczenie do gier), ale gdzie tu ładny widok. A trzeba przyznać, że z kamienicy na Kawęczyńskiej 16 jest ładny widok i dobrze widać słońce.
Niech już zachodzi pomyślał wampir. Żołądek ssał i ssał. Wypadałoby w miarę szybko ogarnąć sobie jakąś świeżą krew, bo ta z lodówki nie zaspokoi całego głodu. -
Widoki ładne czy nie, ten konkretny był jednym z twoich ulubionych, bo słońce rzeczywiście chyliło się ku zachodowi. I choć większość ludzi jest już teraz bezpieczna w swoich domach i mieszkaniach, to wciąż tysiące są gdzieś tam, aż prosząc się o swój los.
-
To bardzo dobrze. Mimo wszystko jednak jeszcze trochę czasu zostało, a sam Wiktor nie ma nic ciekawego do roboty. Zdecydował się więc na pójście do sypialni. Dobrze, że wampiry się nie pocą, dzięki czemu można na spokojnie leżeć dłuższy czas w łóżku i zasnąć w zwykłym ubraniu. Niewiele czekając wampir położył się na łóżku. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon komórkowy, odblokował go i ustawił budzik na 21, kiedy będzie już znacznie ciemniej i będzie można się zabawić. Co prawda z żądającym posoki żołądkiem będzie ciężko zasnąć, ale mimo to Wiktor spróbował to zrobić.
-
Faktycznie, trochę to trwało, ale w końcu zasnąłeś. Sen był dość ciekawy, odwiedziłeś w nim zakład pogrzebowy, rzekomo po trumnę na pogrzeb umierającej matki, a w rzeczywistości aby mieć wygodniejsze leże. Nim dobiłeś targu, ze snu wyrwał cię dźwięk budzika, a chwilę później dołączyło do niego coraz bardziej nieprzyjemne ssanie w żołądku.
-
Wiktor, przez sen oczywiście, cofnął się trochę w czasie. Spanie w trumnie to było bardzo ciekawe doświadczenie. Miło sobie powspominać.
Wampir rozciągnął kości zaraz po tym, jak tylko budzik zadzwonił, czemu wtórował charakterystyczny dźwięk, jakby kość została złamana. Szybko ten czas minął.
Wampir złapał się z brzuch i powiedział:
– Uspokój się trochę, bracie drogi. Zaraz dam ci świeżutką krew. – po czym wstał z łóżka i poszedł w stronę szafy, aby odnaleźć w niej jak najbardziej czarną bluzę z kapturem. Oby nie była w praniu po ostatniej przekąsce… -
Szczęśliwie nie, więc możesz być spokojny o kamuflaż w czasie kolacji.
-
No to wampirowi nie pozostało do zrobienia nic więcej, niż założyć czarną bluzę.
-
Tym iście bohaterskim wyczynem położyłeś podwaliny pod napisanie historii hrabiego Draculi na nowo. Twój organizm był mniej zadowolony, usilnie domagając się kolejnego posiłku.
-
– Już idziemy, nie denerwuj się kurde – powiedział Wiktor. Poszedł do przedpokoju i założył buty. Po zrobieniu tego wyszedł z mieszkania, przekręcił klucze w drzwiach, żeby je zamknąć. Zszedł po schodach, żeby zobaczyć co tam na zewnątrz.
-
Jak na największe miasto w kraju przystało, nawet o tej porze coś się działo. Nie żeby szczególnie dużo, ale wciąż ulicami jeździły autobusy, tramwaje, samochody i taksówki, a na chodnikach nie brakowało pieszych, spieszących do domów, pracy, klubów, restauracji i ku wielu innym miejscom, chociaż ruch był dużo mniejszy niż za dnia. Jaki jednak by nie był, i tak wystarczy, aby się nasycić.
-
Wiktor zaczął się rozglądać za jakimiś mało uczęszczanymi uliczkami na Pradze, żeby znaleźć jakąś ofiarę. Przy okazji wypatrywał też dobrze wyglądającej, młodej kobiety, której krew byłaby odpowiednia. Co prawda mógłby też wypić krew od jakiegoś grubasa co żyje w grzechu, ale już stwierdziliśmy, że krew takiego delikwenta smakuje jak gówno.
-
Takich kobiet oczywiście było sporo, ale z oczywistych przyczyn nie kręciły się po bocznych uliczkach i mrocznych zaułkach, bardziej preferując główne, jasno oświetlone i wciąż całkiem ludne ulice. W tych mniej uczęszczanych możesz oczywiście coś znaleźć, ale prędzej będą to bezdomni, ćpuny albo lokalni dresiarze, a nie długonogie dwudziestolatki w miniówkach.
-
Ech, szlag by to wszystko trafił… A tak to starsza część społeczeństwa cały czas narzeka, że młodzież i młodzi dorośli to nic tylko cały czas jest w tych mrocznych zaułkach pomyślał wampir i uśmiechnął się.
Nagle do głowy przyszła mu jedna myśl. Jest przecież wampirem, czyż nie? Czyli nie widać go na kamerach… Gdyby spróbować wyczaić jakiś mało zaludniony autobus z jedną pasażerką, lub tylko z panią kierowcą? To nie byłoby takie głupie! Albo poszukać prawie pustego wagonu metra…
Zaczął szukać więc najbliższego zejścia na stację metra, bo w końcu na Pradze jest jedna linia. -
//Nigdy nie jechałem warszawskim metrem, także nie obraź się, jak napiszę coś, co nie będzie mieć pokrycia w rzeczywistości.//
Nie było tu tak tłoczno jak w ciągu dni czy przy okazji godzin szczytu, ale wciąż mogłeś znaleźć mniejsze lub większe grupki ludzi, a także sporo stojących lub siedzących samotnie osób, czekających na swój pociąg. -
Wiktor stanął w pobliżu jakiejś samotnie stojącej osoby, udając, że również czeka na pociąg. Spojrzał na tę osobę, aby dowiedzieć się, z czym ma do czynienia.
-
Kobieta, na pewno po trzydziestce, ale też na pewno przed czterdziestką. Blondynka z zielonymi oczami, najpewniej wracała z jakiejś bardziej oficjalnej pracy, sądząc po jej stroju. Była tak zajęta przeglądaniem czegoś w telefonie, że nawet nie zauważyła, że się jej przyglądasz. Albo była tego zupełnie świadoma, ale po prostu cię ignorowała.
-
Rozejrzał się po reszcie ludu czekającego na pociąg metra, aby zobaczyć, czy wokół nie byłoby kogoś jeszcze lepszego do wyssania.
-
Ludzi miałeś sporo, wszystko zależało od tego, kto według twoich wampirzych standardów był “lepszy do wyssania”.
-
Poszukiwał jeszcze dalej młodych kobiet, najlepiej blondynek. Oczywiście nie pogardzi również młodym, wytrenowanym mężczyzną. Co prawda mogłoby to zostać uznane za homoseksualizm, ale uspokojenie brzuszka jest ważniejsze niż jakaś tam orientacja. Przecież wampiry i tak nie są w stanie uprawiać seksu!
-
Problemem było to, że choć takich osób nie brakowało, to albo stały w większej grupie, albo właśnie wsiadały do wagonów metra.
-
No i chuj pomyślał wampir. Tak łatwo to nie będzie. Nigdy nie było łatwo, ale przedtem przynajmniej nie czaił się na żywych kiedy kiszki mu marsza grały.
Niewiele myśląc sam wsiadł do wagonu metra licząc na to, że tam w końcu znajdzie ofiarę. Bo w końcu o tej porze nie powinno być aż takiego ruchu w wagonach. Prawda? -
Zdecydowanie nie. Wagon, do którego wsiadłeś, zajmowały tylko trzy osoby: dwie rozmawiające ze sobą nastolatki w jednej części i śpiący mężczyzna na drugim końcu.
-
Korci na nastolatki, ale woli nie ryzykować. Poszedł więc w stronę śpiącego mężczyzny i usiadł naprzeciwko niego. Z kim ma do czynienia?
-
Ciężko powiedzieć. Dobrze zbudowany, choć raczej żaden kulturysta czy atleta, całkiem wysoki, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem, na nogach bojówki i buty bardziej nadające się do górskich wypadów niż chodzenia po mieście. Reszta ubioru była ci nieznana, skryta pod wyświechtanym, miejscami przetartym czy wyblakłym prochowcem.
-
Dobre i to pomyślał Wiktor. Wystarczy jedynie go ugryźć, a nie powinien się obudzić… Byle tylko te nastolatki nie zwróciły na niego większej uwagi… Przystąpił do kolacji, siadając koło mężczyzny i odsłaniając swoje kły. Po chwili jednak się zastanowił. Cholera, jak poczuje ból to się wydrze i nici z kolacji pomyślał. Nie pozostaje mu więc nic innego jak liczenie na to, że te dwie nastolatki zaraz wysiądą. Albo to ten gościu się obudzi i wyjdzie raz z jedną z nastolatek.
Usiadł naprzeciwko mężczyzny i bacznie go obserwował. -
//W karcie była mowa o tym, że po ugryzieniu wampiry wprowadzają do organizmu ofiary neurotoksynę, która usuwa pamięć, zwiotcza mięśnie, rozszerza naczynia krwionośne i zapobiega krzepnięciu krwi, także z tego co rozumiem, to jak go ugryziesz, to raczej zaboli, więc się obudzi i wydrze. Chyba że coś źle zrozumiałem albo coś mi umknęło w samej karcie.//
-
//czej, wydaje mi się, że gdzieś pisałem, że neurotoksyna ma też działanie wprowadzający w stan podobny do narkozy. Lecę sprawdzić.//
-
//dobra, nie napisałem tego. Czas więc wziąć odpowiedzialność pomyłki na klatę. Niech się wydrze, ale niech też będzie zwiotczały.//
-
//Możesz wciąż edytować post, jeśli chcesz.//
-
//na pewno robimy coś takiego?//
-
//W sensie nie możesz edytować postu a tym bardziej Karty i dopisać czegoś o jakichś właściwościach przeciwbólowych czy coś takiego, na to nie pozwolę. Ale jak najbardziej możesz, pracując z tym, co masz, zmienić działania swojej postaci.//
-
- A ty co się gapisz? - mruknął nagle, nie zmieniając postawy ani nawet nie otwierając oczu. Ciężko było powiedzieć, kiedy się obudził. W międzyczasie jedna z nastolatek pożegnała się ze swoją przyjaciółką i wysiadła, zostaliście więc we trójkę.
-
Cholera… pomyślała pijawka. Przeanalizował naprędce sytuację - stwierdził, że jedyną akcją mającą sens jest wypicie krwi od tego jegomościa. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo na to, że gdy nastolatka zobaczy kły Wiktora i lejącą się krew, to najpewniej zemdleje i nie będzie z nią żadnego problemu, a nawet jest szansa, że Wiktor mógłby sobie sprawić dokładkę. Rzucenie się na nastolatkę odpada, bo chłop będzie mógł stanąć w jej obronie.
– Tak dla hecy – powiedział wampir, po czym szybkim ruchem podskoczył do mężczyzny, odsłonił kły i próbował rzucić się do jego gardła. -
Już wcześniej był spięty i gotowy na konfrontację, więc nie zaskoczyłeś go kompletnie, zdołał cię złapać i trzymać na dystans.
- Przejebałeś sobie, ty cholerny ćpunie. - warknął i zacisnął mocniej rękę na twoich ubraniach, prostując ją, aby trzymać cię na dystans, a drugą zwinął w pięść i uderzył cię w brzuch. -
– Ćpunie? Haha! – zaśmiał się wampir. Niespecjalnie przejął się uderzeniem w brzuch, przecież i tak jest już martwy, więc co mu po jednym siniaku? Niewiele czekając naprężył prawą nogę na maksa. Dla zmylenia przeciwnika próbował bić się rękoma. Gdy chłop został zmylony już dostatecznie, Wiktor zgiął nogę i kopnął nią w splot słoneczny jegomościa.
-
Zabolało, to na pewno, a on zatoczył cię o kilka kroków do tyłu i padł z powrotem na miejsce, wciąż przytomny, ale mocno zamroczony. Tymczasem pojazd zatrzymał się, a nastolatka pospiesznie opuściła wagon, do którego nikt nowy nie wszedł.
- Wychodzi na to, że zostaliśmy… sami. - powiedział mężczyzna, odkasłując. -
– No i elegancko – powiedział wampir, po czym przyjął bokserską postawę obronną - chronił swoimi rękoma głównie dolną szczękę oraz okolice splotu słonecznego. Tętnicy szyjnej nie potrzebuje bronić, bo po co?
-
On zaś wstał i rozciągnął się, strzelając też przy tym zdrętwiałym karkiem. Sięgnął do kieszeni prochowca, skąd wyciągną kastet, który chwycił w prawą dłoń. Drugą ręką zachęcił cię, abyś podszedł bliżej i zaczął walkę.
-
– I tera najlepsze ziomuś, pa – powiedział i obnażył kły, aby wystraszyć przeciwnika. No bo chyba powinien zesrać się na widok wampirzych kłów, co nie?
-
Nie zareagował tak, jak się spodziewałeś. Na pewno się wystraszył, ale nie aż tak, jak na to liczyłeś. Cofnął się o kilka kroków, ale później znowu przyjął gotową do walki postawę, uderzając pięścią z kastetem w otwartą dłoń.
- Wyrwę ci te szpanerskie kły prosto ze szczęki, a potem zrobię z nich naszyjnik. -
// It’s morbin time//
-
// I’m going to morb! //
-
– Naszyjnik kutasiarzu? – zapytał gościa. – No, teraz to se przejebałeś. – powiedział i przystąpił do ataku. Myk, lewy sierpowy w głowę.
-
Mężczyzna zdołał się zastawić nieuzbrojoną ręką, jednocześnie odpowiadając ciosem w twoją twarz. Nie był szczególnie silny, bardziej miał chyba za zadanie wybadać twoją obronę i to, jak dobrze znosisz ciosy. Normalnie nie przejąłbyś się tym wcale, ale tym razem rzeczywiście poczułeś ból. Ból, który mogło spowodować tylko kilka rzeczy na tym świecie, a wśród nich srebro albo święcona woda…
-
– CO JEST KURWA – krzyknął wampir po oberwaniu. Skąd ten gościu ma srebro lub wodę święconą?! Skąd wiedział, że dziś będzie walczył z wampirem?!
Wiktor przyjął pozycję defensywną i szykował się na odpieranie kolejnych ataków mężczyzny. -
A ten nie miał zamiaru oddać ci inicjatywy, choć uśmiechnął się na twoje słowa i reakcję, jaką wywołał. Znowu wziął zamach, prawy sierpowy kierując w twój lewy policzek.
-
Wiktor szybko spróbował wykonać unik, a jeśli mu się to udało, to przystąpił do wykonania solidnego kopnięcia w lewe kolano przeciwnika, aby zwalić go na ziemię.